Większość z Nas maluje się tylko dla siebie, nie kolekcjonuje kosmetyków, dba o nie i stara się, żeby przetrwały jak najdłużej. Jednak raz na jakiś czas w naszych kosmetyczkach zadomawia się malutki chochlik, dzięki któremu możemy zobaczyć taki oto widok:
Może ciężko w to uwierzyć, ale ten róż wcale nie upadł mi na podłogę, nie został zmasakrowany w podróżnej torbie przez bagaż, ani nie spotkała go inna katastrofa. Został on doprowadzony do tego stany przez... pędzel! =) Jeżeli kojarzycie róże z KOBO to pewnie wiecie, że są one wypukłe, a jak się dowiedziałam niedawno, również lekko napompowane od środka. Zapewne większość z Was nie raz przeżywała takie niespodzianki i doskonale wie, jak sobie z nimi radzić. Jednak przyjemność reanimowania pokruszonego kosmetyku mnie dopadła po raz pierwszy i dlatego postanowiłam zrobić z tego małą fotorelację. Może komuś się jeszcze przyda =)