MASECZKA OCZYSZCZAJĄCA
- & -
KREM DO MYCIA TWARZY
DR. HAUSCHKA
Oj, długo czekały u mnie te cuda na przetestowanie. Powiedziałabym nawet, że zdecydowanie za długo. Jednak ostatnimi czasy próbki i próbeczki piętrzą mi się niesamowicie, więc i na te przyszła pora. Kojarzycie produkty od Dr. Hauschka? Ja miałam z nimi styczność po raz pierwszy, a o tym jak to spotkanie przebiegło dowiecie się z dalszej części wpisu =)
KREM DO MYCIA TWARZY
- ODŻYWIENIE I GŁĘBOKIE OCZYSZCZENIE, DO WSZYSTKICH TYPÓW CERY -
Obietnice producenta:
Delikatne oczyszczanie przy pomocy kremu do mycia twarzy rano i wieczorem stanowi podstawę efektywnej pielęgnacji skóry. Starannie dobrane wyciągi roślinne z nagietka, rumianku, dziurawca oraz przelotu pospolitego odżywiają i oczyszczają skórę w sposób łagodny i delikatny. Kremowy olejek migdałowy stanowiący podstawę preparatu zachowuje naturalny wodno-lipidowy płaszcz skóry. Dodatkowo dzięki zawartości mączki migdałowej krem do mycia twarzy zwęża pory skórne, reguluje procesy wydzielania sebum oraz rozjaśnia cerę. Poczuj radość z tego naturalnego oczyszczenia nadającego cerze świeży, zdrowy wygląd.
Sposób użycia: krem do mycia twarzy należy stosować 2 razy dziennie rano i wieczorem jako podstawowy zabieg oczyszczający, stanowiący przygotowanie do wszystkich pozostałych zabiegów pielęgnacyjnych. Nie używać jak peelingu!
- Krok pierwszy: zwilżyć twarz ciepłą wodą. Następnie wycisnąć około 2 cm kremu do mycia twarzy na uprzednio zwilżoną wewnętrzną powierzchnię dłoni i rozprowadzić na obu dłoniach aż do uzyskania kremowej emulsji, która oczyszcza skórę delikatnie i głęboko, nie powodując podrażnień;
- Krok drugi: rozprowadzić emulsję na powierzchni twarzy i szyi, poprzez delikatne przyciskanie i odrywanie dłoni od skóry (rodzaj delikatnego zasysania). Dwukrotnie powtarzać te ruchy w kierunku od środka twarzy na zewnątrz. Ważna informacja: należy stale utrzymywać emulsję w stanie wilgotnym, nie wcierać ani nie stosować jak peeling. Omijać okolice oczu aby drobinki migdałów nie dostały się do nich.
- Krok trzeci: jeszcze raz zwilżyć dłonie i ponownie wcisnąć emulsję w skórę twarzy w sposób opisany powyżej. Następnie dokładnie spłukać twarz dużą ilością chłodnej wody, aby wzmocnić efekt oczyszczający kremu. W przypadku skóry wrażliwej należy użyć do spłukiwania letniej wody.
Opis ze strony producenta: [KLIK]
Cena: 51,00 zł/ 50ml lub 9,00 zł/ 10ml.
Skład:
Moje wrażenia:
Jak widać po zdjęciach, miałam przyjemność testować "próbkę" o całkiem sporej pojemności, bo aż 10 ml. Jeżeli mam ochotę sięgnąć po droższe kosmetyki, po których nie wiem czego się spodziewać, to jest to najlepsza opcja. Ja przetestuję na własnej skórze produkt, a mój portfel aż tak bardzo nie ucierpi. No... Chyba, że kosmetyk jednak przypadnie mi do gustu i sięgnę po pełnowymiarowe opakowanie =)
Krem w rzeczywistości ma konsystencję gęstej pasty, w której zatopiona jest niewielka ilość drapiących drobin. W połączeniu z wodą produkt jakoś oszałamiająco swojej konsystencji nie zmienia - ani się nie pieni, ani nie zmienia w żel, po prostu lepiej się go wtedy rozprowadza. Zapach, jak na naturalne kosmetyki przystało, jest bardzo ziołowy, jednak przyjemny i nie drażniący nosa. Myślę, że nawet przeciwnikom ziołowych zapachów nie będzie zbytnio przeszkadzał.
Instrukcja "obsługi" wydawała mi się początkowo dość dziwna, bo jeszcze nigdy się z taką nie spotkałam, jednak coś w takim zastosowaniu musi być. Po zmyciu produktu skóra jest na prawdę czysta i odświeżona. Gołym okiem widać efekt w postaci oczyszczonych porów, a sama skóra jest jakby rozpulchniona i pokryta warstewką olejku.
Jak się pewnie domyślacie, średnio mi się ta warstwa olejku podoba, ale ta na szczęście szybko się wchłania nie pozostawiając tłustej czy lepkiej warstwy. Widząc jednak bardzo rozpulchnione policzki (popularna "parówka" może się schować przy tym produkcie) darowałam sobie wykonywanie peelingu, nawet enzymatycznego. Co za dużo to nie zdrowo.
Produkt jak najbardziej nadaje się do codziennego stosowania, ponieważ jest bardzo delikatny dla skóry. Jest niewyczuwalny, nie zostawia podrażnień ani zaczerwienień. Plusem jest również to, że nie zapycha - nawet skóry mieszanej czy tłustej, które mają do tego ogromne skłonności.
10 ml produktu wystarczyło mi na 6 czy 7 aplikacji, także wydajność oceniam na dobrą.
Podsumowując, z tego produktu jestem zadowolona, jednak po pełnowymiarowe opakowanie nie sięgnę. Bardzo, ale to bardzo nie lubię czuć olejków na twarzy =)
_________________________________________________________________________________
MASECZKA OCZYSZCZAJĄCA
Obietnice producenta:
Maseczka oczyszczająca do twarzy łączy w sobie oczyszczającą siłę naturalnej ziemi borowinowej z przeciwzapalnymi właściwościami nasturcji i oczaru. Kosmetyk w formie proszku na bazie glinki oraz wyciągów z roślin leczniczych, przeznaczony do każdego typu cery. Jej głęboko oczyszczające działanie rozjaśnia skórę, delikatnie reguluje procesy wydzielania sebum oraz nadmiernego rogowacenia naskórka. Wyciąg z oczaru wirginijskiego wzmacnia skórę i nadaje jej naturalny koloryt.
Opis ze strony producenta: [KLIK]
Cena: 12,00 zł/ 10 gramów.
Skład:
Moje wrażenia:
Zarówno wyglądem jak i zapachem maseczka przypomina mi zwykłą, żółtą glinkę. Jest to sypki, ciemno żółty proszek o ziemistym zapachu połączonym z jakąś orzeźwiającą nutą. Nie jestem pewna czy jest ona bardziej cytrusowa, czy ziołowa, jednak coś tam się w tym zapachu dzieje.
Producent zaleca mieszanie proszku nie tylko z wodą, ale również tonikiem i kremem do twarzy. I ja jak najbardziej się z taką polityką zgadzam. Dlaczego? A no dlatego, że sam proszek bardzo kiepsko chłonie wodę i zamiast zmienić się w znane wszystkim glinkowe błotko, jest po prostu sypkim, mokrym proszkiem - a takie coś bardzo ciężko nałożyć na twarz. Wiem, bo próbowałam =) Po dodaniu odrobiny kremu rzeczywiście uzyskujemy coś, co przypomina maseczkę i bezproblemowo nakłada się na twarz.
Jeżeli chodzi o efekty, to jest to prawdziwy sztos! Maseczka genialnie oczyszcza pory (mój mocno zanieczyszczony nos doprowadziła do perfekcji!), nie wysuszając ani nie ściągając przy tym skóry. Efekt nawilżenia jest co prawda znikomy, ale wystarczający, żeby od razu po zmyciu maski nie biec po krem nawilżający.
I to nie tak, że największą robotę odwalił mój oczyszczający tonik i krem - dla eksperymentu zastosowałam tą maskę solo, wymieszaną z samą wodą i efekty były takie same. Krem jedynie ułatwia aplikację i daje dodatkową dawkę nawilżenia. Nic ponad to =)
Nie powiem, produkt bardzo mnie kusi i woła, że chciałby zamieszkać u mnie w pełnowymiarowym opakowaniu. Na szczęście (póki co =P) cena skutecznie mnie odstrasza - 90 gramów maseczki kosztuje jedynie 100 złotych. Więc póki co trzymam się z daleka, chociaż przygodę z saszetką chętnie jeszcze powtórzę - 10 gramów wystarcza na 2 - 3 aplikacje, wszystko zależy od tego, jak oszczędne jesteście i jak dużo kremu dodałyście =)
Tak pokrótce wyglądało moje pierwsze spotkanie z Dr. Hauschka. Bez grama ściemy, muszę ocenić je bardzo pozytywnie, oba kosmetyki zadziałały rewelacyjnie, a maseczkę chętnie przygarnęłabym w dużym słoiczku. Ale póki co kończę ten wpis i lecę oglądać inne miniaturki tego producenta, bo mam ogromną ochotę na więcej =)
Do następnego wpisu,
SnuKraina =)
Z tą marką nie miałam styczności. Czytałam sporo pozytywnych opinii, jednak ceny nie zachęcają.
OdpowiedzUsuńFakt, ceny potrafią zwalić z nóg, ale same produkty wydają się być świetne
UsuńPozdrawiam! =)