2018/02/11

MOJA BIBLIOTECZKA - UKŁAD NERWOWY, AGNIESZKA GIL

Witajcie Kochani w kolejną niedzielę =)
A jak niedziela to... książka! Powoli udaje mi się wrócić do tej niedzielno - książkowej tradycji i nawet z czytaniem się wyrabiam =) Przy sporym natłoku obowiązków nie zawsze mi się to udaje, ale póki co, idziemy za ciosem! 


W związku z tym zapraszam Was dzisiaj na krótką recenzję książki Agnieszki Gil pod tytułem Układ nerwowy. Już od samego spojrzenia na jej opis wiedziałam, że możemy się polubić...



Historia toczy się we współczesnym Wrocławiu, gdzie w jednym z wymuskanych domów mieszka młode małżeństwo z córeczką. On - prawdziwy biznesmen, pan domu i głowa rodziny. Zarabia na wszelkie potrzeby swoich dwóch kobiet, a miłość swojego życia poznał na przystanku autobusowym jeszcze w czasach licealnych. Ona - młoda mama, pani domu i kura domowa. Nie musi pracować, więc całe swoje serce wkłada w sprzątanie, pranie, gotowanie i opiekę nad córeczką. 


Z pozoru - rodzina idealna. Kochająca się, lubiąca spędzać ze sobą czas. Taka, która nie przejmuje się drobnostkami i nie boryka się z większymi problemami. I tutaj następuje zwolnienie blokady ... Do bębna maszyny losującej wpadają wszelkie nieszczęścia, jakie współczesną rodzinę mogą dopaść. Co wylosowali?

Biedę? Niepełnosprawność? Śmiertelną chorobę? Nie. W idealny plan tej radosnej rodzinki wplata się jakże nieidealny alkoholizm. 

Jak pewnie wiecie, jest to temat, który chociażby ze względu na tematykę studiów jest mi bliski. Chociaż z drugiej strony ... Kto z Was nie miał nigdy do czynienia z osobą pijącą na umór? Nie jestem pewna, czy ktokolwiek zdecydowałby się podnieść rękę, jednak wracając do historii...


Muszę przyznać, że pierwsze 150 stron było dla mnie niemałą męczarnią. Idealna historia, idealnej rodzinki, wycieczki do parku itepe, itede... Nie lubię takich rozwleczonych w czasie opisów ćwierkających ptaszków i świecącego słońca. Jednak po tych 150 stronach historia zaczęła się rozkręcać, choroba zaczęła być bardziej odczuwalna, zauważalna a ja stałam się bardziej zainteresowana. 

Nie mam pojęcia, czy był to zabieg celowy, ale wyszło świetnie. W końcu to właśnie w taki sposób, ledwie zauważalny dla otoczenia, kiedy nie dzieje się nic złego, większość osób popada w chorobę alkoholową. To nie prawda, że komuś musi zawalić się świat, wystarczy kieliszek wina na odstresowanie od czasu do czasu, coraz częściej, coraz więcej ... 

Jestem pod ogromnym wrażeniem tej książki, która dość niekonwencjonalnie nie skupia się jedynie na samym alkoholizmie. W piękny sposób historia pokazuje nam również mechanizm współuzależnienia kobiet, o którym w naszym społeczeństwie nie mówi się głośno. Niezwykle rzadko wspomina się o tym, że za alkoholizm męża po części odpowiada również żona. Żeby nie zdradzać Wam fabuły historii, która swoją drogą jest piękna, wzruszająca i w pełni prawdziwa, przytoczę krótką opowiastkę ze studiów. 



Co robi żona alkoholika, gdy ten zachlany, brudny i w podartych ciuchach zawisł nocą na klamce?
Wciąga go do domu, myje, przebiera w czystą piżamkę, kładzie do ciepłego i czystego łóżka a resztę nocy spędza na praniu i naprawianiu zniszczonej i zabrudzonej odzieży. Nad ranem dzwoni do szefa swojego męża, wciskając mu kolejną historyjkę o chorobie, jelitówce albo innej przypadłości, przez którą szanowny pan nie może zjawić się w pracy.

Taka żona (współuzależniona), dbając o dobrą reputację męża i swojej rodziny, chroniąc go przed złą opinią i nie dopuszczając do poniesienia odpowiedzialności za swoje czyny przyczynia się do dalszego postępowania choroby alkoholowej. No... Bo skoro facet nie widzi żadnych negatywnych skutków, ciuszki rano czyste, zwolnionko z pracy się znalazło... To w czym problem? Przecież on nic złego nie robi... 

Co powinna zrobić żona alkoholika, gdy ten zachlany, brudny i w podartych ciuchach zawisł nocą na klamce?
Powinna nakryć go ściereczką na korytarzu, żeby rano, gdy już się ocknie, wiedział, że żona go widziała. Sąsiedzi go widzieli. Głowa boli, ciuchy trzeba wyprać a dyscyplinarka w pracy pewnie już się drukuje. 

Taka jest niestety smutna prawda choroby alkoholowej - jeżeli się chorego broni i chroni, to nie znajdzie on w sobie żadnej motywacji do walki z uzależnieniem. Przypominam, że w historii mamy jeszcze małą dziewczynkę w wieku przedszkolnym, która również widzi, co się dzieje z tatusiem i że ta choroba tak nie do końca przypomina zwykłą jelitówkę. 

Jeżeli jesteście ciekawi jak bohaterka tej historii odnalazła właściwą drogę i skąd czerpała siłę do walki, to polecam Wam przeczytać tą pozycję. Jest bardzo wartościowa, pełna treści a nie tylko przypowiastek, jak ludzie mogą sobie zniszczyć życie po pijaku. 

Pozdrawiam Was Gorąco!
SnuKraina =) 

8 komentarzy:

  1. Książkę tę mam już w swoje biblioteczne od bardzo dawna, ale jakoś do tej pory nie przeczytałam jej. Zachęciłaś mnie, by to zmienić.

    OdpowiedzUsuń
  2. Jestem bardzo ciekawa tej książki. Wpisuje się w mój gust.

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo mnie zaciekawiłaś! :)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za każdy pozostawiony komentarz i obserwację! Sprawiasz mi tym ogromną przyjemność =) Z wielką chęcią wpadnę też do Ciebie i się odwdzięczę. Nie martw się, z pewnością znajdę drogę =)

P.S. Pamiętaj, że pozostawiając komentarz, wyrażasz zgodę na przetwarzanie danych osobowych.