WĘGLOWA MASKA
- DO TWARZY -
MARION
Jakoś bardzo dawno nie było żadnej maseczki oczyszczającej. A wiecie, że to mój ulubiony gatunek pielęgnacji, nie? =) Jako, że popularność węglowych kosmetyków nie słabnie, doszłam do wniosku, że to już najwyższa pora, żeby sięgnąć po węglową maseczkę firmy Marion. Trochę u mnie stała, jednak i na nią przyszła kolej. Co to za kosmetyczny wynalazek? Zapraszam na wpis =)
Obietnice producenta:
Maska do skóry mieszanej, tłustej i trądzikowej. Doskonale usuwa zanieczyszczenia, błyskawicznie poprawia kondycję skóry twarzy, innowacyjna formuła zawiera aktywny węgiel bambusowy, który skutecznie absorbuje toksyny i zanieczyszczenia z powierzchni skóry. Azjatycka biała peonia kojąco wpływa na skórę, niwelując negatywny wpływ wolnych rodników, będących skutkiem zanieczyszczeń. Receptura maseczki bogata jest w białą glinkę, która posiada właściwości odżywcze i regenerujące.
Na czystą, lekko zwilżoną twarz nałożyć cienką warstwę maseczki, omijając okolice oczu. Pozostawić na około 10 - 15 minut, a następnie zmyć letnią wodą.
Cena: +/- 8,00 - 9,00 zł/ 50 ml lub ok. 2,50 za jednorazową saszetkę.
Skład:
Moje wrażenia:
Jest to kolejna maseczka, którą zamknięto w poręcznej, plastikowej tubce ze standardową zakrętką. Czarne, matowe opakowanie z nielicznymi napisami uważam za dość estetyczne i utrzymane w tematyce węglowej. Wydobycie produktu z wnętrza opakowania nie sprawia najmniejszych trudności, momentami mam wręcz wrażenie, że produkt wyciąga się zbyt łatwo. Na szczęście nie wylewa się z opakowania, więc mamy kontrolę nad ilością zużywanej maseczki.
Sam produkt ma konsystencję kremową i perłowo - szary kolor. Bardzo łatwo rozprowadza się go na skórze, a po nałożeniu na twarz nie spływa. Jak na produkty z glinką przystało, maska ma tendencję do zastygania (czego oczywiście lepiej unikać), po czym dość ciężko jest ją zmyć. Jej zapach jest niestety charakterystyczny dla większości produktów węglowych, a więc w moim odczuciu jest słodko - owocowy, bardzo mdły i dla mojego nosa nieprzyjemny. Niestety, dotychczas tylko Bielenda zaskoczyła mnie pozytywnym i przyjemnym zapachem węglowych produktów.
Niestety, nie jest to maseczka dla posiadaczy wrażliwej skóry. Od razu po nałożeniu maska wywołuje dość wyraźne uczucie pieczenia, które znika dopiero po zastygnięciu produktu. Nie jest to oczywiście moc nie do wytrzymania, jednak ja wychodzę z założenia, że nie ma sensu się męczyć, skoro na rynku są produkty, które nam takich nieprzyjemnych niespodzianek nie robią.
Po zmyciu maseczki skóra choć miękka w dotyku, to wydaje się być ściągnięta i delikatnie sucha. Przyglądając się sobie w lustrze zauważyłam też, że skóra jest delikatnie zaczerwieniona i zdecydowanie potrzebuje ukojenia. Eh, zupełnie nie tego spodziewałam się po Marionie.
A co z działaniem oczyszczającym? Niestety i tutaj nie zostałam powalona na kolana. O ile z porami na policzkach maska poradziła sobie całkiem przyzwoicie, to w najbardziej newralgicznym miejscu, a więc na nosie, kompletnie dała ciała. Nos jak był w kropki, tak pozostał w kropki.
Na szczęście produkt nie wywołał u mnie większych negatywnych szkód - nie zapchał mnie, ani trwale nie podrażnił. Skóra wróciła do normy po odpowiedniej dawce toniku i kremu. Jednak po tych przygodach kompletnie nie mam ochoty nakładać jej na twarz. Żeby nie wyrzucać pełnego opakowania będę ją stosować na dekolt, gdzie skóra nie jest aż tak wrażliwa, a samo działanie oczyszczające nie musi być aż tak mocne.
Zdążyliście już poznać ten produkt?
Może macie inne doświadczenia niż ja =)
Pozdrawiam Was Gorąco,
SnuKraina =)
czyli sobie odpuszczę skoro szału nie ma
OdpowiedzUsuńno niestety, masek oczyszczających używam nagminnie, a tą mogę zakwalifikować do jednej z gorszych
UsuńKurcze a miałam ja kupić z polecenia przyjaciółki. Na niej się świetnie sprawdza ; (
OdpowiedzUsuńCera cerze nierówna, widocznie moja jest bardziej wrażliwa i wymagająca. Zawsze możesz kupić saszetkę na spróbowanie, a jak się sprawdzi to kupić dużą pojemność =)
UsuńNie sięgnę po tę wersję.
OdpowiedzUsuńW pełni to rozumiem =)
UsuńNie wiem, czy to ta sama wersja, którą miałam w saszetce (grafiki na opakowaniu się różnią), ale na mojej suchej cerze saszetka dobrze się sprawdziła ;)
OdpowiedzUsuńPamiętam właśnie, że u Ciebie fajnie działała i dlatego też ją kupiłam. Niestety u mnie to niewypał, strasznie piecze a i działanie ledwie widoczne =(
UsuńChoć mam cerę suchą czasem stosuję maskę oczyszczająca na niektóre partie mojej twarzy ale moją ulubioną jest ta z Origins.:)
OdpowiedzUsuńTa czarna? Mam na nią ogromną ochotę, ale co wchodzę do Sephory to akurat wszystko wykupione =)
UsuńTego produktu nie testowałam ale lubię węgiel aktywny w kosmetykach
OdpowiedzUsuńTeż go lubię, chociaż zdecydowanie lepiej działa na mnie sama glinka =)
UsuńW ogóle o nim nie słyszałam, pierwszy raz widzę to opakowanie. Ale po tej recenzji raczej się nie skuszę ;)
OdpowiedzUsuńJak masz wrażliwą cerę, to tym bardziej od niej uciekaj =)
UsuńDobrze wiedzieć ;)
OdpowiedzUsuńCieszę się, że wpis się przydał =)
UsuńMilan ja zamówić ale też słyszałam właśnie o tym że zbytnio nie oczyszcza 😑
OdpowiedzUsuńZapraszam DO siebie :)
Niestety muszę się zgodzić z tym, że oczyszcza kiepsko ; p
UsuńFaktycznie widzę, że nie jest wybitna, ale samą markę lubię, to może skuszę się na coś innego z tej serii w przyszłości :)
OdpowiedzUsuńU mnie sprawdził się peeling do skóry głowy =)
UsuńOk tak piszecie ale po pierwszym dniu maski działają ? Moim zdaniem trzeba ich urzyc chociaz ze 2lub3 razy .....
OdpowiedzUsuńW przypadku masek o większych pojemnościach (tak jak ta) recenzję piszę po paru użyciach, niejednokrotnie dopiero po opróżnieniu opakowania. Niestety w przypadku tego produktu, który sprawiał mi ogromny dyskomfort, nie miało to najmniejszego sensu - nie jestem masochistką, nie będę walczyć z pieczeniem i podrażnieniem tylko dla nadziei, że jednak zacznie działać, bo szansa na to jest praktycznie niemożliwa =)
UsuńOk tak piszecie ale po pierwszym dniu maski działają ? Moim zdaniem trzeba ich urzyc chociaz ze 2lub3 razy .....
OdpowiedzUsuń