2018/05/23

BEE GOOD - HONEY & PROPOLIS 2in1 CREAM CLEANSER, CZY KREM ZASTĄPIŁ PŁYN MICELARNY?

2in1 CREAM CLEANSER
- HONEY & PROPOLIS - 
BEE GOOD


Wieki temu, kiedy Liferia biła na głowę wszelkie subskrypcyjne pudełka, a ja sama nie mogłam wyjść z podziwu, znalazłam w boxie taki produkt [KLIK]. Jak pewnie wiecie, demakijaż olejami, kremami czy innymi tego typu produktami zawsze budził we mnie pewną niechęć. Jednak mając już taki kosmetyk w swoich zapasach, postanowiłam wrzucić go do wyjazdowej kosmetyczki i w końcu przetestować. Czy ten krem zdetronizował używane przeze mnie płyny micelarne?



Obietnice producenta:

Oczyszcza, złuszcza, wyrównuje, nawilża i wygładza. Bogaty, kremowy środek czyszczący, który usuwa makijaż i zanieczyszczenia i delikatnie złuszcza bez wysuszania skóry. Mocne bilanse brytyjskiego propolisu, hydratów miodowego kwiatu i olejku crambe odżywiają skórę.
Sposób użycia: Stosuj rano i wieczorem. Masować niewielką ilość na suchej skórze, na twarzy i szyi. Zwilż szmatkę w ciepłej wodzie, wykręć i delikatnie wytrzyj zmywacz. Spłucz szmatkę i powtórz w razie potrzeby. Postępuj zgodnie z preferowanym środkiem nawilżającym Bee Good.
Najważniejsze składniki to:
  • Miód z brytyjskiego wildflower
  • Brytyjski propolis (wyciąg)
  • Brytyjski wosk pszczeli
  • Brytyjski olej Crambe
  • Brytyjski olej rzepakowy
Cena: 24,40 zł/ 30 ml (wersja travel) lub 56,66 zł/ 100 ml, dostępny tutaj [KLIK]

Skład:


Moje wrażenia:

Tego typu produkty w moich kosmetycznych zbiorach to kompletna nowość. Owszem, mogliście wyłapać ich obecność we wpisach zakupowych, jednak nadal zbieram się na odwagę, żeby ich używać =) Dlaczego? A no dlatego, że cały czas zniechęca mnie wizja taplania się w błotku stworzonego z olejku/kremu i resztek makijażu. Płyny micelarne wylewane na wacik są dla mnie wygodniejsze, łatwiejsze i przyjemniejsze w używaniu. Później wystarczy tylko umyć buzię czymś delikatnym z użyciem wody i gotowe. Ale buzia już po samym płynie wydaje się czystsza. 

Jak widzicie, krem nie miał ze mną łatwo =) Miał przyjemną, gęstą i kremową konsystencję. Nawet do mnie przemówiła, bo środek był na tyle gęsty, że nie spływał z rąk ani nie rozlewał się po okolicy. Wystarczyło rozprowadzić go na rękach i można było przejść do masowania twarzy. Produkt miał też przyjemny, nienarzucający się zapach. Także nic nie zwiastowało nadchodzącej katastrofy... =P 


Pierwsze starcie miało miejsce w hotelowej kuchni =D Łazienka akurat była zajęta, a mi się nie chciało czekać, więc próbowałam coś zdziałać na ślepo. Rozprowadziłam krem na wcześniej zmoczonej skórze i zaczęłam masaż. Rzeczywiście czułam, jakby coś się tam działo - kremik pod wpływem wody zaczął się pienić, a ilość brudnej brei na mojej twarzy wyraźnie się zwiększała. Jednak kiedy przeszłam do zmywania - za pierwszym razem robiłam to rękoma, bo zapomniałam muślinowej ściereczki dołączonej do produktu - miałam wrażenie, że makijaż ledwie co się ruszył. Odruchowo osuszyłam twarz ręcznikiem i zamarłam =D 

Co mogło pójść nie tak, że makijaż wyglądał niewiele gorzej, niż przed zmywaniem? Na pewno nie mógł być on zbyt ciężki i trwały jak na ten produkt - na skórze miałam jedynie przypudrowany krem BB i minimalną ilość bronzera. Może rzeczywiście brak pocierania ściereczką zaważył tutaj na sukcesie demakijażu? Chociaż nie raz i nie dwa zmywałam makijaż samym żelem oczyszczającym i efekt był lepszy ... Postanowiłam jednak wykorzystać i tak już brudny ręczniczek i zobaczyć, czy to coś zmieni. 


I szczerze Wam powiem, że efekt był minimalnie lepszy. I to niezależnie od tego, czy użyłam ręcznika, muślinowej ściereczki czy czegokolwiek innego. Widząc tak marny efekt i łącząc go z niekoniecznie przyjemnym uczuciem podczas demakijażu, darowałam sobie dalsze eksperymenty. 

Krem zużyłam do porannego mycia buzi, gdzie sprawdził się o niebo lepiej. Fajnie nawilżał skórę, zmiękczał ją i wygładzał. Obietnice dotyczące delikatnego złuszczania rzeczywiście muszą mieć coś na rzeczy. Ale żeby używać tego do demakijażu... Kompletnie bez sensu. No... Chyba, że lubicie myć twarz kilkanaście raz pod rząd, ale szczerze wątpię, żeby było do zdrowe dla skóry i Waszej psychiki =P 

Pozdrawiam Was Gorąco!
SnuKraina =) 

12 komentarzy:

  1. Dobrze, że chociaż rano daje radę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jakby się uprzeć, to rano i sama woda dałaby radę =P

      Usuń
  2. Raczej nie kupię. Wolę płyn miclearny.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sama znalazłam tego gagatka w pudełku subskrypcyjnym. Sama też bym go nie kupiła =)

      Usuń
  3. Jako do demakijażu na pewno nie... Ale jako na taki żel do porannego mycia twarzy- skusilabym się na niego :-)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Taki lekki oczyszczacz z funkcją nawilżania, więc na rano może być =)

      Usuń
  4. A ja lubię używać inne produkty niż micele. Np. żel do demakijażu z bielendy czy żel z węglem biotanique. Dużo lepiej i szybciej zmywają makijaż :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeżeli mówimy o żelu micelarnym, to sama lubię po takie coś sięgnąć =) Jeżeli masz na myśli jakiś special żel do demakijażu, to nie próbowałam =)

      Usuń
  5. Choć tyle dobrego, że dał radę przy porannym używaniu, bo wcześniej brzmiało to jakoś koszmar przy demakijażu i ja bym chyba wyrzuciła go przez okno, albo bała się używać kiedykolwiek :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo dla mnie (przynajmniej póki co), taka forma demakijażu to jest taki mały koszmar =D Zdecydowanie bardziej wolę wszystko zetrzeć wacikiem, niż babrać się w tym błotku =)

      Usuń
  6. Szkoda, że nie radzi sobie z makijażem, bo do porannego mycia sprawdzi się wiele innych, tańszych produktów.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Prawda jest taka, że do porannego przemycia twarzy wystarczy zwykły tonik czy micel a nie wymyślny produkt do demakijażu =)

      Usuń

Dziękuję za każdy pozostawiony komentarz i obserwację! Sprawiasz mi tym ogromną przyjemność =) Z wielką chęcią wpadnę też do Ciebie i się odwdzięczę. Nie martw się, z pewnością znajdę drogę =)

P.S. Pamiętaj, że pozostawiając komentarz, wyrażasz zgodę na przetwarzanie danych osobowych.