2018/09/12

PROJEKT DENKO - SIERPIEŃ 2018

Dzień doby Kochani!

Kto obserwuje mojego IG [KLIK], ten pewnie zdążył zauważyć powiększające się, wrześniowe denko. Pojawiają się zdjęcia pustych butelek, pojawiają się zdjęcia zamienników ... A co z wpisem o denku sierpniowym? 


Oto i on =) Najwyższa pora zebrać się w sobie i naskrobać Wam tych kilka krótkich recenzji o produktach, które zdążyłam zużyć w sierpniu! 



Jak wiecie (albo i nie) w sierpniu zmieniłam pracę. Od dobrego miesiąca pracuję w biurze, przez moje ręce dziennie przewalają się tysiące kartek, a do tego doszło sprzątanie świeżo wyremontowanego mieszkania. Połączenie papieru, kurzu i detergentów zaowocowało nadmierną suchością rąk, z którą musiałam jakoś walczyć. Stąd też w sierpniu zużyłam cały wachlarz kremów (albo raczej kremików =D) do rąk. 


Mini balsam do ciała od D'Alchemy, który znalazłam w jednej z gazet okazał się być genialnym, tłuściutkim nawilżaczem o cytrusowym, energetyzującym zapachu. Balsam szybko się wchłaniał, mocno nawilżał i regenerował skórę. Nic więc dziwnego, że zagościł w mojej torebce =) Zimą z chęcią przygarnęłabym jego pełnowymiarowe opakowanie! 

Cztery mini kremiki od Duft&Doft to część przesyłki ambasadorskiej z portalu Ambasadorka Kosmetyczna [KLIK]. Dzięki nim mogłam poznać aż cztery wersje kultowego, koreańskiego kremu do rąk, wśród których najbardziej spodobał mi się zapach Pink Breeze. Był najbardziej świeży, owocowy i z najmniejszą zawartością mydlanego zapachu. Wszystkie kremy miały podobną konsystencję i podobnie zachowywały się na skórze. Szybko się wchłaniały, nie pozostawiały lepiącej warstwy, chociaż nałożone w nadmiarze (lub zbyt często dokładane) lubiły się kruszyć. Zapewne właśnie ta ostatnia cecha zaważyła na tym, że niekoniecznie mam ochotę do nich wracać. 
Pełną recenzję znajdziecie tutaj: [KLIK]  

Chociaż sierpień był dość ubogi w recenzje, to wcale nie oznacza, że się obijałam i nie pielęgnowałam czy nie testowałam nowych rzeczy. Wbrew pozorom zużyłam całkiem sporo kosmetyków do pielęgnacji twarzy =) 


Hydrolat jaśminowy marki Mohani to mój niezaprzeczalny ulubieniec sierpnia. Głównie przez zapach (kto kocha zapach jaśminu, ten zrozumie), chociaż działaniem również nie zawodził. Świetnie koił skórę podrażnioną słońcem czy kosmetycznymi eksperymentami, przynosił jej ulgę a przy tym delikatnie nawilżał. Wchłaniał się ekspresem... aż miało się ochotę dokładać i dokładać =) 
Pełną recenzję znajdziecie tutaj: [KLIK

Aloesowy żel od Nacomi również doczekał się swoich 5 minut w mojej codziennej pielęgnacji i muszę Wam powiedzieć, że nie czuję się powalona na kolana. Formuła fajna - żelowa, jednak wyczuwalnie bogatsza od zwykłego żelu, to jednak dość ciężka i niekoniecznie chciała się wchłaniać. Niedokładnie rozprowadzona i wmasowana zastygała, a następnie kruszyła się i rolowała na skórze. Było to denerwujące zarówno podczas porannej, jak i podczas wieczornej pielęgnacji. Efekt nawilżenia również nie był jakiś oszałamiający. Drugi raz do niego nie wrócę. 
Recenzja tego produktu pojawi się niebawem =) 

Płyn micelarny od Aloesove okazał się za to strzałem w dziesiątkę. Wydajny, radzący sobie zarówno z codziennym makijażem, jak i tym nieco mocniejszym... Nie podrażniał skóry, nie powodował szczypania, wysuszenia czy innego podrażnienia delikatnych okolic oczu. Z chęcią bym do niego jeszcze wróciła =) 
Pełną recenzję znajdziecie tutaj: [KLIK


Niestety, wykończyłam też krem Featherlighy od Make Me Bio, który okazał się niemałym hitem w pielęgnacji mojej przetłuszczającej się cery. Był bardzo bogaty, mocno nawilżający i super odżywczy, a przy tym na tyle lekki, że sprawdzał się pod makijaż nawet latem. Dalej nie mogę uwierzyć w ten fenomen =) 
Pełną recenzję znajdziecie tutaj: [KLIK

Chusteczki do demakijażu od Balea to mój pewniak, niezależnie od wariantu zapachowego. Są bardzo mięciutkie i wystarczająco nasączone, by nie podrażnić skóry a ją odświeżyć, a nawet przemyć rano. Jest to kolejny produkt, dzięki któremu bardzo żałuję, że marka Balea nie jest u nas dostępna. 

A paczka wacików od Isana raczej nikogo tutaj dziwić  nie powinna =) Coraz poważniej myślę nad zainwestowaniem w wielorazowe płatki, które można prać i coś czuję, że w najbliższym czasie poszukam sensownej drogerii, w której takowe płatki upoluję. Używałyście ich już może? Dajcie znać, jak się Wam sprawdzają =) 


Pierwszym zdenkowanym na nowym mieszkaniu żelem był oczywiście Le Petit Marseillais o zapachu białej brzoskwini i nektarynki. Piękny zapach, wydajny i niewysuszający skóry produkt... Czego chcieć więcej? =) Z pewnością wrócę i to jeszcze nie raz! 

Czy ktoś jeszcze nie zna olejku pod prysznic  Isana? Jest niezastąpiony w kwestii dopierania gąbek i pędzli! Nie jest to moje pierwsze opakowanie, a kolejne jest już w użyciu. Ten fakt przemawia sam za siebie =) 


Wykończyłam też kolejny i w zasadzie niezastąpiony antyperspirant od Garnier. Świetnie chroni, nie podrażnia skóry, nie wysusza jej ... Namiętnie wracam i upewniam się, że niewiele produktów mu dorównuje. 

Dno pokazało się też w peelingu do stóp do Soraya. W sumie nic dziwnego, bo bardzo często używałam go do całego ciała - taki był fajny! Porządny zdzierak, który mimo swoich niezaprzeczalnych możliwości nie podrażniał ani nie uszkadzał skóry. Za jakiś czas z chęcią bym do niego wróciła =) 
Pełną recenzję znajdziecie tutaj: [KLIK


Wykończenia doczekały się również aż dwa produkty z kolorówki... A w przyszłym miesiącu z pewnością będzie ich więcej =) Pierwszym jest transparentny puder z Rimmela, dzięki któremu w końcu zrozumiałam wszelkie zachwyty z nim związane. Puder świetnie radził sobie z moją tłustą cerą, nie zmieniał koloru podkładów i utrwalał tak, jak na dobry puder przystało. Jedyny "minus" jest związany z tym, że gdy puder dotknął dna, zaczął się kruszyć na potęgę i w przeciągu chwili było po pudrze. Ale za to przed tym zdarzeniem był baaardzooo ale to baaardzooo wydajny. Z pewnością jeszcze do niego wrócę! =) 
Pełną recenzję znajdziecie tutaj: [KLIK]

Zużyłam również korektor od Lovely, który w mojej opinii pokonał sławny korektor od MUR [KLIK]. Był bardzo trwały, miał ładne krycie i przede wszystkim, nie postarzał skóry, nie eksponował zmarszczek i nie pogarszał ogólnej kondycji delikatnej i cienkiej skóry wokół oczu. Szczerze mówiąc, byłabym skłonna do niego wrócić =) 
Pełną recenzję znajdziecie tutaj: [KLIK


Każdy wpis dotyczący projektu denko wieńczy lista zużytych przeze mnie maseczek - nie inaczej jest i tym razem, chociaż jak na moje możliwości, trochę ich tutaj mało =) 
  • Maseczka Duft&Doft [KLIK]
  • Alginatowa maseczka EcoLab [KLIK]
  • Koreańskie maski w płachcie [KLIK]
  • Maseczki Eveline Cosmetics [KLIK

Całkiem udane to denko, prawda? Już dawno takiego nie było =) A co Wam udało się zużyć w sierpniu? 

Pozdrawiam Was Gorąco!
SnuKraina =) 

21 komentarzy:

  1. Korektor lovely jest moim zdecydowanym ulubieńcem. Nie miałam jeszcze aż tak trwałego produktu pod oczami, a i kolorystyka jest fajna :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Fajne są takie jednorazowe maseczki :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo je lubię, co zresztą widać po ilości wpisów z serii #maseczkowo =)

      Usuń
  3. ciekawi mnie mega ten płyn Aloesove :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Używałam tego żelu, ma wspaniały zapach :) A co do tych wacików, które można prać, to mnie mocno zaciekawiłaś. Mam nadzieję, że kiedyś przeczytam o nich post :D

    http://najlepszy-blog-monki.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też mam taką nadzieję, ostatnio coraz bardziej przeraża mnie ilość jednorazowych wacików, które wrzucam do kosza =)

      Usuń
  5. Spore to denko:)
    pozdrawiam serdecznie znad filiżanki kawy:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nawet nie wiem, kiedy to wszystko się pokończyło =)

      Usuń
  6. Duże denko, moje nie będzie tak okazałe ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie chodzi o to, by zużywać a żeby używać i to systematycznie =) Nie ma się co przejmować! =)

      Usuń
    2. Masz oczywiście rację :) Ale to miłe jak tych "pustaków" się trochę nazbiera i można sięgnąć po nowości...

      Usuń
  7. Ten płyn micelarny od Sylveco jest już chyba legendą :D Wpadłam na niego przypadkiem w internetowej melissie, poczytałam opinie no i grzechem byłoby nie kupić. Oczywiście okazał się świetny, to właśnie z nim zaczęłam przygodę z kosmetykami tej marki :) w tej aptece mają fajne ceny na te kosmetyki, więc polecam!

    OdpowiedzUsuń
  8. Bardzo spore denko. U mnie w sierpniu akurat pod tym względem było słabo, ale pewnie we wrześniu to sobie odbiję :)

    OdpowiedzUsuń
  9. U w mnie w sierpniu denko było słabe, ale we wrzesień zapowiada się pod tym względem na bogato :D Z twojego denka kojarzę tylko puder Rimmela, ale u mnie był w porządku, żadnego wow bo buzia szybko mi się po nim wyświecała, a nie mam meeega tłustej cery, obecnie jestem zakochana w pudrze HD z Bell, który jest w tej kwestii idealny :) Znam również żel LPM bo to mój ulubiony wariant i nie policzę już opakowań, które zużyłam :D

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za każdy pozostawiony komentarz i obserwację! Sprawiasz mi tym ogromną przyjemność =) Z wielką chęcią wpadnę też do Ciebie i się odwdzięczę. Nie martw się, z pewnością znajdę drogę =)

P.S. Pamiętaj, że pozostawiając komentarz, wyrażasz zgodę na przetwarzanie danych osobowych.