Nawet nie zdążyłam się obrócić, a tu się nowy miesiąc zaczął! Kwiecień przyniósł sporo nowości, zarówno tych w życiu (wiecie, że ostatnie malowanie mieszkania już za nami? =D), jak i kosmetycznych. Muszę przyznać, że niejedną buteleczkę i niejeden słoiczek udało mi się w kwietniu otworzyć i sprawdzić.
Co spośród tych wszystkich produktów skradło moje serce w stu procentach? Zapraszam na szybki przegląd piątki miesiąca, czyli pięciu ukochanych przeze mnie kosmetyków w kwietniu 2018! =)
Kwiecień wprowadził do naszego życia zdecydowanie więcej słońca i ciepła niż mieliśmy okazję doświadczyć w poprzednich miesiącach. Pogoda zrobiła się praktycznie letnia, więc i mój makijaż musiał ulec drobnej zmianie. Na ratunek zgrzanej skórze pośpieszył więc krem BB od Skin 79 w najjaśniejszym dostępnym odcieniu - dark panda.
Krem charakteryzuje się bardzo twarzowym kolorem o żółtej tonacji i pięknie stapia się ze skórą. Przypudrowany utrzymuje mat przez cały dzień i mimo upałów wytrzymuje na skórze aż do wieczora bez warzenia się czy ścierania. Jego dobre krycie bardzo pozytywnie mnie zaskoczyło. Używam go w sumie od niedawna, ale pokochałam go na tyle, by znaleźć mu miejsce w ulubieńcach, bo na osobny wpis na jego temat jest jeszcze trochę za wcześnie.
Puder bananowy z Bell [KLIK]. Gdy go kupowałam, byłam do niego bardzo sceptycznie nastawiona, na szczęście zupełnie niepotrzebnie. Puder ma jasny, delikatnie żółtawy kolor, który świetnie sprawdza się do utrwalania korektora pod oczami, dodając mu tym samym mocy w walce z cieniami i zasinieniami. Lubię też traktować go jako puder wykończeniowy - dużym, puchatym pędzlem omiatam środek twarzy, co dodaje cerze blasku i zdrowego kolorytu. Chociaż gości w moich zbiorach od jakiś dwóch tygodni, to już widać drobne ubytki w wytłoczeniach =)
Na miniaturze widnieje też pomadka z nowej serii soft & matte od Golden Rose. Chociaż nie mieści się w tytułowej piątce, to chcę Wam napomknąć, że kolor no. 111 [KLIK] gościł w kwietniu na moich ustach zdecydowanie najczęściej.
Wiem wiem, kuszę Was tym produktem od dłuższego czasu, a recenzji jak nie było tak nie ma. Ale spokojnie, zaplanowałam ją 9 maja, więc wyczekujcie =) A póki co znowu się powtórzę =) Olejek z czarnuszki zastąpił mój dotychczas używany jedwab do włosów z firmy Marion. Stosuję go na mokre włosy tuż po umyciu, skupiając się głównie na końcówkach, a resztki produktu wcierając na całej długości włosa.
Olejek przede wszystkim ułatwia mi rozczesywanie włosów, które są coraz dłuższe, a co za tym idzie - coraz bardziej kłopotliwe. Nawet przy codziennym używaniu nie ma żadnych niepokojących oznak! Włosy są mięciutkie, lśniące i odżywione. Pięknie się układają, nie puszą się ani nie elektryzują. Chociaż i tak największym sukcesem jest to, że pomimo swojej oleistej formuły, produkt nie przyspiesza przetłuszczania włosów ani ich nie obciąża. Prawdziwe cudo =)
Oczywiście nie mogłabym zapomnieć o kremie my wonder balm od Miya Cosmetics [KLIK], który skradł moje serce i okazał się być niezastąpiony podczas tygodniowego pobytu poza domem. Sprawdził się zarówno jako krem do rąk, stóp i całego ciała porządnie nawilżając i regenerując naskórek, ale również jako krem na noc. Nawet przy dłuższym stosowaniu krem nie spowodował u mnie wysypu niedoskonałości, a pięknie odżywił i zregenerował moją skórę po spotkaniu z niekoniecznie dobrym kremem do twarzy. Moim zdaniem prawdziwy sztos =D
Na deser zostawiłam sobie moją perełkę, którą chwaliłam się już przy okazji nowości kosmetycznych kwietnia. Nowe dzieciątko dołączyło do mojej perfumowej rodzinki i jest nim zapach od Jo Malone! Wersja pomegranate noir chodziła za mną od lutego, gdy po raz pierwszy miałam okazję ją powąchać i za sprawą moich rodziców nareszcie należy do mnie =)
Zapach jest bardzo interesujący, zarówno słodki i kobiecy, ale ma w sobie odrobinę męskiego pazura. Czuć go przede wszystkim na początku, gdy po spryskaniu ciała na prowadzenie wysuwają się nuty różowego pieprzu i słodkiego granatu. Dopiero z czasem zapach dojrzewa, staje się słodszy i pierwsze skrzypce przejmuje kwaśna malina i słodka śliwka.
Trochę się obawiałam, ponieważ przed ostatecznym zakupem naczytałam się wielu negatywnych komentarzy dotyczących trwałości tej wody toaletowej. Na szczęście na mnie te perfumy utrzymują się calutki dzień, a na ubraniach są wyczuwalne jeszcze dłużej. Zdecydowanie Pomegranate Noir to mój zapach tej wiosny, może nawet lata =)
Tworzenie piątki miesiąca zawsze bardzo poprawia mi humor. Uwielbiam opowiadać Wam o produktach, które mi się sprawdziły i do których z przyjemnością wracam. Dajcie znać, jaki kosmetyk w kwietniu okazał się Waszym ulubieńcem, jestem tego bardzo ciekawa =)
Pozdrawiam Was Gorąco!
SnuKraina =)
Znam tylko puder Bell :)
OdpowiedzUsuńPrzyznaję, że im się udał 😊
UsuńJestem bardzo ciekawa tego zapachu.
OdpowiedzUsuńMoja nowa miłość ❤ Jest dostępny w większych Douglasach, jakbyś chciała poznać go bliżej 😊
UsuńUwielbiam olejek z czarnuszki :)
OdpowiedzUsuńJa też! 😁
UsuńNie znam tych produktów. Marzą mi się perfumy jo malone :)
OdpowiedzUsuńNa mnie podziałały wszystkie ochy i achy w necie, a jak poczułam tą wersję to przepadłam 😁
UsuńŻadnego z tych kosmetyków niestety nie miałam.
OdpowiedzUsuńA może coś cię zaciekawiło albo chcesz się pochwalić swoim ulubieńcem? 😁
UsuńZastanawiałam się ostatnio nad tym pudrem z Bell...w takim razie muszę sobie go sprawić:D
OdpowiedzUsuńpozdrawiam serdecznie z nad filiżanki kawy:)
Za taką niską cenę to nic, tylko brać 😁
UsuńTen cudaczek z Bioelixire to też mój ulubieniec :) A w poprzednim miesiącu największym ulubieńcem okazały się perfumy Avon Pure for Her, które pokochałam z całego serducha :)
OdpowiedzUsuńNa olejek zdecydowałam się po Twojej recenzji 😀
UsuńZabawne, że najjaśniejszy odcień nazywa się Dark panda :D Nazwa sugeruje, że jest ciemny :D
OdpowiedzUsuńTo fakt 😁 chociaż kolory dobrze stapiają się ze skórą a każda wersja ma swoją dodatkową właściwość - rozświetlającą, nawilżającą i jeszcze jakąś 😁
UsuńŻałuję, że nie udało mi się dotrzeć do Hebe w czasie promocji na kremy BB ze Skin79 :( bo chętnie bym któryś przetestowała... No nic, widocznie tak miało być i musiałam się trochę wstrzymać z ów zakupem :)
OdpowiedzUsuńMi do Hebe też było nie po drodze niestety, swój egzemplarz kupiłam z Douglasie za 49 złotych =)
Usuń