Przy okazji niedzieli postanowiłam odejść na chwilkę od tematów kosmetycznych i opowiedzieć Wam o kolejnej, przeczytanej przeze mnie książce. Z Kingiem dopiero się poznajemy. Może trochę wstyd, ale to dopiero moja druga książka tego autora, ale w kolejce mam już dwie następne.
Przy okazji udało mi się również obejrzeć film stworzony na podstawie tego tytułu, więc tym razem recenzja będzie z dwóch perspektyw. Jak myślicie, co spodobało mi się bardziej? =)
Nieczęsto zdarza mi się oglądać film, a dopiero później czytać książkę, która była jego podstawą. Jednak właśnie tak zdarzyło się przy okazji Gry Geralda. Najczęściej po obejrzeniu filmu nie widzę już sensu sięgania po wersję papierową, skoro już i tak znam fabułę, zakończenie i w ogóle wszystko, i będę miała spaczony obraz tego, co czytam.
Jednak po szale na To Kinga, przy którym uparłam się, że najpierw przeczytam tą cegłę, a dopiero później pójdziemy na ten super, hiper, mega (beznadziejny :P) horror doszłam do wniosku - co mi szkodzi. Film bez większych dyskusji został odpalony... a ja przepadłam.
Bardzo ciężko zbudować we mnie poczucie strachu. Większość horrorów mnie bawi, więc jeżeli jesteście w kinie, a jakaś dziewczyna zwija się ze śmiechu, gdy inni krzyczą wystraszeni, to jest to spora szansa, że to ja :P Jednak wątki psychologiczne to to, co tygryski lubią najbardziej. Zresztą... wyobraźcie to sobie sami...
Wyjeżdżacie ze swoim mężczyzną na upojny weekend do domku na odludziu, wokół ani żywego ducha. Weekend miał być upojny, więc spełniając życzenie męża ubieracie się w seksowne ciuszki, a on przykuwa Was profesjonalnymi kajdankami do wezgłowia łóżka. Już nie ważne, jak do tego doszło ale... Wasz partner dostaje zawału i pada martwy na podłogę roztrzaskując sobie głowę na świeżo wypastowanych deskach. Do klucza daleko, w okół nikogo, a na dodatek zaczyna się robić ciemno.
Chyba żadna z nas nie chciałaby się znaleźć w takiej sytuacji. Jak łatwo się domyślić - czas mija, bohaterce zaczyna doskwierać głód, pragnienie a jakiś zbłąkany kundel właśnie wywęszył smakowity obiadek w postaci jej dopiero co zmarłego męża. Fabuła może nie jest zbyt skomplikowana, jednak narastające poczucie strachu jest tu idealnie przedstawione.
Mogłabym powiedzieć, że wątek psychologicznych rozmów samej ze sobą dodaje tutaj smaczku. Jednak według mnie robi on całą robotę - bohaterka prowadzi ze sobą bardzo zaawansowane dialogi, które idealnie obrazują procesy myślowe i narastające poczucie przerażenia osoby w potrzasku. Do tego wszystkiego dochodzą głosy męża, który tak jak za życia, tak i po śmierci demotywuje i dobija zamiast pomagać.
Po takim filmie nic chyba dziwnego w tym, że zapragnęłam oryginału. I o dziwo film od książki aż tak dużo się nie różni. W wersji pisanej mamy jeszcze więcej, jeszcze bardziej rozgadanych głosów, które na początku strasznie mnie denerwowały, bo hamowały akcję, a film zostawił w mojej pamięci kilka pytań do rozwiązania :P
Z czasem jednak udało mi się docenić książkę. Szczególnie dzięki ostatniemu wątkowi zjawy/ kostuchy, którą bohaterka widzi na kilka nocy przed uwolnieniem. Czy rzeczywiście była prawdziwa? Czy to tylko zmęczona wyobraźnia, zastraszona wizją śmierci przez przykucie do łóżka a może to jednak włamywacz?
Nie chcę Wam tu zdradzać całej fabuły, w końcu wtedy rzeczywiście nie byłoby już sensu ani czytać książki, ani oglądać filmu =) Ku własnemu zaskoczeniu, czuję się w obowiązku polecić Wam obie formy - zarówno jedna, jak i druga trzymają w napięciu, budzą wiele pytań i niepewności, no i ten dreszczyk grozy - a co bym ja zrobiła na jej miejscu? =)
Świetna pozycja dla każdego fana thrillerów czy horrorów bez rozlewu krwi i śmiesznych ducho - zombie. Jeżeli lubicie dreszczyk grozy wywołany czystą psychologią, gdzie strach budzi prawdziwa rzeczywistość to polecam. W końcu - co może być bardziej przerażającego od tego, co może nam się przydarzyć na prawdę? :P
Lubicie historie psychologiczne? Może macie coś ciekawego do polecenia?
Czekam z niecierpliwością =)
Udanej niedzieli!
SnuKraina =)
Oh, ja jestem ogromną fanką Stephena Kinga, mam sporą biblioteczkę. "Gra Geralda" czytałam może z miesiąc temu i ja osobiście bardzo się zawiodłam. King ma na swoim koncie mnóstwo genialnych, choć mało znanych książek jak np. "Misery" Obejrzałam również film i w tym wypadku on był już dla mnie o niebo ciekawszy. "Grę Geralda" strsznie przemęczyłam, ale dobrze, że ludzie mają różne gusta i guściki :)))) Na "To" byłam tylko w kinie, nie czytałam, bo nie mam go w kolekcji :)
OdpowiedzUsuńA co z Kinga mogłabyś polecić? Bo póki co przeczytałam dwie książki, jedna nieco lepsza od drugiej ale nadal nie rozumiem tego szału :p
UsuńPrzeczytałam swego czasu kilka książek Kinga, a ostatnio zaniedbałam czytelnictwo niestety
OdpowiedzUsuńSkoro "niestety" to trzeba nadrobić =)
UsuńPowiało grozą.. Ale rzeczywiście lepsze wrażenie robią książki których fabułę można odnieść do rzeczywistości.. choć takich przygód nikomu bym nie życzyła 😂
OdpowiedzUsuńNo coś Ty... nie chciałabyś? :P
UsuńPowiało grozą, ale bywa, że ja też się śmieję na horrorach, więc nie jesteś sama. Nie wiem co we mnie siedzi :D Natomiast książkę wpiszę na listę do przeczytania i sięgnę po tę pozycję :)
OdpowiedzUsuńUff, jak dobrze, że nie jestem sama :P
UsuńZachęciłaś mnie do przeczytania :D
OdpowiedzUsuńCieszę się :D
Usuń