2017/10/30

PROJEKT DENKO - PAŹDZIERNIK 2017

Witajcie Kochani!
Końcówka miesiąca zbliża się nieubłaganie, czas więc na mój ulubiony wpis - comiesięczny przegląd zużyć kosmetycznych =)


Nie da się ukryć - jest to seria, którą lubię najbardziej - zarówno u siebie, jak i u innych twórców. Lubię takie szybkie, krótkie recenzje, w których nie ma sensu się rozwodzić nad szczegółami. Od razu widać, czy komuś coś do gustu przypadło, czy też nie. A po za tym - inne denka motywują do rzetelniejszej pracy nad własnym! =) Jesteście ciekawi, co takiego udało mi się zużyć? Zapraszam na wpis =)





CZARNE MYDŁO, NACOMI
Jestem bardzo dumna z tego zużycia - "męczyłam" się z tym produktem dobry rok! Najpierw byłam nim zachwycona - mocno oczyszczający peeling enzymatyczny, tani, wydajny, o lekkim zapachu. Z czasem moja cera przestała współpracować z tym produktem, bardzo wymownie domagając się normalnych, mechanicznych peelingów. Dlatego też przez parę miesięcy leżał zapomniany w łazience. Jednak i na niego przyszła kolej - wiecie, że w połączeniu z korundem kosmetycznym, czarne mydło nie wywołuje już takiego tępego uczucia na skórze? =) Tak, jest to produkt, który również zaczęłam mieszać z tym magicznym proszkiem i wtedy efekt był w sam raz - skóra była oczyszczona, pory zwężone, a martwy naskórek odpowiednio zpeelingowany. 
Do takiego duetu jeszcze kiedyś z pewnością powrócę! 

Dokładna recenzja znajduje się tutaj: [KLIK] 

PEELING SOLNY DO CIAŁA, BALEA
Jeden z lepszych peelingów, jakie miałam okazję stosować (po za kawowymi, oczywiście =P)! Właściwości zdzierające niezłe, chociaż nie lubię peelingów na bazie soli, bo czuć wtedy każdą najmniejszą rankę na skórze =) A zdecydowanie nie jest to produkt do stosowania np. przed goleniem nóg. Dlaczego? Ma w sobie sporo olejków, które podczas masowania osiadają na skórze i tworzą efekt "mokrej kaczki" - skóra jest bardzo tłusta i wszystko po niej spływa =) Taka tłustość znika jednak po wytarciu się i ciałko pozostaje mięciutkie i baardzo nawilżone. Stosowanie jakiegokolwiek balsamu nie ma już później sensu. 
Jeżeli tylko będę miała okazję - z chęcią kupię go ponownie. 

Dokładna recenzja znajduje się tutaj: [KLIK] 

BALSAM DO UST, BEE NATURAL
Skusiłam się na ten produkt będąc w Niemczech, licząc na przyjemny, miodowy produkt do nawilżania ust. Balsam nie był zły, jednak to nie było to, czego oczekiwałam. Produkt nie ma zbyt wyczuwalnego smaku czy zapachu (a już na pewno nie jest to miód) i bardziej pełni rolę natłuszczacza niż nawilżacza. Osiada na ustach lepką warstwą i wchłania się wieki, dlatego polecam go stosować na noc, no chyba, że Was takie rzeczy nie denerwują. Był mało wydajny, jeśli dobrze pamiętam, to drogi i w dzień stosowałam go tylko wtedy, gdy nie nakładałam szminki. 
Drugi raz po niego nie sięgnę. 

JEŻYNOWY BALSAM DO UST, NIVEA
Zachęcona wspomnieniami o rewelacyjnych pomadkach nawilżających, sięgnęłam po zeszłoroczną nowość w kolorze fioletowym. Niestety, moim zdaniem produkt to bubel jakich mało. Chociaż pomadka została wypuszczona na rynek jesienią, jako idealny produkt na tę porę, nie nawilża wcale, a już na pewno nie na tyle, żeby podołać jesiennym wiatrom i chłodom. Kolor ma rzeczywiście bardzo ładny, delikatny, jednak lubi się on wylewać poza usta tworząc bardzo nieestetyczne obrysy ust. Do tego trzeba z nią uważać podczas nakładania - nałożona w nadmiarze wygląda okropnie, a kolor lubi osiadać w załamaniach ust. Zdecydowanie nie jest to produkt, którym przejedziecie po ustach w biegu między jednym autobusem a drugim. 
Drugi raz po niego nie sięgnę. 


BALSAM DO CIAŁA W PIANCE, BALEA
Dla mnie ten produkt, tak samo jak i następny - to bubel. Owszem, zapach ma dość przyjemny, choć chemiczny, to słodki, długoutrzymujący się na skórze (przez co bardzo męczący). Sama konsystencja pianki również nie budziła we mnie zastrzeżeń, lubię taką formę, jest bardzo przyjemna i relaksująca. Jednak działanie było tragiczne! Pianka pozostawiała na skórze lepką, tłustą warstwę (tak sporą, że nie mam sumienia nazwać tego filmem), która za nic w świecie nie chciała się wchłonąć i najczęściej wycierałam ją w piżamę czy pościel. Efekt nawilżenia również zerowy - zupełnie nie rozumiem skąd  te wszystkie internetowe zachwyty nad tym produktem. 
Drugi raz po niego nie sięgnę. 

Dokładna recenzja znajduje się tutaj: [KLIK] 

PIANKA DO MYCIA CIAŁA, BALEA
Jak wiecie, lubię wszystkie umilacze kąpielowe. Jednak produkt myjący, ma przede wszystkim myć a nie tylko umilać nam czas pod prysznicem czy w wannie. A ten niestety sobie z tym nie radził. Owszem, wszelki brud rozpuszczał (bardziej on? czy bardziej czysta woda?), jednak z zapachami nie radził sobie kompletnie. A taki już jego pech, że stosowałam go w okresie letnim, po treningach i innych przyjemnościach, po których potrzeba porządnego mycia ciała. Uściślając - po zwykłym dniu w pracy również sobie nie radził. 
Drugi raz po niego nie sięgnę.

Dokładna recenzja znajduje się tutaj: [KLIK]

SERUM ZIOŁOWO - WITAMINOWE, RADICAL
Produkt, który mam od wieków, a któremu data przydatności powoli się kończyła. Kupiłam go zimą jakiś rok temu, kiedy moje włosy okropnie wypadały, były osłabione i zdecydowanie daleko im było do reprezentatywności =) Konsystencja lekkiego kremu sprawiała, że nałożenie tego serum na mokre włosy po umyciu, bez spłukiwania, nie obciążała ich, ani nie przetłuszczała. Trochę mu to zajęło, ale rzeczywiście wzmocnił lekko włosy i delikatnie przyhamował ich wypadanie. Zauważyłam też, że po serum włosy są odżywione, nawilżone, lepiej się układają i nabrały ciekawego, ciemniejszego koloru (moje włosy nie są farbowane). 
Pewnie już do tego produktu nie wrócę, jednak nie był zły. 

 

WĘGLOWY ŻEL MYJĄCY, BIOTANIQE
Przyjemny, przeciętny produkt myjący do codziennego stosowania. Nie przesusza, nie ściąga, nie pozostawia tłustej warstwy. Jedynie zapach mi się w nim nie podobał (taki słodko - mdły, który pewnie miał imitować zapach owocowy), przez co więcej po niego nie sięgnę. Po za tym - na prawdę ciężko mi się do tego żelu przyczepić. 

Dokładna recenzja znajduje się tutaj: [KLIK] 

PIANKA DO MYCIA TWARZY, E-FIORE
Kolejny mój ulubieniec, aż żal, że się skończył! Pianka była bardzo wydajna, długo mi służyła swoim mocno oczyszczającym działaniem i orzeźwiającym, pomarańczowym zapachem. Efekt na skórze był zbliżony do czarnego mydła - skóra aż skrzypiała pod palcami, nie dawała jednak oznak ściągnięcia czy wysuszenia. Domywał wszystko, pięknie pachniał i poprawiał nastrój. 
Z wielką chęcią kupię go ponownie!

Dokładna recenzja znajduje się tutaj: [KLIK]

ZMYWACZ DO PAZNOKCI, ISANA
Produkt, bez którego nie wyobrażałam sobie życia, kiedy malowałam paznokcie zwykłymi lakierami. Jest tani, dobrze rozpuszcza lakiery, nie podrażnia ani nie wysusza dłoni - super produkt. Zużyłam jego resztkę podczas zabawy z wzornikami, bo niestety własnych paznokci malować jeszcze nie mogę. Jednak jeżeli będę potrzebować zmywacza, z pewnością sięgnę po ten.


EXCITING LASHES MASCARA VOLUME, AFFECT
Dawno nie miałam tuszu do rzęs, który by mnie tak zawiódł. Ma nieco dziwną, jednak bardzo poręczną szczoteczkę, która bajecznie rozdziela i wydłuża rzęsy. Efekt podobał mi się bardzo. Jednak produkt nie wytrzymuje na rzęsach w stanie nienaruszonym nawet dwóch godzin - efekt pandy murowany. 
Drugi raz się z nim nie spotkam - chociaż jeszcze jest dobry, to i tak go nie używam, więc idzie do kosza. Przynajmniej nie będzie mi zajmował miejsca w kosmetyczce. 

Dokładna recenzja znajduje się tutaj: [KLIK] 

VOLUME MILLION LASHES, L'OREAL PARIS
Jeden z moich ulubieńców, wśród droższych tuszy do rzęs. Można nim osiągnąć na prawdę bajeczny efekt wydłużonych, zagęszczonych i pogrubionych rzęs. Nie ma problemu, żeby nałożyć kilka warstw, wszystko nadal wygląda naturalnie, nie kruszy się ani nie rozmazuje. Jest to zwykły tusz, więc nie wymaga produktów dwufazowych do zmycia, co również ułatwia współpracę. Silikonowa szczoteczka, a więc moja ulubiona, działa bez zarzutu, nie sklejając rzęs a uwidaczniając nawet te najkrótsze i najdrobniejsze włoski. 
Z chęcią jeszcze kiedyś po nią sięgnę. 

Dokładna recenzja znajduje się tutaj: [KLIK] 

MEGA VOLUME MISS BABY ROLL, L'OREAL PARIS
Październikowe denko przeplatane jest głównie ulubieńcami i bublami - jak pewnie już wiecie, z tym produktem również się nie polubiłam. Fajnie podkręcał rzęsy, jednak strasznie je przy tym sklejał, a ściągnięcie nadmiaru ze szczoteczki wcale nie radziło sobie z tym problemem. Do  tego potrafił się kruszyć i tworzyć nieestetyczne plamy pod okiem. Nie był to produkt, po który sięgnęłabym w pośpiechu, przed samym wyjściem. Od dłuższego czasu tylko zajmował mi miejsce w kosmetyczce, także postanowiłam się z nim pożegnać. 

Dokładna recenzja znajduje się tutaj: [KLIK] 

LASH SENSATIONAL WATERPROOF, MAYBELLINE
Ostatnia maskara, która nie znalazła się w ostatnim zestawieniu na temat tuszy do rzęs (Przegapiłeś? [KLIK]). Jest to produkt wodoodporny, który razem ze swoimi braćmi z tej samej firmy, znajdzie się w drugim wpisie z serii. Sam produkt ma silikonową szczoteczkę, która bezproblemowo wyczesuje rzęsy, równomiernie rozkłada produkt, a przede wszystkim nie skleja włosków. Jest gotowy od razu po otwarciu, co również uważam za plus. Rzęsy są kruczoczarne, delikatnie wydłużone i porządnie rozczesane. Aż żałuję, że tusz zaczął pozostawiać grudki na rzęsach i musiałam zaopatrzyć się w kolejne egzemplarze. 
Jego recenzja na pewno pojawi się na blogu, muszę jeszcze dokładnie przetestować trzeci produkt =)

PUDER RYŻOWY PRASOWANY, ECOCERA
Jak widać, pudełko nie wytrzymało presji częstych wyjazdów i uległo samodestrukcji - a wydawało się takie mocne i trwałe. Na szczęście zawartość mogłam jednak wylizać do końca, co jak widać wyszło mi bezbłędnie - puder zdecydowanie należy do moich tanich ulubieńców! Dobrze matuje i utrwala makijaż, sprawdza się przy cerach szybko przetłuszczających się, a przy tym nie zapycha, nie bieli i nie robi efektu ciastka na twarzy. Dogadywał się ze wszystkimi podkładami i kremami BB z jakimi go łączyłam, bezproblemowo się na nim rozprowadza róże i bronzery - super produkt! 
Kiedyś na pewno do niego wrócę, bo póki co korci mnie na testowanie nowości =) 

Dokładna recenzja znajduje się tutaj: [KLIK] 

SUPER+ BEBLASH BALM HOT PINK, SKIN 79
Ciekawy krem BB o bardzo jasnym kolorze, który ładnie stapia się z naturalnym kolorytem cery. Przynajmniej u mnie nie było odcięcia na szyi =) Niestety z tą wersją moja tłusta cera niezbyt się dogadała, ponieważ krem potrafił mi się mazać, wchodzić w załamania i rolować na skórze. Jego aplikacja zajmowała mi zdecydowanie więcej czasu, niż wersji pomarańczowej. Nakładanie pozostałych elementów makijażu również nie należało do najłatwiejszych, ponieważ produkt lubi się ścierać spod spodu. 
Drugi raz się nie spotkamy. 

Dokładna recenzja znajduje się tutaj: [KLIK]

SUPER+ BEBLASH BALM ORANGE, SKIN 79
I to już jest wersja, która polubiła się z moją skórą - nieco ciemniejsza, jednak nadal dobrze stapiająca się z moją cerą. Nie roluje się, nie wchodzi w załamania, nie znika z twarzy. Nałożenie pełnego makijażu nie stanowi tutaj problemu. Łatwo się go nakłada zarówno gąbeczką jak i palcami. Wytrzymuje większą część dnia, pod koniec lubi się nieco zetrzeć z brody czy skrzydełek nosa, jednak nie wymagajmy cudów od kremu BB =) Zresztą, pewnie część tych zatarć spowodowałam przez własną nieuwagę. Produkt nie zapycha, nie wywołuje podrażnień, używanie go do czysta przyjemność. 
Możliwe, że kiedyś kupię pełnowymiarowe opakowanie. 

Dokładna recenzja znajduje się tutaj: [KLIK]


CARBO DETOX, PEEL-OFF, BIELENDA
Maska, która bardzo pozytywnie mnie zaskoczyła, ponieważ w ogóle udało jej się zastygnąć na mojej skórze. Po zdjęciu skóra była mięciutka, mocno nawilżona i oczyszczona. Jedynie ten zapach spowodowany olejkiem eukaliptusowym możnaby trochę złagodzić, ponieważ drażni nozdrza i oczy. Po za tym - bardzo fajny produkt. 

Dokładna recenzja znajduje się tutaj: [KLIK]

HYDROŻELOWE PŁATKI POD OCZY, DERMO PHARMA 
W zasadzie nie był to taki zły produkt - ładnie się trzymał skóry, jednak działanie nawilżające miał dość mierne, mógłby mieć większą moc jak za tą cenę. 

Dokładna recenzja znajduje się tutaj: [KLIK]

MORELOWA MASECZKA NAWILŻAJĄCA, SANASE
Produkt, któremu ze względu na cenę postawiłam bardzo wysoką poprzeczkę, której niestety nie dał rady przeskoczyć. Maska z dodatkiem zmielonych pestek moreli bardziej przypomina peeling, wywołuje wyraźne pieczenie na twarzy (jednak nie podrażnia skóry, nie powoduje zaczerwienienia), a efekt nawilżająco - rozświetlający był taki - sobie. Fajnie przetestować tak drogi produkt, jednak rozczarowanie jest wtedy jeszcze większe. 

Dokładna recenzja znajduje się tutaj: [KLIK]

MASECZKA MASŁO KAKAOWE, ZIAJA & MASECZKA NAWILŻAJĄCA, MARON
Maseczki, które nie znajdą się w serii maseczkowej. Czemu? Ponieważ zużyłam je jako maski do stóp =) Ostatnio moje stopy wołają o porządne nawilżanie, a te produkty leżały już u mnie dłuższy czas. Nie wymagają zmywania, więc nałożyłam grubszą warstwę na stopy i czekałam na efekty. Zdecydowanie lepszym działaniem wykazała się maseczka od Ziai, która już po trzech użyciach sprawiła, że moje stópki wyglądały jak u niemowlaka - mięciutkie, delikatne, aż sama byłam zdziwiona. Osobiście bardzo polecam takie praktyki - maska kosztuje jakieś 2 złote, a starcza na 3 - 4 aplikacje i przynosi rewelacyjne efekty - lepsze od niejednego kremu do stóp! =) 

Oprócz tego udało mi się zużyć sporo próbek, w tym odżywkę z Lab One, która jakoś specjalnie mnie nie zachwyciła i koreański krem z SPF 50, który chętnie przygarnęłabym na lato. Fajnie nawilżał skórę, nie rolował się, nie bielił twarzy, nawet nie miał tego specyficznego zapachu, a świetnie sprawdzał się pod makijażem. Ponadto, jak zwykle zresztą, poszły waciki - jedno opakowanie z Rossmanna i jedno z Tesco. O ile te pierwsze są wszystkim znane i nie trzeba ich nikomu przedstawiać, to te drugie pozytywnie mnie zaskoczyły. Kosztowały niecałe 2 złote, a były miękkie, lekko zszyte i łudząco podobne do tych z Rossmanna

_________________________________________________________________________________

I to by było na tyle - może nie jest to tak oszałamiająco wielkie denko, jak to było ostatnim razem, ale jestem bardzo z niego zadowolona. Udało mi się w końcu wykończyć trochę kolorówki i zrobić w toaletce więcej miejsca na kolejne cuda do testowania. Sporo produktów okazało się być moimi ulubieńcami i z żalem wyrzucałam puste opakowania - do nich z pewnością jeszcze nie raz wrócę. Pozbyłam się też kilku bubli, z czego jestem zadowolona najbardziej - nigdy nie mam serca pozbyć się niezużytych produktów, więc z tym większą ulgą powitałam dno w tych opakowaniach =) 

A z jakich zużyć Wy jesteście najbardziej dumni? =) 

Do następnego wpisu,
SnuKraina =) 

8 komentarzy:

  1. Też skusiłam się w Niemczech na pomadkę Bee Natural i również szału nie zrobiła :P Tylko ja miałam wersję z granatem ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Uff, dobrze wiedzieć, że ktoś ma podobną opinię do mojej - przynajmniej wiem, że to nie ja jestem aż tak wybredna i marudna :D

      Usuń
  2. Sporo ciekawych produktów. Puder Ecocera uzywam od niedawna i też jestem zadowolona, a czarne mydło Nacomi mam ochotę wypróbować. Ciekawe jak się u mnie sprawdzi.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czarne mydło jest dość specyficzne, daje efekt bardzo tępej, piszczącej ale oczyszczonej cery. Mi się spodobało, szczególnie w połączeniu z korundem, bo moja cera niezbyt lubi się z enzymatycznymi peelingami. Daj znać jak Ci się sprawdziło :D

      Usuń
  3. Fajne zużycie :) Peeling solny mam i wstyd się przyznać - jeszcze nie zaczęłam go używać.
    U mnie właśnie ukazał się post z podsumowaniem października, więc zapraszam do mnie.
    Obserwuje i Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może moja pozytywna opinia zachęci Cię do otwarcia peelingu :D

      Usuń
  4. Tez bardzo lubię denka, pojedyncze recenzje nie zawsze mnie przyciągają :) ja miałam 2 pianki do mycia balea i bardzo je lubię, u mnie się sprawdziły. Mam skin różowy i w sumie niby jest okej ale nie sięgam po niego zbyt często :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że wykończyłam już różowy skin 79, jakoś specjalnie nie tęsknię :D
      Miło Cię tu widzieć, zapraszam częściej :D

      Usuń

Dziękuję za każdy pozostawiony komentarz i obserwację! Sprawiasz mi tym ogromną przyjemność =) Z wielką chęcią wpadnę też do Ciebie i się odwdzięczę. Nie martw się, z pewnością znajdę drogę =)

P.S. Pamiętaj, że pozostawiając komentarz, wyrażasz zgodę na przetwarzanie danych osobowych.