FIT ME!
- MATTE + PORELESS -
MAYBELLINE NEW YORK
Chociaż jestem po uszy zakochana w podkładzie HD Liquid Coverage od Catrice, to jednak cały czas kusi mnie testowanie nowości. W końcu nic nie jest niezastąpione =) Podkład Fit Me! towarzyszy mi od maja, a mimo to cały czas jest dla mnie ogromną niewiadomą - dlaczego? Zapraszam na wpis =)
Obietnice producenta:
Matujący podkład do twarzy Fit Me! Matte & Poreless dedykowany jest skórze tłustej i normalnej. Zapewnia matowy efekt przez cały dzień, ukrywa niedoskonałości i widoczne pory na twarzy. Pozbądź się nierównomiernej tekstury skóry! Postaw na komfort i naturalne wykończenie makijażu!
_________________________________________________________________________________
Informacje ze strony producenta.
Cena: 22,79 zł / 30 ml (Rossmann)
Skład:
AQUA, CYCLOHEXASILOXANE, NYLON-12, ISODODECANE, ALCOHOL DENAT., CYCLOPENTASILOXANE, PEG - 10 DIMETHICONE, CETYL PEG/PPG-10/1 DIMETHICONE, PEG-20, POLYGLYCERYL-4 ISOSTEARATE, DISTEARDOMONIUM HECTORITE, PHENOXYETHANOL, MAGNESIUM SULFATE, DISODIUM STEAROYL GLUTAMATE, HDI/TRIMETHYLYLOL HEXYLLACTONE CROSSPOLYMER, TITANIUM DIOXIDE [NANO]/ TITANIUM DIOXIDE, METHYLPARABEN, ACRYLONITRILE/ METHYL METHACRYLATE/ VINYLIDENE CHLORIDE COPOLYMER, TOCOPHEROL, BUTYLPARABEN, ALUMINUM HYDROXIDE, ISOBUTANE, ALUMINA, SILICA, GLYCERIN, PENTAERYTHRITYL TETRA-DI-T- BUTYL HYDROXYHYDROCINNAMATE [+/- MAY CONTAIN CL 77891/ TITANIUM DIOXIDE CL 77491, CL 77492, CL 77499/ IRON OXIDES]
Moje wrażenia:
Znamy się z tym podkładem już blisko 5 miesięcy, a nadal mam względem niego mieszane uczucia. W pierwszej kolejności urzekł mnie jego kolor - jasny, w żółtej tonacji. Po prostu idealny dla mojej skóry (po za tym w kolekcji znajdziemy jeszcze 5 czy 6 odcieni). Zaciekawiła mnie również jego formuła, która choć płynna, w trakcie rozcierania staje się pod palcami wyczuwalnie sucha. Była to dla mnie prawdziwa nowość - większość podkładów do cery tłustej czy mieszanej jakie znam, są zdecydowanie tłuste bądź oleiste.
Sam podkład zamknięty został w wyciskanej tubie, co akurat niezbyt mi się podoba - otwarcie się brudzi, ciężko mi wylać odpowiednią ilość podkładu na rękę. Tyle jego szczęścia, że otwór jest na tyle mały, że podkład nie wylewa nam się z zakrętki od razu po otwarciu opakowania.
Produkt, choć okrzyknięty matowym, na skórze wygląda na bardzo rozświetloną satynę. W moim przypadku bez dobrego pudru matującego ani rusz. Wygląda bardzo naturalnie, najwygodniej nakłada mi się gąbeczką, chociaż nałożony palcami czy pędzlem nie wygląda źle. Krycie ma średnie - zakryje drobne niedoskonałości czy małe znamiona, jednak jeżeli oczekujecie efektu nieskazitelnie czystej skóry, to nie tutaj. Z rozszerzonymi porami radzi sobie nieźle - nie wchodzi w nie, nie uwidacznia ich, delikatnie je zakrywa. Uważajcie jednak z bazami, ponieważ nie z każdą się dogaduje, na bazie z Innisfree się rozjeżdża i nie daje nałożyć.
Na skórze mieszanej ze skłonnością do przetłuszczania się wytrzymuje te standardowe 8 godzin, jednak nie wygląda aż tak nieskazitelnie. Przy dobrym pudrze matującym świecenie się jest zauważalne, jednak dość naturalne i nie wymagające dokładania pudru. Wszystkie kolejne produkty do makijażu nakładają się na niego bez zarzutu. Niestety produkt ma tendencję do ścierania się, w moim przypadku okropnie się rolował pod noskami okularów i na policzkach w miejscu zetknięcia z oprawkami (na nosie zawsze nakładam minimalną ilość i chociaż to normalne, że podkład się tam ściera, to jeszcze żaden nie wyglądał tak okropnie), a także ścierał się z brody czy przy skrzydełkach nosa. Warto też dodać, że nie zastyga on w pełni. Nawet po kilku godzinach, gdy dotkniecie się dłonią lub próbujecie się zmatowić bibułkami, to widać na nich pozostałości podkładu. Niestety, ma również tendencję do podkreślania suchych skórek. Może nie wynajduje ich na siłę, jednak jeżeli macie jakąś drobną rankę, zadrapanie, czy suche miejsce na skórze, na pewno zostanie ono uwidocznione.
Nasze pierwsze starcia nie należały do tych udanych - chociaż podkład ładnie wyglądał na skórze, rzeczywiście nie robił efektu maski i wytrzymywał te standardowe 8 godzin na twarzy, to okropnie mnie zapychał. Rano nakładałam makijaż, a po południu miałam nowe, widocznie niedoskonałości na skórze. Za każdym razem odkładam go na czas wyleczenia zmian i próbowałam znów - za każdym razem to samo. Po jakimś miesiącu czy dwóch, zła zakopałam go na dnie kosmetyczki. Jest to przestroga dla osób o wrażliwej, skłonnej do wyprysków cerze - jeżeli planujecie go używać, dobrze to przemyślcie. Jeżeli już go kupiłyście, uzbrójcie się w dobrą, przeciwtrądzikową pielęgnację.
Drugie starcie było niewiele lepsze. Sięgnęłam po niego ponownie, gdy mój ukochany Catrice powoli zaczynał sięgać dna. Może tym razem, na innej pielęgnacji, zadziała lepiej, a ja nie będę musiała go wyrzucać do kosza? Ponownie zachwyciłam się jego kolorem. Jednak tym razem zauważyłam coś jeszcze - podkład ma delikatne skłonności do oksydowania. Może nie robi mi na skórze pomarańczki, jednak świeżo nałożony idealnie stapia się z kolorem szyi, a po chwili robi mi się delikatne, bardziej różowe odcięcie. Na szczęście odrobina rozjaśniającego pudru robi w tym momencie robotę.
Widzicie? Różnica jest na prawdę minimalna, jednak gdy znajdzie się coś idealnie pasującego, a to się po chwili zmienia, to można zwariować =) Obecnie używam go na co dzień. Może nie był drogi, ale mimo wszystko szkoda jest mi go wyrzucić. Podkład ma dokładnie 12 miesięcy na zużycie od momentu otwarcia, także liczę, że uda mi się go pokazać w denku jako puste opakowanie. Moja obecna pielęgnacja składa się z miliona produktów antytrądzikowych, i póki co nie zauważyłam, żeby robił mi krzywdę.
Dlaczego wciąż nie jestem do niego przekonana? Ponieważ trudno mi jest przewidzieć, co też ten produkt mi wywinie w danym dniu. Na pewno nie jest to dla mnie "pewniak", którego nałożę w ciemno i pójdę dalej. Każda przeze mnie wytknięta wada nie zdarza się bowiem zawsze - jednego dnia zmienia mi odcień, innego nie. Raz rozjeżdża się na skórze, innego dnia wygląda perfekcyjnie. Czasami wygląda szalenie naturalnie i wytrzymuje każde warunki atmosferyczne, czasami po 6 godzinach mogę wyglądać jak kula dyskotekowa z niedoskonałościami w gratisie. A najgorsze jest to, że nie mam najmniejszego pomysłu skąd te anomalie. Używam go regularnie od jakiegoś miesiąca, podczas którego nie zmieniłam nic w codziennej pielęgnacji. Kompletnie nie mam na niego pomysłu i już nie raz zdarzało mi się zmywać go z twarzy na ostatnią chwilę i nakładać coś innego.
Znacie? Używacie?
Piszcie, jak Wam się sprawuje =)
_________________________________________________________________________________
Do następnego wpisu,
SnuKraina =)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za każdy pozostawiony komentarz i obserwację! Sprawiasz mi tym ogromną przyjemność =) Z wielką chęcią wpadnę też do Ciebie i się odwdzięczę. Nie martw się, z pewnością znajdę drogę =)
P.S. Pamiętaj, że pozostawiając komentarz, wyrażasz zgodę na przetwarzanie danych osobowych.