2018/07/11

MAKE ME BIO - LEKKI KREM DO CERY TŁUSTEJ I MIESZANEJ FEATHERLIGHT / PEREŁKA OD MISUN.PL

LEKKI KREM DO CERY TŁUSTEJ I MIESZANEJ
- FEATHERLIGHT -
MAKE ME BIO


Latem najchętniej sięgam po serum i inne, lekkie produkty. Kremów raczej unikam, bo w wysokich temperaturach najzwyczajniej w świecie spływają mi z twarzy. Dlatego dzisiejsza gwiazda programu tak bardzo mnie zaskoczyła, bo mimo swojej gęstej konsystencji, idealnie dogaduje się z moją cerą! 



Obietnice producenta

Błyszczeć powinnaś Ty, a nie Twoja skóra. A to zapewni idealny krem do cery tłustej i mieszanej. Harmonijna kompozycja olejku z grejpfruta i wody z kwiatu gorzkiej pomarańczy tonizuje, normalizuje i rozjaśnia cerę. Krem również doskonale ujędrnia i wzmacnia skórę dzięki właściwościom zawartego w nim olejku z orzechów laskowych. Nawilżenie zapewnia zaś dodatek olejku jojoba. Krem szybko się wchłania, wnikając głęboko w skórę. Lekka konsystencja zapewnia intensywną pielęgnację bez obciążania skóry. 

Cena: 68,99 zł / 60 ml, do kupienia w drogerii Misun [KLIK]

Skład


Moje wrażenia

Krem zamknięto w szklanym słoiczku, co może i ładnie wygląda, ale nie do końca mnie przekonuje. W dobie tubek, pompek i innych, wymyślnych dozowników wkładanie palców do opakowania z produktem powoduje mój wewnętrzny sprzeciw. Zaopatrzenie się w szpatułkę niewiele tu pomaga, ale... Na szczęście produkt samym swoim działaniem zachęca, by jednak go z tego słoiczka wydobyć =D No i zapach gorzkiej, pomarańczowej skórki również mnie urzekł! 

Konsystencja tego produktu nieco kłóci mi się z określeniem lekka, jednak na skórze odczucie jest już zupełnie inne. Krem pod palcami jest wyczuwalnie gęsty i bogaty. Dokładnie taki, po który bez wahania sięgnęłabym w grudniu czy styczniu. Jednak nałożony na twarz wchłania się błyskawicznie i pozostawia jedynie delikatne, satynowe wspomnienie. Nic się nie lepi, nic się nie błyszczy, nie ma śladu po tłustym kremie. Jest to natomiast produkt, który mimo ekspresowej wchłanialności, pozostawia na skórze przyjemne uczucie nawilżenia. 


Jak na produkt o takiej konsystencji, rozprowadza się kompletnie bezproblemowo i w żadnym stopniu nie utrudnia aplikacji kolejnych produktów. Nie ważne, czy pielęgnacyjnych, czy też makijażowych. Bo muszę Wam powiedzieć, że podkład i cała reszta kolorowej świty trzyma się na tym kremie zaskakująco dobrze. Wiadomo, nie nakładam go tyle, ile na noc (kiedy kompletnie go sobie nie żałuję), ale w zupełności wystarcza to, by moja skóra była nawilżona i zaopiekowana. 

A skoro przeszliśmy już do opieki, to może porozmawiajmy o tym, co ten krem tak naprawdę robi. Świetnie nawilża i odżywia skórę - o tym już wspominałam nie raz i nie dwa. Przynosi suchej lub podrażnionej skórze ulgę i ukojenie, co w moim przypadku ma miejsce przy dłuższej słonecznej ekspozycji bądź maseczkowych eksperymentach. Sprawia, że jakość skóry szybuje w górę i to zauważalnie. Wiecie, niby mam 25 lat i starzenie się mojej skóry to ostatnie, o czym myślę. A jednak skóra staje się jakby bardziej jędrna, jej struktura bardziej zbita... Ten krem ewidentnie czyni cuda =D 


A wiadomo, że skóra dobrze wypielęgnowana wydaje się być młodsza i zdrowsza. Pełna promiennego, wewnętrznego blasku nie potrzebuje nawet makijażu. Jeśli jednak się na niego zdecyduję, krem nie przyspiesza przetłuszczania się skóry ani nie doprowadza moich artystycznych wyczynów do ruiny. Używam go od dobrego miesiąca codziennie rano i wieczorem i z rozpaczą stwierdzam, że zużyłam połowę słoiczka. A w cale nie mam ochoty się z tym kremem rozstawać =D 


Dzisiejszy wpis powstał we współpracy z drogerią Misun [KLIK], jednak nie miało to najmniejszego wpływu na moją opinię. Doskonale wiecie, że wtedy działalność mojego bloga nie miałaby najmniejszego sensu =) 

Odwiedź drogerię: [KLIK]
Drogeria Misun rozpoczęła swoją działalność niedawno, jednak jej asortyment jest na tyle interesujący, że warto Wam o niej wspomnieć. Znajdziecie tam przede wszystkim kosmetyki polskie, koreańskie i rosyjskie, które bazują na naturze. Sama nazwa pochodzi od koreańskich słów Mi Sun, które oznaczają piękno i dobroć. Dla mnie to reklama sama w sobie, a zarazem ideologia, która powinna przyświecać każdej z Nas. 

Asortyment drogerii jest bardzo ciekawy i rozbudowany. Na internetowej półce ramię w ramię stoją Vianek, Nacomi, Fitomed ale też Innisfree, Mizon czy Natura Siberica. Ceny nie wywołują nocnych koszmarów, a ja przynajmniej wiem, skąd będę zamawiać moją ukochaną maseczkę oczyszczającą z wulkaniczną glinką (Recenzja: [KLIK], Zakupy: [KLIK]) =D 

Robiliście już tam zakupy? Ja się właśnie przymierzam =D 

Pozdrawiam Was Gorąco,
SnuKraina =) 



12 komentarzy:

  1. jeszcze nic nie miałam z tej marki, opakowanie śliczne i działanie zachęcające, strona ma super ofertę :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dla mnie to tez pierwszy produkt tej marki, ale zdecydowanie mam ochotę na więcej =)

      Usuń
  2. Nie udało mi się jeszcze dorwać nigdy żadnego kosmetyku tej marki, ale ten cudak brzmi zachęcająco :)

    OdpowiedzUsuń
  3. This seem like an amazing product!

    OdpowiedzUsuń
  4. Akurat dzisiaj mi mignęło zdjęcie tego kremu na mintishopie i od razu pomyślałam że fajne opakowanie. Ja też zdecydowanie bardziej wolę lekkie konsystencje ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na lato zdecydowanie wolę lekkie serum ale ten krem ma coś w sobie. Pod palcami gęsty i treściwy na skórze staje się dużo lżejszy, co bardzo mi się podoba =)

      Usuń
  5. Z Make Me Bio znam tylko wodę różaną i wodę z czystka, muszę się bliżej przyjrzeć tej marce ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Krem mnie mega pozytywnie zaskoczył! Też mam w planie zapoznać się z nimi bliżej =)

      Usuń

Dziękuję za każdy pozostawiony komentarz i obserwację! Sprawiasz mi tym ogromną przyjemność =) Z wielką chęcią wpadnę też do Ciebie i się odwdzięczę. Nie martw się, z pewnością znajdę drogę =)

P.S. Pamiętaj, że pozostawiając komentarz, wyrażasz zgodę na przetwarzanie danych osobowych.