Dzień Matki już za pasem, więc większość z Was zapewne szuka prezentu na tą wyjątkową okazję. Pewnie nie trudno się domyślić, że swoich bliskich najczęściej obdarowuję kosmetykami - w końcu jestem z nimi na bieżąco i kto jak nie ja może znaleźć produkt - cud, który przypasuje obdarowywanemu.
Przy tym święcie nie mogło być inaczej. Z jedną małą różnicą - pasaż ekologiczny Helfy.pl [KLIK] przybył z odsieczą i zaproponował coś z nowiutkiej gamy produktów Beauty Garden.
Do Dnia Matki jeszcze trochę czasu, ale my nie potrafiłyśmy się powstrzymać =) Urządziłyśmy sobie razem z mamą domowe SPA , więc przybywam z recenzją a może i pomysłem na prezent? Przekonajcie się sami, rozwijając ten wpis! =)
Moja prezentowa paczucha składa się z dwóch kosmetyków marki Beauty Garden. Osobom zainteresowanym muszę wspomnieć, że zarówno te, jak i pozostałe produkty tej marki posiadają certyfikat NATURE, a więc co najmniej 95% składników naturalnych jest pochodzenia organicznego.
Wyprodukowano je w sposób przyjazny środowisku, a produkcja odbywa się zgodnie z zasadami Dobrych Praktyk Produkcyjnych dla kosmetyków (GMP).
Mało zachęcające? =) Ciekawostką jest również piękne, drewniane opakowanie. Nie będę ukrywać, że jest to pierwsze, co zwróciło moją uwagę w tych produktach. A mądre napisy na stronie głoszą, że zarówno drewno, jak i etykiety pochodzą wyłącznie ze zrównoważonej gospodarki leśnej, potwierdzonej certyfikatem PEFC. Jakby tego było mało, to do wydruku etykiet wykorzystano tusz pochodzenia roślinnego.
Może i w większości moich kosmetycznych wyborów jestem ignorantką i sięgam po to, co przyciąga wzrok, ale takie informacje robią na mnie wrażenie. A jak razem z wrażeniem idą piękne opakowania, to ja jestem kupiona. Zresztą zobaczcie same, jakie te pudełeczka są śliczne, nawet ich specjalnie pakować nie trzeba =)
Dla swojej Mamy wybrałam dwa produkty - organiczny peeling cukrowy do ciała z nagietkiem [KLIK] oraz organiczną maseczkę odświeżającą z ogórkiem [KLIK]. Na szczęście Mama trochę się ze mną swoim prezentem podzieliła, więc teraz mogę się z Wami podzielić recenzją z dwóch perspektyw =) Zacznijmy może od peelingu, w końcu co to za SPA bez gorącej i długiej, relaksującej kąpieli!
Obietnice producenta:
W 100% naturalny peeling do ciała z cukrem z buraka i olejem z nagietka. Drobinki cukru skutecznie usuwają martwy naskórek, natomiast wyciąg z nagietka odżywia skórę. Podczas spłukiwania cukier rozpuszcza się, a żelowa konsystencja kosmetyku zamienia się w mleczko, pozostawiając skórę aksamitnie gładką, bez tłustego filmu.
KLUCZOWY SKŁADNIK PEELINGU - OLEJ (MACERAT) Z NAGIETKA:
Olej z nagietka zawarty w serum otrzymano w procesie maceracji kwiatów nagietka w organicznym oleju słoniecznikowym i stanowi on kluczowy składnik kosmetyku. Nagietki pochodzą z własnej uprawy Beauty Garden, co pozwala zadbać o jakość surowca na każdym etapie produkcji - od sadzonki, przez zbiory, aż po gotowy kosmetyk. Ogród Beauty Garden zlokalizowany jest w Auriac, małej miejscowości położonej w malowniczych rejonach Francji. Pochodzące z niego składniki posiadają certyfikat Agriculture Biologique i są wolne od pestycydów.
Cena: 85,00 zł/ 125 g, dostępny tutaj: [KLIK]
Skład:
Wrażenia:
Peeling zamknięto w estetycznej, miękkiej tubie stojącej na zakrętce. Do produktu łatwo się dostać, a samo opakowanie nie wyślizguje się z rąk. Początkowo martwiłam się tą w pełni odkręcaną nakrętką, ale produkt okazał się na tyle gęsty, że nie ma najmniejszej opcji, by nieproszony opuścił opakowanie.
Dodatkowym atutem jest naklejka zabezpieczająca. Lubię mieć pewność, że kosmetyku przede mną nikt nie dotykał. Jeżeli zamierzam produkt komuś podarować, to tym bardziej chcę wiedzieć, że osoba obdarowywana dostanie coś pełnowartościowego, wcześniej przez nikogo niemacanego. Kto choć raz kupił krem z odciskiem obcego palucha, ten z pewnością wie o czym mówię =)
Peeling okazał się być bardzo gęstym żelem z niekoniecznie drobnoziarnistym cukrem. Jak wiecie - ja uwielbiam mocne zdzieraki, moja Mama natomiast ma skórę bardzo wrażliwą i jeżeli chodzi o mocne peelingi, to z reguły ich unika.
Producent zaleca stosowanie tego preparatu na suchą skórę, do czego sama się zastosowałam. Żel sunął gładko po skórze, a drobiny cukru robiły dokładnie to, co powinny i wcale nie uważam, żeby był to mocny zdzierak. Po spłukaniu moja skóra była gładka i mięciutka, a ja nie wyczuwałam żadnego ściągnięcia ani wysuszenia. Delikatne ciało było idealnie przygotowane na lekką porcyjkę balsamu.
Moja Mama również postanowiła spróbować peelingu na suchej skórze i nie pożałowała swojej decyzji. A jak ona mówi, że nie bolało, to peeling rzeczywiście musiał być delikatny! =D
W kontakcie z wodą przezroczysty żel zmienia się w delikatnie mętne mleczko i ekspresowo się spłukuje. To, co zaskoczyło nas obie, to zapach. Kosmetyki naturalne, pozbawione dodatkowych kompozycji zapachowych raczej nie pachną najpiękniej. W przypadku tego produktu jest zupełnie inaczej - peeling ma delikatny, słodki zapach. Aż ma się ochotę go spróbować =)
Stosując go zgodnie z zaleceniem producenta, a więc na suchą skórę, produkt okazuje się bardzo wydajny. Peelingujące drobiny cukru już przy minimalnym kontakcie z wodą zamieniają się w płynną słodycz, więc tej drogi stosowania raczej nie polecamy =)
I nawet nie wiecie, jak się cieszę, że ten pierwszy produkt okazał się być strzałem w dziesiątkę. Moja Mama bardzo lubi wszelkiego rodzaju mazidła, ale systematyczność to u niej akurat leży. Może mieć otwarte 10 balsamów i nikt nie wie, czy którykolwiek sięgnie dna przed upływem terminu ważności. A jak kosmetyk jest dobry, to zdecydowanie chętniej się po niego sięga, prawda?
Przejdźmy jednak do tego, co tygryski lubią najbardziej, a więc do maseczki!
Obietnice producenta:
W 100% naturalna maseczka odświeżająca, przeznaczona do pielęgnacji każdego typu cery. Zawiera organiczny wyciąg z ogórka. Skutecznie nawilża i relaksuje skórę po długim dniu.
Maseczka zawiera agar agar – substancję żelującą wytwarzaną z wodorostów, nadającą kosmetykowi unikalną teksturę. Maseczka ma stałą konsystencję, lecz w kontakcie z ciepłą skórą rozpuszcza się, uwalniając działanie odświeżające.
KLUCZOWY SKŁADNIK MASECZKI - SOK Z OGÓRKA:
Ogórek jest składnikiem stosowanym od pokoleń w celu pielęgnacji skóry. Słynie z właściwości odświeżających i nadaje produktowi zielone zabarwienie i naturalny, delikatny zapach. Ogórki użyte w kosmetykach Beauty Garden pochodzą z prywatnych upraw, dzięki czemu ich jakość może być kontrolowana na każdym etapie produkcji - od sadzonki, przez zbiory, aż po gotowy kosmetyk. Warzywo jest certyfikowane zgodnie z normą AB.
Cena: 90,00 zł/ 50 ml, dostępna tutaj: [KLIK]
Skład:
Wrażenia:
Drewniany słoiczek przyciąga wzrok, niezaprzeczalnie będzie ozdobą każdej przestrzeni, gdziekolwiek zdecydujecie się go przechowywać. A gdy skończy się maseczka, to można zgrabnie odkleić etykietkę i używać go do czegoś innego =)
Wewnątrz znajdziemy zieloną, żelową galaretkę która ma być odświeżającą maseczką z ogórka. Hmm... Kolor mówi sam za siebie =) W przypadku tego produktu zapach jest już nieco mniej zachęcający, jednak nadal żadna z nas nie określiłaby go jako odpychający, czy uniemożliwiający stosowanie.
Moją tłustą cerę już znacie. Wiecie, że szybko się zapycha i niewiele jej trzeba, żeby była nawilżona. Dlatego też u mnie maseczka, nałożona w minimalnej ilości, spisała się świetnie. Po 10 minutowym relaksie skóra była nawilżona, napięta i gładka. Przez te 10 minut nie czułam żadnego pieczenia, a później skóra nie była podrażniona a pory nie zapchały się.
Sama określiłabym ją jako fajną maseczkę nawilżającą, może nawet gratkę dla pasjonatów naturalnej pielęgnacji. Na szczęście skóra mojej Mamy jest zupełnie inna. Jak to u kobiet po 50, skóra jest dojrzała, pierwsze zmarszczki pojawiły się już jakiś czas temu i pierwsze lepsze produkty na nią nie działają. Jej cera to również kompletne przeciwieństwo. Skóra jest sucha, powiedziałabym nawet , że odwodniona - wpija dosłownie wszystko i w każdych możliwych ilościach. Także maseczka nie miała łatwego zadania =)
Moja Mama już sobie tej maseczki nie żałowała. Nałożyła sporą warstwę i po 10 minutach, zgodnie z zaleceniami poszła ją zmyć. Powiem Wam, że bardzo łatwo się jej pozbyć. Niezależnie, czy nałożycie cieniutką warstwę, czy grubą szpachlę, to ze zmyciem nie ma najmniejszego problemu. W trakcie tych 10 minut maseczka nawet trochę wchłania się w skórę, więc tym bardziej mamy mniej pracy =)
Wrażliwa cera mojej Mamy nie była podrażniona, nie wystąpiła żadna reakcja alergiczna czy inne problemy. Skóra była miękka i gładka, jednak poziom nawilżenia nie był już taki rewelacyjny, jak w przypadku mojej cery. Nie ma się jednak co dziwić, maseczka startowała z zupełnie różnych poziomów =)
Po zmyciu Mama wspominała o delikatnym ściągnięciu i potrzebie nałożenia kremu. Jednak Ona nawet na całonocne maski potrafi doklepać jeszcze krem =) Nie możemy powiedzieć, żeby produkt był zły czy za słaby. Wręcz przeciwnie, bo dawka nawilżenia pochodząca z maski dała skórze uczucie ukojenia, a nocna dawka pielęgnacji nie musiała być aż taka bogata jak zwykle.
Podsumowując - produkty przyniosły oczekiwany efekt zarówno u 50-letniej Mamy, jak i jej 25-letniej córki. A nieczęsto się zdarza, żeby te same kosmetyki podobały się nam tak samo =) Nie wiem jak Wam, ale mi się wydaje, że są godne zainteresowania i sama mam ochotę wybrać sobie coś dla siebie =)
Z okazji nadchodzącego Dnia Matki mam dla Was i Waszych Mam drobną niespodziankę. Na kod snukraina pasaż ekologiczny Helfy.pl udzieli Wam 10% rabatu na produkty marki Beauty Garden! Pełny przegląd kosmetyków tej marki znajdziecie tutaj: [KLIK]. Mam nadzieję, że obdarowane przez Was Mamy będą tak samo zadowolone z prezentu, jak moja Mama =)
W końcu Dzień Matki jest raz w roku i warto pokazać naszym Mamom, że o nich pamiętamy i jak wiele dla nas znaczą!
Kosmetyki do testów otrzymałam od pasażu ekologicznego Helfy.pl, jednak nie miało to najmniejszego wpływu na moją (ani mojej Mamy =P) opinię. W innym wypadku działalność tego bloga nie miałaby najmniejszego sensu =)
Dajcie znać, czy postanowiliście skusić się na jakiś kosmetyk z oferty Beauty Garden. Jestem bardzo ciekawa, co wybraliście =)
Pozdrawiam Was Gorąco!
SnuKraina =)
Ciekawe propozycje.:)
OdpowiedzUsuńMnie też te kosmetyki interesują coraz bardziej =)
UsuńMaseczka wygląda kusząco :D
OdpowiedzUsuńJest jeszcze opcja dyniowa =)
UsuńWpadła mi w oko ta marka jak tylko Helfiaczki się pochwaliły 😅 oczywiście najbardziej maseczki i jeslinjuz to właśnie na jakąś bym się skusiła 😁
OdpowiedzUsuńOgórkową już znam i polecam, ale ta dyniowa ciągle za mną chodzi =D
UsuńNiezły pomysł, wykorzystam :)
OdpowiedzUsuńO =) Pochwalisz się, co takiego wybrałaś? =)
UsuńOryginalny fajny pomysł
OdpowiedzUsuńMyślę, że dobrane do potrzeb kosmetyki, jednak nieco lepsze niż używa się na co dzień (mama namiętnie męczy krem z Celii i nie chce się przekonać do czegoś lepszego =P) to zawsze fajny prezent =)
UsuńBardzo ładnie wyglądają. Nie znam tej marki, ale pomysł miałaś świetny - nie dość, że prezent, to jeszcze wspólnie spędzony czas :)
OdpowiedzUsuńA tego czasu ostatnio mamy coraz mniej niestety. No i mogłam jeszcze na własnej skórze zobaczyć, co takiego Mamie sprezentowałam =)
UsuńJa bardzo lubię dostawać kosmetyki, podobnie jak moja Mama, zatem pomysł trafiony:D
OdpowiedzUsuńpozdrawiam serdecznie znad filiżanki kawy:)
A która kobieta nie lubi? =)
UsuńChociaż ostatnio zaczęłam się zagłębiać w pielęgnację męską i muszę przyznać, że nawet mojemu facetowi zdarza się ucieszyć z nowego kosmetyku =D
Świetna sprawa! Poszukuję od dłuższego czasu jakichś solidnie przetestowanych kosmetyków naturalnych dla siebie i mamy właśnie :) Od kilku dni testuję wodę różaną a teraz chciałabym sprawić mamie jakiś dobry i faktycznie działający kolagen do twarzy, co sądzicie? Ma to sens czy przereklamowane to jest? Będę wdzieczna za informacje :)
OdpowiedzUsuńSama nie wiem, jak to jest z tym kolagenem. Nie używałam, ale podejrzewam, że regularnie stosowany coś tam by mógł zdziałać. Za to mogę polecić skwalan z oliwek od Mohani - zarówno ja, jak i moja mama jesteśmy zachwycone jego nawilżającym działaniem, chociaż ja mam cerę tłustą, a moja mama suchą. Na blogu znajdziesz jego recenzję! =)
UsuńSuper
OdpowiedzUsuńBardzo fajnie, że poruszacie kwestię PEFC. To naprawde istotne a wiekszosc ludzi zazwyczaj nie wie o co chodzi. Ale to na szczescie tez sie zmienia. Firmy coraz bardziej zabiegaja o te certyfikaty (https://www.certyfikowanedrewno.pl/typy-certyfikatow-fsc-i-pefc/) i swiadomosc rosnie
OdpowiedzUsuń