Dobry humor mnie nie opuszcza! =) Na fali kolejnych sukcesów wypadałoby w końcu wspomnieć o czymś miłym i przyjemnym. Dlatego dzisiaj przygotowałam dla Was wpis dotyczący ulubieńców minionego miesiąca.
A nie było to wcale takie proste! Większość kosmetyków z czerwca skradło moje serce, jednak udało mi się wyłowić z nich perełki, które naprawdę są godne Waszej uwagi =D
Od dobrych dwóch miesięcy zachwycam się tuszem do rzęs od Golden Rose - Infinity Lash. Kupiłam go z polecenia jednej z Was i był to strzał w dziesiątkę! Tusz pięknie podkreśla rzęsy, pogrubia je i wydłuża. Ma głęboki czarny kolor i jego równomierne nałożenie nie sprawia najmniejszego kłopotu.
Jednak nie to przesądziło o jego miejscu w tym wpisie. Jestem totalnie zachwycona tym, jak ten produkt radzi sobie z upałami! Chociaż do wodoodporności mu daleko, to jeszcze nie zdarzyło mi się, żebym znalazła pod okiem jakikolwiek osyp czy rozmazaną pandę. A używałam go w te najwyższe temperatury! I wcale nie trzeba się męczyć, żeby go zmyć, wystarczy zwykły micel i całość tuszu schodzi bez najmniejszego problemu. Super produkt! =D
Skoro już zaczęłam od kolorówki, to może dokończmy ten temat. Drugim produktem, po który sięgam z ogromną chęcią i używam podczas wszystkich ostatnich makijaży jest korektor od Lovely. Mały, niepozorny, jednak o wielkiej mocy!
Recenzja korektora: [KLIK] |
Liquid Camouflage pięknie kryje, a przy tym nie obciąża skóry pod oczami. Nie podkreśla jej faktury, nie uwydatnia zmarszczek, nie tworzy nowych i nie migruje po twarzy w ciągu dnia. Raz przypudrowany trzyma się nienagannie do zmycia, kosztuje grosze i z łatwością się rozprowadza. Czego chcieć więcej?
Teraz z czystym sumieniem mogę przejść do mojej ukochanej pielęgnacji. Czerwiec był dość przewrotnym miesiącem. Raczył Nas zarówno pustynną aurą, jak i nagłym ochłodzeniem i deszczem. Taka pogoda sprawia, że moja skóra sama nie wie czego chce i jest dość kapryśna. Wiecie - serum jest za lekkie, krem jest za ciężki ... Ciężko trafić w coś, co pomoże, a nie zrobi krzywdę.
Takim wybawieniem okazał się lekki krem do skóry tłustej i mieszanej od Make Me Bio. Jego recenzja pojawi się dopiero w połowie lipca, ale już teraz mogę Wam zdradzić kilka sekretów na temat tego gagatka =D
Kremik wcale nie jest taki lekki, jak nazwa mogłaby sugerować. Jest to bogaty, gęsty krem, który jakimś cudem dogaduje się z moją cerą nawet w te 30 stopniowe upały i nie spływa ze mnie wraz z potem. Świetnie nawilża (na noc używam go prawie jako maski, nakładając dość grubą warstwę), nie zapycha, pozostawia na skórze przyjemny dla oka satynowy poblask. I sprawdza się nawet pod makijażem. Dla mnie to prawdziwe odkrycie =)
Pozostając przy pielęgnacji twarzy, chciałabym Wam polecić maseczkę, która szczególnie utkwiła mi w pamięci. Jest to oczywiście Juicy Jelly Mask od Bielendy w wersji zielonej - oczyszczającej, na bazie kiwi i kaktusa.
Recenzja maseczki: [KLIK] |
Maseczka ma przyjemnie chłodzącą, żelową konsystencję i cudowny zapach oparty na męskich perfumach. Jej działanie jest dwojakie - ilość zawartych w niej drobin pozwala na wykorzystanie tego produktu jako peelingu, ale pozostawiona na skórze na zalecane 15 minut świetnie ją oczyszcza, zwęża pory i wizualnie poprawia wygląd cery. Zdrowy blask i poprawę kolorytu widać już z daleka, a samo nawilżenie, gładkość i miękkość są widoczne gołym okiem. Cudeńko =D
Ostatnim, piątym już produktem jest szampon do włosów. I z tego co zdążyłam zauważyć w komentarzach pod recenzją, jest to nie tylko mój ulubieniec =D
Recenzja szamponu: [KLIK] |
Produkt ten nie tylko świetnie radzi sobie z oczyszczaniem włosów i skóry głowy, ale również zauważalnie zwiększa objętość fryzury i przedłuża jej świeżość. Dla osób takich jak ja, które włosy muszą myć codziennie, a na dodatek nie lubią bawić się w ich układanie jest to rozwiązanie idealne =D Do tego szampon jest tani, łatwo dostępny i ma przepiękny zapach owoców tropikalnych. Z pewnością spotkamy się jeszcze nie raz!
U mnie to wszystko. Dajcie znać, co skradło Wasze serca w tym letnim miesiącu =)
Pozdrawiam Was Gorąco!
SnuKraina =)
These are really interesting and unusual products.
OdpowiedzUsuńhttps://elenabienvenido.blogspot.com/
tę maseczkę z Bielendy mam na liście zakupow :)
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że sprawdzi Ci się tak samo dobrze jak mi :)
UsuńNapiszę po raz setny, że kusi mnie Juicy Jelly i Featherlight :D
OdpowiedzUsuńWiem, że w ostatnich postach jestem dosyć monotematyczna =) Ale to raczej dobrze, bo przynajmniej widać, że produkty się sprawdzają i warto o nich mówić =)
UsuńŚwietni ulubieńcy, mi niestety (jeszcze!) wszystkie z nich są bliżej nieznane :)
OdpowiedzUsuńJeszcze? =P To z którymi zamierzasz się poznać? :D
UsuńZnam korektor od Lovely i bardzo go lubię :)
OdpowiedzUsuńGenialny jest! :D
UsuńTę maseczkę z Bielendy mam cały czas na uwadze i chcę ją kupić :)
OdpowiedzUsuńPolecam z całego serducha! :D
UsuńTusz wygląda super, ma fajną szczoteczkę. Tusze z GR są niedoceniane, a szkoda bo mają wiele fajnych. Korektor uwielbiam, jest nie do zdarcia. Czasem po wielu godzinach podkład mi zjedzie a korektor pod oczami nadal się trzyma :)
OdpowiedzUsuńZgadzam się i z jednym i z drugim! =)
UsuńChyba się skuszę na ten korektor jak będę w PL :D Maski Bielendy na pewno kupie ;p
OdpowiedzUsuńA szampon Alterra ma jeden ogromny minus - za małe opakowanie! :D Zużyłam już chyba ze 3 opakowania i chcę więcej :D
Z tymi opakowaniami Alterry w pełni się zgadzam! Przelałam trochę do wyjazdowej buteleczki i w zasadzie już pusto :D
Usuń