Węgiel aktywny jako składnik produktów kosmetycznych w całości opanował drogeryjne półki. Znajdziemy go nie tylko w kremach, serum czy toniku, ale również w szamponach czy żelach pod prysznic. Ostatnio pojawił się nawet w chusteczkach do demakijażu =)
Te ostatnie zawsze traktowałam jako produkt kompletnie bezużyteczny, jednak kiedy w moje ręce trafiły trzy różne egzemplarze od razu wiedziałam, że będzie z tego wpis. Jak myślicie, czy którakolwiek z trzech widniejących na zdjęciu wersji chusteczek micelarnych odmieniła moje zdanie?
Zamysł tego typu produktów polega na tym, że poprzez delikatne pocieranie skóry już wilgotną chusteczką będziemy w stanie zmyć makijaż. Dodatek węgla aktywnego powinien absorbować toksyny i zanieczyszczenia z powierzchni skóry. Idealny pomysł na leniwe wieczory bądź wyjazd dla posiadaczek cer tłustych, trądzikowych czy mieszanych. Czy rzeczywiście?
W pierwszej kolejności sięgnęłam po produkt rodzimej marki - Marion. Już niejedne chusteczki od nich miałam i z reguły przedstawiały się one dość podobnie, więc i tutaj nie było zaskoczenia.
W opakowaniu znajdziemy 15 sztuk niewielkich rozmiarów chusteczek. Swoje kupiłam za 4,37 zł w drogerii internetowej wizaż24 [KLIK]
Skład:
AQUA, PEG-7 GLYCERYL COCOATE, LAURETH-7 CITRATE, METHYLPROPANEDIOL, POLYSORBATE 20, CHARCOAL POWDER, PANTHENOL, BAMBUSA VULGARIS LEAF/ STEM EXTRACT, PROPYLENE GLYCOL DICAPRYLATE/ DICAPRATE, POLYGLYCERYL - 10 STEARATE, POLYGLYCERIN - 10, POLYGLYCERYL - 10 MYRISTATE, SODIUM DEHYDROACETATE, PHENOXYETHANOL, ETHYLHEXYLGLYCERIN, ALLANTOIN, SODIUM BENZOATE, PARFUM, TRETHANOLAMINE, CITRIC ACID
Moje wrażenia:
Chusteczki, jak to chusteczki zamknięte zostały w tradycyjnym, plastikowym opakowaniu z zaklejanym otworem. Małe, poręczne i nie sprawiające problemów. Łatwo się z niego wydobywa pojedyncze sztuki, a same chusteczki nie zdążyły wyschnąć w trakcie używania.
Chociaż rozmiarowo były najmniejsze, to jednak spośród wszystkich trzech były najbardziej mięsiste i miękkie w dotyku. Chociaż określenie "miękkie" powinno być traktowane z przymrużeniem oka, bo jeszcze nie spotkałam się z takimi naprawdę miękkimi chusteczkami, przy których nie miałabym wrażenia pocierania papierem ściernym =)
W kwestii poziomu nasączenia Marion zdecydowanie przegrywa. Chusteczki są ledwie wilgotne i o ile nadają się do porannego przetarcia skóry zamiast porządnego mydła, to żeby zmyć makijaż bez uszczerbku na zdrowiu musiałabym zużyć chyba całe opakowanie.
Dodatkowym minusem jest tutaj zapach. Pewnie niejedna z Was używała już węglowych kosmetyków i spotkała się z tym słodko - mdłym zapaszkiem imitującym owoce. Nie cierpię go, a ten płyn właśnie tak pachnie i chociażby przez to drugi raz po nie nie sięgnę.
Drugie na tapet wjechały chusteczki z niemieckiej drogerii DM. Myślę, że Balea jest Wam bardzo dobrze znana i nie muszę przedstawiać tej marki =) Po ogromnej miłości do węglowych maseczek w płacie zażyczyłam sobie właśnie chusteczki. Kto wie? Może zmienią moje podejście do tego typu kosmetyków? =)
W przypadku produktu marki Balea zapłacimy 0,95 EUR za 25 sztuk [KLIK]. Jeżeli zagłębimy się w tajemnice internetu, znajdziemy je również w ofercie niektórych sklepów sprowadzających kosmetyki z Niemiec.
Skład:
AQUA, GLYCERIN, PHENOXYETHANOL, SODIUM BENZOATE, PARFUM, COCO-GLUCOSIDE, SODIUM COCOAMPHOACETATE, BENZOIC ACID, XANTHAN GUM, DEHYDROACETIC ACID, PROPYLENE GLYCOL, CUCUMIS SATIVUS JUICE, CHARCOAL POWDER, PHOSPHORIC ACID, POTASSIUM SORBATE, SODIUM SULFITE
Moje wrażenia:
Chusteczki Balea są nieco większe od Marion, mniej mięsiste i chyba najbardziej szorstkie ze wszystkich. Rekompensuje to niezły poziom nasączenia, dzięki któremu przy delikatnym pocieraniu nie mamy wrażenia, że zedrzemy sobie skórę =)
Zapach również określam jako najprzyjemniejszy - delikatny, kwiatowy, nie narzucający się. Jednak dalej nie wiem, jak delikatnie musiałabym się malować, żeby w miarę zadowalająco i bezboleśnie zmyć nimi makijaż. Chociaż w ogólnym rozrachunku to właśnie z nich jestem najbardziej zadowolona.
Chociaż przebrnęliśmy dopiero przez 2/3 omawianych produktów, i żaden z nich nie spełnił jeszcze swojego tytułowego zadania, to jedno jest tutaj na plus. Żaden z przedstawionych dzisiaj kosmetyków nie uczulił mnie, nie podrażnił, nie wywołał zapchania. Często używałam tych chusteczek do przecierania wrażliwych okolic dookoła oczu i również nie zauważyłam żadnych niepokojących zjawisk.
Natomiast kokarda z chusteczki Balea przedstawia się tak:
Nawet na zdjęciu widać prześwity w materiale =)
Ostatnie do starcia stanęły chusteczki z niemieckiej drogerii Rossmann, marki Isana. Wydaje mi się, że w polskich drogeriach ten produkt nie jest dostępny, a przynajmniej nie widzę go w obecnej ofercie sklepu internetowego.
W opakowaniu również znajdziemy 25 sztuk i zapłacimy za nie 0,95 EUR [KLIK]. Isana jest zdecydowanie mniej rozchwytywaną marką, przez co znalezienie tych chusteczek w polskich sklepach może być trudne, jednak myślę, że całkiem możliwe.
Skład:
AQUA, DISODIUM COCAMPHODIACETATE, SODIUM BENZOATE, PHENOXYETHANOL, SODIUM DEHYDROACETATE, TOCOPHERYL ACETATE, PARFUM, SODIUM CHLORIDE, GLYCERIN, PROPYLENE GLYCOL, BENZOIC ACID, DEHYDROACETIC ACID, CHAMOMILLA RECUTITA FLOWER EXTRACT, CHARCOAL POWDER, BENZYL SALICYLATE, CITRONELLOL, LINALOOL.
Moje wrażenia:
Gdyby nie zapach, uznałabym, że to dokładnie te same chusteczki, które znalazłam w opakowaniu Balea. Tak samo szorstkie, tak samo dobrze nasączone... Jedynie ten zapach już nie jest taki świetny. Ten jest bardziej duszący. Takie ni to mydło, ni to alkohol... Sama mam problem, żeby lepiej go określić, po prostu mi się nie podoba.
A jeżeli chodzi o kwestię przydatności podczas zmywania makijażu, to nietrudno się domyślić jaka jest moja opinia. Jeżeli znacie jakiekolwiek chusteczki, które się do tego nadają to koniecznie dajcie mi znać. Najlepiej, póki co, wypadają chusteczki z Cleanic, które miałam okazję używać jakieś dwa lata temu.
Jednak ta fala niezadowolenia wcale nie oznacza, że używanie takich chusteczek nie ma żadnego sensu. Sama bardzo lubię ich używać rano, gdy nie czuję potrzeby dokładniejszego mycia buzi. Wtedy delikatne przetarcie skóry takimi chusteczkami jest w zupełności wystarczające, a przy okazji bardzo szybkie =)
Albo gdy od wieczornego demakijażu minęło już trochę czasu, a nie nałożyłam jeszcze wieczornej pielęgnacji. Wtedy naprawdę nie trzeba ponownie sięgać po żel czy mydło. Owszem, można sobie poradzić wacikiem nasączonym tonikiem czy płynem micelarnym, jednak ja lubię eksperymentować i często zmieniać produkty =)
Dajcie znać, czy Wy używacie takich chusteczek, w jakich celach i co o nich myślicie. Według Was też zmywanie nimi makijażu to katorga? A może omijacie je szerokim łukiem bądź nigdy nie wzbudziły w Was większego zainteresowania? Czekam na komentarze =)
Pozdrawiam Was Gorąco!
SnuKraina =)
SnuKraina =)
Isany chyba u nas nie ma. A lubię tą firmę.
OdpowiedzUsuńIsana to marka Rossmanna, jednak asortyment polskich i niemieckich drogerii jest niczym dzień do nocy =( U nas połowy rzeczy najzwyczajniej nie ma.
UsuńJa chusteczki do demakijażu, a częściej chusteczki dla dzieci używam by zmyć swatche z ręki. W życiu blogera to ważny aspekt :D
OdpowiedzUsuńZgadzam się! Sama mam w pogotowiu paczuszkę na wypadek większej sesji zdjęciowej ze swatchami =)
UsuńPrzywiozłam sobie z berlińskiego DM-u te chusteczki Balea, ale jeszcze ich nie otworzyłam. Nie mam w nawyku ich używania i zawsze o nich zapomnę :)
OdpowiedzUsuńSama najczęściej myję sobie nimi buzię rano, zamiast wacika z micelem bądź tradycyjnego żelu - działa, a jakie to szybkie i bezproblemowe =)
UsuńJa tego typu chusteczek częściej używam do wycierania rąk po zrobieniu makijażu niż do samego demakijażu, bo zwykle trochę podrażniają mi buzię i mam wrażenie, że jest klejąca i niedomyta, więc trzymam się płynu i wacika tradycyjnie 😊
OdpowiedzUsuńNie stosowałam jeszcze węglowych chusteczek.
OdpowiedzUsuń