Zgodnie z postanowieniami noworocznymi i wcześniejszymi zapowiedziami - początek roku przeznaczam bardziej na denkowanie, niż kupowanie nowych produktów (chociaż tych też nazbierało mi się całkiem sporo, ale o tym innym razem =D). Ostatnio ledwie się już mieszczę ze swoimi zapasami, a na toaletce brakuje już miejsca na cokolwiek. Zdecydowanie trzeba przyspieszyć prace remontowe i przenieść się z dobytkiem kosmetycznym na większy metraż =)
Jesteście ciekawi, jakie są wyniki tej walki? Co ze zużytych produktów trafi do mnie ponownie, a z czym nie chcę mieć już więcej nawet najmniejszego kontaktu? Zapraszam na wpis =)
Z produktów do pielęgnacji włosów udało mi się zdenkować aż 3 produkty. W zasadzie to 2 i pół ale to i tak zawsze trzy opakowania mniej w łazience. Też macie tak, że początkowo z uporem maniaka odkładacie wszystkie miniatury bo się przydadzą a ten czas jakoś nie przychodzi? =)
UPIĘKSZAJĄCY BALSAM DO WŁOSÓW UŁATWIAJĄCY ROZCZESYWANIE, RENE FURTERER
Chociaż jest to odżywka do spłukiwania mająca ułatwiać rozczesywanie włosów, to bardzo przypadła mi do gustu. Wśród takich produktów sięgam zazwyczaj po te w sprayu, których nie trzeba spłukiwać. Jednak ten balsam miał w sobie kilka dodatkowych efektów, przez które chętnie przygarnęłabym pełnowymiarowe opakowanie. Oprócz łatwiejszego rozczesywania sprawiał, że włosy były miękkie, błyszczące i dociążone - układały się w zasadzie same, a do tego były odbite od nasady, na czym zależy mi zawsze najbardziej. Przyjemnie pachniała, nie sprawiała problemów z aplikacją ani nie przyspieszała przetłuszczania się włosów. Bardzo przyjemny produkt =)
Pełna recenzja pod tym linkiem: [KLIK]
ODŻYWKA UPIĘKSZAJĄCA, MAGICZNA MOC GLINKI, L'OREAL PARIS
W przypadku tej odżywki aż takiej miłości nie ma. Rzeczywiście upiększała włosy - były miękkie, lśniące i przyjemnie lejące, jednak nic ponadto. Dodatkowo produkt ułatwiał rozczesywanie i... to by było na tyle. Fajnie się sprawdzi do mniej problematycznych włosów potrzebujących nawilżenia i okiełznania. Jeżeli liczycie na przedłużenie świeżości czy zwiększenie objętości to musicie szukać pod innym adresem.
Pełna recenzja pod tym linkiem: [KLIK]
SZAMPON OCZYSZCZAJĄCY, BAIKAL HERBALS
Całkiem przeciętny szampon, a jak na produkt oczyszczający to powiedziałabym nawet, że dość kiepski. Dobrze mył, nie podrażniał ani nie przesuszał, delikatnie przedłużał świeżość włosów. Niczym specjalnym się nie wyróżnił, no chyba, że wziąć pod uwagę mega oklap po każdym umyciu. Nie należę do tych, którzy mają czas i ochotę spędzać dodatkowe 30 minut na suszeniu i układaniu włosów, więc wydobywanie objętości tam, gdzie zabił ją szampon nie należy do moich ulubionych zadań. Pomijając to, zły ten szampon nie był, jednak już do siebie nie wrócimy =)
Pełna recenzja pod tym linkiem: [KLIK]
LEKKI FLUID DO CERY TŁUSTEJ I ZANIECZYSZCZONEJ, LAVERA
Pierwszy w historii tak bogaty krem, który służył mojej tłustej cerze. Mocno nawilżający, powiedziałabym nawet, że dość tłusty a jednocześnie wspomagający walkę z niedoskonałościami, niezapychający ani nie podrażniający. Bardzo wydajny krem, wchłaniający się do matu, idealny pod makijaż. Cieszę się, że otworzyłam go dopiero na okres jesienno - zimowy, kiedy moja skóra rzeczywiście potrzebowała większej dawki nawilżenia i ochrony przed całym złem zimy. Obecnie używam czegoś innego, równie treściwego i mam nadzieję, że nie zrobi mi krzywdy.
Pełna recenzja pod tym linkiem: [KLIK]
ESENCJA W PERŁACH, ZIELONA HERBATA, BIELENDA
Ulubieniec ostatnich miesięcy, a nawet roku. Bardzo lekkie serum o niebanalnym wyglądzie, które szybko się wchłania, dobrze nawilża skórę i przyjemnie rozświetla cerę. Efekt widoczny nawet pod makijażem! Przy okazji pięknie pachnie zieloną herbatą nestea =) W przyszłości na pewno spotkamy się jeszcze nie raz.
Pełna recenzja pod tym linkiem: [KLIK]
SERUM WĘGLOWE, BIELENDA
Kolejne zdenkowane serum w perełkach. O ile tym pierwszym jestem zachwycona i wiem, że wrócę do niego jeszcze nie raz, tak wersja węglowa już mi się znudziła. Fajnie nawilżała, a przy tym wspomagała walkę z niedoskonałościami na twarzy i złymi czynnikami środowiskowymi ale... Strasznie dłużyło mi się wykańczanie tego opakowania. Na pewno znacie ten stan, w którym chcielibyście już otworzyć coś nowego, a to stare jak na złość nie chce się skończyć =) Tak właśnie było z tym serum, ale większych zastrzeżeń do niego nie mam.
Pełna recenzja pod tym linkiem: [KLIK]
GLOBAL DNA INTENSIVE NIGHT CREAM, POSTQUAM PROFESSIONAL
Dotknięcie dna w tym produkcie nie należało do najtrudniejszych na świecie, bo pełnowymiarowy krem miał całe 15 ml =) Kremik przyjemny, mocno nawilżający i regenerujący skórę, jednak w tak absurdalnej cenie i pojemności drugi raz się nie spotkamy =)
Pełna recenzja pod tym linkiem: [KLIK]
WODA TORFOWA, TURBLISS
Kolejna miniaturka, która poszybowała do kosza szybciej, niż trwała jej dostawa =) Te 20 ml okazało się być zupełnie niewystarczające, abym mogła docenić działanie wody torfowej, bo przez cały okres stosowania nie zauważyłam żadnych efektów. Trochę tak, jakbym pryskała twarz zwykłą wodą, a nie torfową =)
Pełna recenzja pod tym linkiem: [KLIK]
OLEJ ZE SŁODKICH MIGDAŁÓW, BIO OLEO
Niestety z opakowania zdarły się już wszystkie napisy, jednak to białe, podłużne opakowanie zawierało w sobie olej ze słodkich migdałów, który stosowałam pod oczy. Nawet nie sądziłam, że olej może się tak szybko wchłonąć i dobrze sprawdzać. Nakładałam go głównie na noc, ale na dzień a nawet pod makijaż też się sprawdzał. Skóra pod oczami była po nim miękka, gładka i rozświetlona. Obecnie zaczynam przygodę z olejem z pestek winogron i jestem bardzo ciekawa efektów =) A opakowanie przed destrukcją wyglądało tak:
HYDROLAT Z CZYSTKA, MOHANI
Kolejny rodzaj hydrolatu odhaczony - ten zdecydowanie należał do tych o najmniej przyjemnym zapachu, jednak w końcu i do niego się przyzwyczaiłam. To, jak on zwęża pory i wpływa na ich oczyszczanie to jest jakaś magia. Nawet nie sądziłam, że zwykła woda może mieć aż takie działanie.
Teraz mam dwa hydrolaty w zapasie, jednak do tego na pewno jeszcze kiedyś wrócę.
Pełna recenzja pod tym linkiem: [KLIK]
PROGRESYWNY ŻEL ZŁUSZCZAJĄCY, DERMISS
Najlepszą recenzją tego produktu będzie stwierdzenie, że nawet nie wiem, kiedy się skończył. Bardzo przyjemnie mi się go używało, a co najważniejsze - nie doprowadził do zapchania. Rzeczywiście nieźle złuszczał, a przy tym nie przesuszał ani nie podrażniał skóry. Oczywiście pod warunkiem pilnowania czasu aplikacji, bo w innym wypadku skóra mogła być zaczerwieniona. Osobiście polecam, a więcej dowiecie się z osobnej recenzji tego produktu =)
Pełna recenzja dostępna pod tym linkiem: [KLIK]
KREM DO RĄK PITAYA COCO, BALEA
Krem bardziej na lato, niż na zimę - był bardzo lekki, dość długo się wchłaniał, jednak skóra się po nim nie lepiła. Miał bardzo przyjemny zapach i prawie wodną konsystencję =) Jak na krem do rąk mógłby bardziej nawilżać, a zapach mógłby być mniej intensywni.
ANTYPERSPIRANT W SZTYFCIE, NIVEA
Oczywiście nie mogło zabraknąć antyperspirantu =D Ten dobrze chronił, nie miał jakiegoś specyficznego zapachu i nie brudził ubrań. Jednak zdecydowanie bardziej wolę antyperspiranty w kulce, przy których nie muszę się przejmować ilością nałożonego preparatu. Ten potrafił się zrolować pod pachą, co przy krótkim rękawku potrafiło być dość kłopotliwe. No i to opakowanie strasznie się brudziło.
Na deser oczywiście moc maseczek jednorazowych, które udało mi się zużyć =)
Recenzja maseczek Skin Recovery, Purederm pod tym linkiem: [KLIK]
Recenzja zestawu od Beauty Junky pod tym linkiem: [KLIK]
Maseczkę z Ziai jak zwykle zużyłam jako maskę do stóp. Rewelacyjnie nawilża i regeneruje =)
Zabrakło jedynie osobnej recenzji maseczki odżywczej z wydrą, więc nadrobimy to teraz:
Obietnice producenta:
Skład:
Moje wrażenia:
Maseczkę dorwałam oczywiście w Biedronce za jakieś 5 złotych, niestety nie mam paragonu i nie mogę sprawdzić. Była nieźle wycięta, jednak jak większość masek w płachcie z wyciętymi uszami niekoniecznie dobrze na mnie leżała. Te nieszczęsne uszy tak wydłużają czoło, że część maski muszę podwinąć żeby nie wchodziła na włosy i żebym cokolwiek widziała =P Poza tym wszystko w jak najlepszym porządku. Płachta była mocno nasączona, nie przemieszczała się na skórze, nic nie kapało ani się nie zsuwało. Po jej zdjęciu skóra się nie lepiła, była wyraźnie nawilżona i odżywiona. Jak dobrze pamiętam, mam jeszcze w zanadrzu pandę z tej serii =)
Przy okazji melduję, że zużyłam również paczkę patyczków kosmetycznych marki Isana, które były bardzo dobrej jakości oraz 10 próbek! W tym 2 próbki perfum - moje ukochane Lancome - La vieest belle (opakowania nie wyrzucam, będę uzupełniać i zabierać na weekendowe wyjazdy) oraz Yves Saint Laurent - Mon Paris, których słodki, lekko owocowy zapach bardzo mi się spodobał. Kto wie, może w przyszłości zaopatrzę się w buteleczkę =)
I to już by było na tyle. Jak Wam poszło styczniowe denkowanie? =)
Wow, niezłe denko. Jestem pod wrażeniem.
OdpowiedzUsuńSama siebie zaskoczyłam w tym miesiącu :D
UsuńNazbierało Ci się tego, ja już nie robię tego projektu bo jakoś nie mam cierpliwości haha
OdpowiedzUsuńA mnie ten projekt bardzo motywuje do systematyczności. Zawsze mam problem ze zużywaniem peelingów, balsamów i wielu innych produktów - mogłyby leżeć miesiącami :D
UsuńMoje denko już wkrótce :D Ale twoje jest niczego sobie. Maseczki Purederm dopiero kupiłam, zobaczymy jak się spiszą u mnie.
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że spodobają Ci się tak samo jak mnie :D Czekam więc za Twoim denkiem ;D
UsuńWiększość takich rzeczy nie jest mi znana a co do maseczkek jakoś srednio za nimi przepadam hehe :)
OdpowiedzUsuńZapraszam http://ispossiblee.blogspot.com/2018/01/valentines-day-zakupowemodowe-propozycje.html
Natomiast ja maseczek mogę używać codziennie =)
UsuńSkusiłaś mnie na esencję Bielendy, bo ich serum korygujące działa na mnie rewelacyjnie :)
OdpowiedzUsuńOby Ci się sprawdziło tak jak mi :D Serum korygujące też miałam, nawet dwie butelki zdenkowałam :D
UsuńWiem, o czym mówisz. Ja też nieraz tak mam, że już mi się dłuży to używanie i z chęcią bym sięgnęła po coś nowego, no ale się ten produkt nie kończy :) Moje denko będzie za kilka dni na blogu zapewne, właśnie zbieram się w sobie, by się za nie zabrać, bo jest naprawdę, ale to naprawdę duże. I też znajdzie się nim odżywka do włosów Magiczna Moc Glinki :D
OdpowiedzUsuńO! To czekam na Twój wpis :D
UsuńJa też tak mam ale cóż tak już bywa <3 Może wzajemna obserwacja? My Blog
OdpowiedzUsuńJuż ja znam tą Twoją wzajemną obserwację :P
Usuńlovely post & lovely sharing dear keep posting..
OdpowiedzUsuńhttps://clicknorder.pk online shopping in lahore
Znam ten stan oczekiwania na otwarcie czegoś nowego, kiedy poprzednik się znudzi. Miałam to nie raz :D A twojego znam i używam zielone perełki z Bielendy :) Moje denko już wylądowało na blogu dzisiaj i jestem zadowolona, że sporo udało mi się sprzątnąć w styczniu ze swoich zbiorów kosmetycznych :)
OdpowiedzUsuńW takim razie lecę zobaczyć do Ciebie, co takiego udało się wyzerować =)
Usuńspodobała mi się esencja w perłach z Bielendy :) widzę, że warto ją kupić ;)
OdpowiedzUsuńmoim zdaniem jest świetna =)
Usuń