SOUL BLOOMING
NABLA
Początkiem maja na polski rynek dumnie wkroczyła nowa paletka od Nabli - Soul Blooming. Zarówno jej szata graficzna, jak i kolory kryjące się wewnątrz przyciągnęły moje oko i wyciągnęły pieniądze z portfela. Czy pokochałam ją taką samą miłością, jak jej starszą siostrę [KLIK]?
Już pierwszy rzut oka na paletkę sugeruje, jakie skarby mogą kryć się w środku. Czyżby róże i niebieskości? Dość odważne połączenie, bo dotychczas niebieskości raczej w makijażu omijałam. Uchylając mocno trzymane przez magnes wieko, naszym oczom ukazują się takie oto skarby:
Sporo tutaj bezpiecznych, różowo - brązowych matów, jeden intrygujący błękit i sporo błyszczącego szaleństwa. Bez bicia przyznaję, że te błyskotki od Nabli to moja ogromna miłość. Jako jedne z nielicznych nie wymagają żadnej bazy, żeby porażać blaskiem i nawet 40stopniowe upały nie są w stanie im zaszkodzić. A pomyśleć, że kiedyś wszystkie cienie rolowały mi się na powiekach, a ja zamiast zmienić cienie, kombinowałam z bazami =D
Wymiary tekturowego opakowania są dokładnie takie same, jak w przypadku Dreamy [KLIK]. Może to zboczenie, ale zarówno w książkach, jak i paletkach, taki rozmiarowy idealizm cieszy oko. Wewnątrz znajdziemy dobrej jakości i sporych rozmiarów lusterko, przy którym bez problemu wykonamy makijaż oka, jak i całej twarzy. Soul Blooming z pewnością trochę świata ze mną zwiedzi, więc lusterko jest tutaj jak najbardziej pożądane.
Wewnątrz kryje się 12 genialnych jakościowo cieni o łącznej gramaturze 11,6 gramów, za które zapłacimy 159,90 złotych polskich. Szybki rachunek w głowie pozwala nam określić, że za 0,97 grama pojedynczego cienia zapłacimy 12,33 zł. Może i cena nie należy do najniższych, jednak tutaj musimy wziąć pod uwagę nie tylko koszt ceni, ale również całego opakowania i lusterka.
Jeszcze rok temu nie wyobrażałam sobie wyrzucić takich pieniędzy na paletkę cieni. Jednak odkąd bardziej się bawię makijażem, niż po prostu maluję i odkąd dostrzegam różnicę w jakości, jest to pewnego rodzaju inwestycja, a nie wydatek. A Nabla w kwestii jakości naprawdę nie zawodzi. Wszystkie cienie są baaardzo mocno napigmentowane, co pokazują przy każdej możliwej okazji, nawet baza nie jest im potrzebna.
Maty pod palcami sprawiają wrażenie satynowych, a pod pędzlem pięknie się rozcierają i łączą nie tworząc nam nieestetycznej, kolorowej brei. Nie podkreślają suchości ani faktury skóry powiek - po prostu bomba! Błyskotki to poezja sama w sobie - mokre masełko, które pokrywa powiekę piękną taflą blasku i wcale nie osypuje się tak mocno, jakby mogło! Dla idealnego i długotrwałego efektu lepiej zaaplikować je na mokrą bazę, a same cienie docisnąć palcem lub pacynką.
Kolory zawarte w Soul Blooming to przegląd ostatnich, makijażowych trendów. Nietrudno zauważyć, że ciepłe barwy nas nie opuszczają, a niebieskości zaczynają szturmem przejmować najświeższe paletkowe nowości. Sama jestem bardzo zadowolona z takiej kompozycji kolorystycznej - mam sporo ciepłych matów, które zawsze mi pasują i które zawsze ogram, sporo błyskotek pasujących na każdą okazję i ten cudowny niebieski, który pozwoli mi trochę poszaleć. Czy tylko ja dotychczas nie używałam niebieskości w makijażu? =D
Przejdźmy do omówienia poszczególnych barw, w końcu to one są tutaj najważniejsze!
Honey Drip, Gea, Chamomile, Bolero |
Honey Drip - jasna perła opalizująca na złoto - miodowy odcień. Nie każdemu może się spodobać, chociaż dla mnie to piękny cień z miodowymi drobinkami na bezbarwnej bazie.
Gea - matowy cień o rudawo brązowym zabarwieniu.
Chamomile - jasny, cielisty mat. Sprawdzi się jako cień bazowy, nakładany również pod samą brwią, ale tylko przy bardziej opalonych cerach. Wcale nie jest aż taki jaśniutki, jakby się mogło wydawać.
Bolero - matowy cień w kolorze ciemnego, ciepłego różu. Sistina z palety Dreamy jest bardzo podobna, tylko zabrudzona.
Middle Karma, Garden Gate, Climbing Rose, Garcon |
Middle Karma - matowy, bardzo ciepły brąz. Ma w sobie sporo rudości, ale idealnie sprawdzi się nałożony na załamanie czy do podkreślenia dolnej powieki.
Garden Gate - piękna błyskotka o jasnofioletowym zabarwieniu, mieniąca się zielenią i niebieskością. Pierwsze, co mi przyszło na myśl widząc ten cień, to jego podobieństwo do Alchemy. Dlatego pod spodem prezentuję Wam oba te cienie - z lewej strony Alchemy, z prawej Garden Gate.
Alchemy, Garden Gate |
Climbing Rose - perłowa wersja cienia Bolero, mieniąca się różowo - brzoskwiniowo - złotym błyskiem.
Garcon - perłowy, miedziany brąz z domieszką różu.
Amone, Flowery, Philosophy, Caravaggio |
Amone - perłowy cień o granatowo - fioletowej barwie i chłodnym odcieniu.
Flowery - jedyny chłodny odcień matu w tej paletce i to w pięknym, błękitnym odcieniu. Sama jestem zdziwiona, jak pięknie współgra z resztą cieni w tym zestawieniu.
Philosophy - opalizująca perła z różowo - zielonymi drobinkami. O ile w opakowaniu przeważa róż, to już na skórze widać piękną, żywą i jasną zieleń.
Caravaggio - ciemny, matowy brąz. Dużo lepiej się z nim współpracuje, niż w przypadku cienia Dogma z Dreamy.
Na koniec mogę jedynie przypomnieć, że cienie od Nabli są wykonane w duchu cruelty free.
I jak? Który kolor (a może która paletka?) najbardziej wpadł Wam w oko? Sama staram się eksperymentować z tymi niebieskimi odcieniami, chociaż na co dzień i tak najczęściej sięgam po Bolero =)
Pozdrawiam Was Gorąco!
SnuKraina =)
Bardzo ładne kolory 😊 Ja ostatnio katuje kolorowe makijaże na co dzień 😊 Choćby mały akcent musi być właśnie to, co pokazywałam na insta, choć to juz była opcja na bogato 😁
OdpowiedzUsuńWidziałam! :D Super Ci wyszło! :D
UsuńTo miło :)
UsuńKolorystycznie bardziej odpowiada mi Dreamy ;)
OdpowiedzUsuńMi też :)
UsuńTeż myślałam, że tak będzie, a jednak bardzo inspirująca jest ta soul blooming ;D
UsuńObłędne kolory! Ja ostatnio szaleję za brokatowymi cieniami :D
OdpowiedzUsuńFolie rządzą :D Sama nie wyobrażam sobie makijażu bez odrobiny błysku, albo nawet więcej niż odrobiny =P
UsuńObydwie są piękne! Chyba nie wiedziałabym, którą wybrac. Marzą mi się obie :D
OdpowiedzUsuńJa, jak widać, nie mogłam się zdecydować =)
Usuń