ALGINATOWA MASKA DO TWARZY
- GŁĘBOKIE OCZYSZCZENIE -
ECOLAB
Jak widzicie, powoli się rozkręcam z powrotem do blogowania. Mam nadzieję, że od poniedziałku wszystko już wróci do normy, a posty będą pojawiać się zgodnie ze starym harmonogramem =) Dzisiaj, jak to na sobotę przystało, przychodzę do Was z maseczką. Co prawda tylko jedną - ale za to jaką! Algową =)
Obietnice producenta:
Maska alginatowa do twarzy Głębokie oczyszczenie zawiera 99% komponentów roślinnych - organiczny ekstrakt z irysa, ekstrakt z pączków jesionu, witamina C. Maska ma działanie oczyszczające, nawilżające i przeciwzapalne, działa kojąco, łagodzi podrażnienia, zwęża pory, poprawia cerę. Zawiera ponad 99% składników pochodzenia roślinnego. W produkcji używane są tylko naturalne barwniki i konserwanty.
Cena: 16,24 zł / 20g, zakupiona tutaj: [KLIK]
Skład:
Moje wrażenia:
Saszetka skrywała w sobie sporą ilość jasno niebieskiego, bardzo drobnego proszku o delikatnym, nienarzucającym się zapachu z dominującą, kwiatową nutą. Nie będę ukrywać, że była to moja pierwsza maska tego typu robiona samodzielnie w domu. I nawet nie sądziłam, że wymieszanie takiej maski sprawia aż tyle problemów (albo to ten egzemplarz taki jest, mam w zapasach algową maskę od Nacomi, to porównam =D).
Maska potrzebowała zdecydowanie więcej wody, niż podano na opakowaniu, a uzyskanie konsystencji gładkiej, gęstej śmietany graniczyło wręcz z cudem. Kiedy w końcu udało mi się ją jako - tako wymieszać i nałożyć na skórę, to zastygła dosłownie w 3 minuty. Nie wywołała żadnych niepokojących odczuć, a w późniejszym czasie nie doprowadziła do przykrych niespodzianek na twarzy.
Maseczka ściągała się naprawdę nieźle, rwała się jedynie tam, gdzie masa nie była do końca rozrobiona. W zasadzie maseczka sama odchodziła od twarzy. I chociaż miałam ją na skórze jedynie 3 minuty (zamiast prognozowanych 30), to nawet zdążyła coś tam zdziałać.
Cera była miękka i gładka po delikatnym zastrzyku nawilżenia. Pory rzeczywiście sprawiały wrażenie czystszych, jednak efekt ten był bardzo krótkotrwały. Najbardziej podobał mi się ogólny wygląd skóry, która była zauważalnie rozjaśniona, rozświetlona, a jej koloryt był ujednolicony.
Nie mam pojęcia, kiedy po raz kolejny przyjdzie mi ochota na takie mieszane, maseczkowe eksperymenty. Póki co z wielką chęcią wrócę do wygodnych gotowców w postaci płachty bądź żelu/ kremu =)
A Wy lubicie takie maseczki? Robicie je same, czy jednak wolicie oddać się w ręce specjalisty? Sama bardzo lubiłam algowe maseczki, które robiła mi kosmetyczka =)
Pozdrawiam Was Gorąco,
SnuKraina =)
Ja swoje masterki najczęściej robię w sklepach zielarskich, ponieważ mam tak wrażliwą i problematyczna skórę, że te kupione bardzo mocno ją podrażniają. 😊
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie i zapraszam w moje skromne blogowe progi. 😊
W takim razie lecę do Ciebie! =)
UsuńJa rzadko sięgam po maseczki, które trzeba samemu zrobić/rozmieszać. Jednak jestem leniem i wolę gotowce :D
OdpowiedzUsuńMnie od czasu do czasu kuszą właśnie takie mieszańce, ale po kilku razach tracę do nich zapał =D
UsuńJeszcze nigdy nie rozrabiałam sama maseczki. Zazwyczaj są to ogromne opakowania. Taką na raz chętnie bym spróbowała :)
OdpowiedzUsuńNajwyższa pora spróbować =D To, że opakowanie ma kilkadziesiąt gramów proszku, wcale nie oznacza, że starczy na kilkadziesiąt razy =D U mnie z reguły kończy się na jakiś 5 użyciach, więc tragicznie nie jest =)
UsuńJa najczęściej sięgam po gotowce :D Jeszcze nie miałam okazji sama rozrobić jakiejś maski, nie licząc węglowej, którą zrobiłam kiedyś sama od podstaw z ulubionego kremu do twarzy i zawartości kapsułki :D
OdpowiedzUsuńTaką węglową sama chętnie bym sobie zrobiła =D
UsuńJa bardzo lubię algi, wdzięczny produkt :)
OdpowiedzUsuńTeż lubię, jednak ta maseczka mi nie podeszła =)
UsuńGeneralnie wolę gotowce - chyba nie wierze w swoje kosmetyczne umiejętności;))
OdpowiedzUsuńpozdrawiam serdecznie znad filiżanki kawy:)
Gotowce są baardzo wygodne, ale od czasu do czasu lubię coś sama pomieszać =)
Usuń