2018/01/07

RIMMEL LONDON - LASTING FINISH BREATHABLE, PODKŁAD + KOREKTOR

LASTING FINISH 
- BREATHABLE -
RIMMEL LONDON


Pamiętacie jeszcze tego gagatka? Całkiem niedawno narobił sporo szumu w internetach - że niby taki lekki i niewidoczny i w ogóle super. Postanowiłam więc wziąć go na warsztat i sama się o tym przekonać. Co o nim myślę? Zapraszam na wpis =)



Żeby przedłużyć Wasz okres wyczekiwania na recenzję podkładu zacznijmy od... korektora! :P Wcześniej dość rzadko sięgałam po tego typu produkty i nadal nie robię tego codziennie. Na szczęście moja skóra pod oczami nie ma aż tak widocznych zasinień, a na dodatek zdążyłam się już z nimi pogodzić, więc nie mam manii ich zakrywania. Jednak tylko krowa nie zmienia poglądów i od czasu do czasu mam ochotę na korektor :D Także ten, zaczynajmy: 


Obietnice producenta:

Korektor Lasting Finish 24HR Breathable to kosmetyk nowej generacji. Korektor z ultra lekką konsystencją pozwala skórze oddychać i stanowi idealne wykończenie make upu.   
Korektor ma jedwabistą konsystencję, która równo przykrywa ciemne obwódki pod oczami oraz niedoskonałości cery, dając świeży i naturalny efekt.
Delikatny aplikator w kształcie gąbeczki ułatwia precyzyjne nakładanie korektora. Za pomocą ruchu stemplowego korektor łatwo stapia się ze skórą i idealnie ją wygładza.

Cena: 36,49/ 7ml w drogerii Rossmann. 

Skład:

Aqua/Water/Eau, Cyclopentasiloxane, Butylene Glycol, Cetyl Peg/Ppg-10/1 Dimethicone, Talc, Ethylhexyl Methoxycinnamate, Trimethylsiloxysilicate, Silica Silylate, Sodium Pca, Acrylates/C12-22 Alkyl Methacrylate Copolymer, C12-15 Alkyl Ethylhexanoate, Magnesium Sulfate, Zinc Stearate, Dimethicone/Vinyl Dimethicone Crosspolymer, Bis-Peg/Ppg-14/14 Dimethicone, Amodimethicone, Laureth-7, Lecithin, Perfluorodecalin, Tribehenin, Methylparaben, Triethoxycaprylylsilane, Phenoxyethanol, Disteardimonium Hectorite, Trihydroxystearin, Dimethiconol, Xanthan Gum, Propylparaben, Propylene Glycol, Tocopheryl Acetate, Propylene Carbonate, Hydroxyethylcellulose, Laureth-4, Saccharomyces/ Zinc Ferment, Saccharomyces/Calcium Ferment, Saccharomyces/Copper Ferment, Saccharomyces/Iron Ferment, Saccharomyces/Magnesium Ferment, Saccharomyces/ Manganese Ferment, Saccharomyces/Potassium Ferment, Bht, Caprylyl Glycol, Chlorphenesin, Pentaerythrityl Tetra-Di-T-Butyl Hydroxyhydrocinnamate, Sorbic Acid, [May Contain/Peut Contenir/+/-:Titanium Dioxide (Ci 77891), Iron Oxides (Ci 77491, Ci 77492, Ci 77499)]*

*Pochodzenie: [KLIK]

Moje wrażenia:

Korektor został zamknięty w maluteńkiej, plastikowej tubce, a aplikator zakończony jest gąbeczką. O ile samo wydobywanie produktu nie sprawia najmniejszych problemów, to dołączona gąbeczka do rozprowadzenia korektora kompletnie się moim zdaniem nie sprawdza. Jest twarda, szorstka i prędzej podbiłabym sobie nią oko niż wtopiła ten korektor :D Mimo wszystko - doceniam inwencję autora, jeśli się nie mylę, to dopiero drugi produkt na naszym rynku z takim aplikatorem (A jeżeli się mylę, to mnie wyprowadźcie z błędu :P). 

W kolekcji znalazły się 3 odcienie: 
   * 001 light ivory, określony jako jasny beż z żółtymi tonami,
   * 100 fair, określony jako naturalny beż,
   * 200 light, określony jako ciemny, ciepły beż. 

Sama oczywiście pokusiłam się o najjaśniejszy odcień, a więc 001, który na zdjęciu prezentuje się następująco:


Konsystencja tego produktu rzeczywiście jest bardzo lekka, choć pod palcami przypomina lekko tłusty krem. Jeżeli chodzi o zapach, to nie wyczuwam praktycznie nic. Łatwo się go rozprowadza (ja preferuję gąbeczkę) i szybko wtapia się w skórę. Jego ogromną zaletą jest to, że nie wymaga od nas kamiennej twarzy :D Ze spokojem rozprowadzam korektor pod oczami, czasami również w strefie T i nawet nie muszę zaczynać pudrowania od strefy pod oczami - korektor mi się nie zbiera ani nie roluje, tylko grzecznie czeka na przypudrowanie. 

Jest to też pierwszy korektor, który pod moimi oczami nie wygląda sucho i nie postarza skóry, nie uwidacznia zmarszczek czy załamań. Po dobrym wklepaniu i lekkim przypudrowaniu trzeba się na prawdę dobrze przyjrzeć, żeby go w ogóle zobaczyć. 

Krycie ma średnie, ale mi ono w zupełności wystarcza. Jeżeli macie bardzo wyraźne zasinienia lub niemałą obsesję na punkcie wyrównywania kolorytu, to niestety możecie nie być zadowolone. Mi na szczęście poziom krycia starcza w zupełności =) 

Kolejnym plusem tego korektora jest jego trwałość. Chociaż w momencie nakładania nie czuć, by zastygał (nadal mam wrażenie, że tego nie robi) to bezproblemowo utrzymuje się pod moimi oczami w stanie nienaruszonym. A jak wiecie, zimą mam tendencję do łzawienia, przecierania oczu, dodatkowo noszę okulary, a korektor rozprowadzam dość szeroko =) Prędzej osypie mi się tusz, niż ten korektor się zroluje, co potwierdziły już niejedne bardziej intensywnie i deszczowe dni. 

Na zakończenie mogę jeszcze dodać, że mieszałam go już z kilkoma różnymi podkładami, również tymi trwalszymi i cięższymi i za każdym razem bardzo ładnie się z nimi łączył i współpracował. Na prawdę ciężko znaleźć mi w nim jakieś minusy. No... chyba że pojemność. Mam go jakieś 2 miesiące, nie używam go codziennie a już czuję, że się kończy. A dobre kosmetyki mogłyby się wcale nie kończyć, prawda? :P 


Przejdźmy jednak do gwiazdy dzisiejszego wpisu, a więc do podkładu z tej samej serii. 


Obietnice producenta:

Szukasz podkładu, który będzie trwały i nie zniknie z Twojej twarzy nawet przez 25 H, a do tego pozwoli Twojej skórze oddychać? Teraz możesz mieć to wszystko dzięki Rimmel Lasting Finish 25H Breathable!
Jego ultralekka formuła zapewnia delikatne krycie, długi efekt działania, nie zatyka porów, pozwala skórze swobodnie oddychać i jest odporna na pot i wilgoć. Dzięki temu sprawdzi się idealnie przez cały rok, a zwłaszcza latem, kiedy nasza cera potrzebuje powietrza i lekkości.

Cena: 49,99/ 30 ml w drogerii Rossmann.


Skład:
Aqua/Water/Eau, Cyclopentasiloxane, Talc, Isododecane, Glycerin, Vinyl Dimethicone/Methicone Silsesquioxane Crosspolymer, Ethylhexyl Methoxycinnamate, Phenyl Trimethicone, Peg-10 Dimethicone, Trimethylsiloxysilicate, Sodium Chloride, Ammonium Acrylates Copolymer, Phenoxyethanol, Disteardimonium Hectorite, Pentylene Glycol, Triethoxycaprylylsilane, Chlorphenesin, Parfum/Fragrance, Alcohol Denat., Ascorbyl Palmitate, Citric Acid, Fructose, Propylene Carbonate, Sodium Hydroxide, Tocopheryl Acetate, Urea, Retinyl Palmitate, Disodium Deceth-6 Sulfosuccinate, Disodium Edta, Laureth-30, Allantoin, Maltose, Sodium Lactate, Sodium Pca, Trehalose, Hexyl Cinnamal, Sodium Dehydroacetate, Limonene, Butylphenyl Methylpropional, Benzyl Salicylate, Linalool, Bht, Glucose, Sodium Hyaluronate, Geraniol, Tocopherol, Citronellol, Alpha-Isomethyl Ionone, [May Contain/Peut Contenir/+/-: Titanium Dioxide (Ci77891), Iron Oxides (Ci 77491, Ci 77492, Ci 77499)]*
*Pochodzenie: [KLIK]
Moje wrażenia:
Podkład zamknięto w charakterystycznej dla marki szklanej, podłużnej buteleczce. To, co go wyróżnia, to aplikator. Przypomina szpatułkę od korektora, jednak ta jest większa i zdecydowanie bardziej miękka. Samo nakładanie podkładu staje się z jednej strony bardzo przyjemne, z drugiej dość czasochłonne i upierdliwe :P. Dlaczego? Aplikator nabiera dość małą ilość produktu, przez co musimy go dokładać co najmniej 2 - 3 razy, a jeżeli zależy nam na nieco lepszym kryciu, to jeszcze więcej. Dodatkowo podkład ma dość płynną konsystencję, lubi więc skapywać z aplikatora, bądź osiadać się na rancie buteleczki. 

Na polskie półki trafiło 6 odcieni, wśród których zdecydowałam się na kolor 100 ivory. Jest on drugi w kolejności i prezentuje się następująco: 


Wydaje się dość ciemny (na co dzień najbardziej pasuje mi HD Liquid Coverage 010 od Catrice), jednak dopóki w pełni nie opuszczą mnie pozostałości letniej opalenizny, prezentuje się bardzo dobrze. 
Jak już wspominałam, podkład ma dość płynną konsystencję, która bardziej przypomina mi lekki krem BB niż prawdziwy podkład. Wcale się więc nie dziwię, że producent poleca go na lato =) Jednak przy mojej tłustej cerze zima to chyba jedyny czas, w którym mogę sobie na niego pozwolić, nie martwiąc się o to, czy mi przypadkiem nie spłynie z twarzy :P 
Podkład nie tylko przypomina krem BB, ale również tak samo się rozprowadza - jak lekki, nawilżający krem z odrobiną koloru. Jego zapach, choć bardzo delikatny, również kojarzy mi się z kremem nawilżającym. Krycie określono jako średnie i ja się z tym zgadzam - wyrówna koloryt, ukryje delikatne zaczerwienienia czy niedoskonałości, jednak przy jego pomocy nie osiągniecie twarzy porcelanowej lalki. 


Nie wyczułam, żeby podkład zastygał na mojej skórze. Lepszym określeniem byłoby wtapianie się i to mu bardzo dobrze wychodzi. Kolor w pewnym stopniu dopasowuje się do mojego naturalnego koloru skóry, nie ciemnieje i rozprowadza się bezproblemowo. Można go rozprowadzić jak krem, palcami, jednak ja nie lubię brudzić sobie rąk i robię to gąbeczką. Również wygląda bardzo dobrze i naturalnie, niczym druga skóra. 
Jak już pewnie zauważyliście, moja skóra nie jest tą dedykowaną do tego rodzaju podkładu. Na pewno ucieszą się z niego właścicielki cer suchych, normalnych bądź mieszanych z niewielkimi skłonnościami do przetłuszczania. Na mojej cerze (po solidnym zmatowieniu) świecenie się skóry przekracza normę po jakiś pięciu godzinach, co i tak uważam za całkiem niezły efekt. Po tym czasie matowienie skóry można bezproblemowo powtórzyć i iść dalej w świat. Na mniej intensywny dzień bądź na krótsze wyjścia jest więc idealny. 


Wiadomo, że nie jest to podkład nie wiadomo jak długotrwały - chusteczki do nosa czy szaliki w łatwy sposób potrafią go zetrzeć, jednak nie jest to aż tak widoczne, jak w przypadku ciężkich podkładów, dających szpachlę na twarzy. U mnie ma też tendencję do zbierania się w skrzydełkach nosa, ale z tym jestem w stanie sobie akurat poradzić, nakładając jak najmniejszą ilość podkładu w to załamanie a później dokładnie pudrując. 
Używałam go już wielokrotnie, mieszając z różnymi pudrami i produktami do konturowania. Z aplikacją różu czy bronzera nie ma najmniejszego problemu, nawet przy dłuższym rozcieraniu podkład się nie ściera, ani nie przekłamuje kolorów produktów prasowanych. 
Mam go już od dobrych kilku tygodni, przez co najmniej 14 dni używałam go codziennie i nie zauważyłam, żeby produkt powodował u mnie zapychanie porów czy powstawanie wyprysków. 

Bardzo dobrze się dogadujemy, chociaż jakby nie patrzeć, nie jest to podkład przeznaczony stricte do mojej cery =) A Wy? Zdążyliście już go poznać? =) 

Pozdrawiam Was Gorąco,
SnuKraina =) 

14 komentarzy:

  1. Oba produkty mnie bardzo kuszą, zwłaszcza, że podkład w starej wersji Rimmela bardzo mi odpowiadał. Był wręcz ulubieńcem :D Ten jednak ma coś ciemny kolor, porównując go do fit me chociażby który używam. A aplikator dość śmieszny, chyba nie korzystałabym z niego :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pierwszy z gamy kolorystycznej wydaje się bardzo jasny, ten mój to numer dwa =)

      Usuń
  2. Skusiłabym się prędzej na korektor :) Dla mnie niestety podkłady Rimmela te najjaśniejsze zwykle są różowawe, a te ciemne kompletnie to nie moja bajka :) Bardziej mi odpowiadają wszelkie podkłady w kolorystyce jasnej i najlepiej żółtawej :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To tak jak mi =) Jednak przy lekkiej opaleniźnie bardzo ładnie mi się stapiał ze skórą i nie było żadnego odcięcia =)

      Usuń
  3. Nie miałam tego podkładu, w ogóle nic z Rimmela tego typu nie miałam, ale nie powiem, korektor mnie zaciekawił. I pewnie na promce w Ross będę się zastanawiać, czy wypróbować jego, czy drugiego gagatka z tą formą aplikacji gąbeczką (bodajże Maybelline?) :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na Maybelline też się czaję, a z tego co widziałam ma większą gąbeczkę, więc może się jako tako nada do aplikacji =)

      Usuń
  4. Średnio odpowiadają mi podkłady firmy Rimmel, ale ten bardzo mnie zaciekawił :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Z podkładami Rimmela mam różne relacje. Jedne są dobre, inne mi nie odpowiadają.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U mnie to pierwszy podkład tej marki, więc nie mam porównania do innych =)

      Usuń
  6. Odpowiedzi
    1. A ja właśnie ją poznaję, to chyba moje pierwsze produkty od nich =)

      Usuń
  7. Dla mnie stanowczo za ciemny.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jestem w stanie w to uwierzyć. Najjaśniejszy kolor jest co prawda dość jasny, ale wpada raczej w różowe tony, niestety.

      Usuń

Dziękuję za każdy pozostawiony komentarz i obserwację! Sprawiasz mi tym ogromną przyjemność =) Z wielką chęcią wpadnę też do Ciebie i się odwdzięczę. Nie martw się, z pewnością znajdę drogę =)

P.S. Pamiętaj, że pozostawiając komentarz, wyrażasz zgodę na przetwarzanie danych osobowych.