BEAUTY LEGACY
- TRAVEL-FREINDLY MAKEUP PALETTE -
MAKEUP REVOLUTION & MAXINECZKA
Tego nie dało się przegapić - w drugiej połowie maja, ta paletka przejęła władzę nad polskimi nowinkami makijażowymi i uśmiechała się do Nas z niemal każdego instagramowo - kosmetycznego konta. Wyprzedała się z prędkością światła z każdego możliwego miejsca, a część z Was pewnie nadal czeka na uzupełnienie magazynów. Ale czy rzeczywiście warto?
Mam wrażenie, że o tej paletce wypowiedzieli się już wszyscy makijażowi specjaliści. Opinie, jak to zwykle bywa, są mocno podzielone. Jedni zachwalają ją do granic możliwości, nie widząc w niej żadnych wad, inni nie widzą natomiast żadnych pozytywów plując jadem w każdego, kto ośmieli się choć na minimalną pochwałę tego zestawu.
Paletka zrodzona ze współpracy Makeup Revolution London i Maxineczki to moim zdaniem olbrzymi sukces i nie ma tutaj najmniejszego sensu wypominanie, do jakich marek należy Revolution. Czytałam już o zarzutach, że kiepska marka, kiepskie kosmetyki, a na dodatek wzorowane na innych. Jakby jednak nie patrzeć, Revolution to brytyjska marka z międzynarodową sławą, a ich kosmetyki stają się z dnia na dzień lepsze. Nic, tylko się cieszyć tym, że zainteresowali się kimś z Polski i na dodatek przystali na większość propozycji głównej Autorki.
Beauty Legacy została stworzona z myślą o podróżowaniu. Paletka w zamyśle miała być lekka, pojemna i samowystarczalna w makijażu zarówno oczu, jak i konturowania twarzy. Za namową Maxineczki, paleta została wykonana z lekkiego i lepiej amortyzującego wszelkie wstrząsy kartonu, co czyni Beauty Legacy pierwszą kartonową paletką tej marki.
Wewnątrz znajdziemy sporych rozmiarów lusterko dobrej jakości, 3 większe produkty do konturowania oraz 9 dobrze napigmentowanych cieni. Zgodnie ze słowami Maxineczki nie musimy się jednak ograniczać, każdy z tych produktów spełni swoją rolę zarówno jako cień, jak i produkt do konturowania.
Podsumowując sam całokształt, za cenę 49,99 złotych dostajemy tekturową paletę z lusterkiem, 3 prasowane produkty o pojemności 3 gramów każdy oraz 9 mniejszych cieni o pojemności 1,2 grama.
Kolorystyka palety wygląda na bardzo przemyślaną i od razu widać, że została zaprojektowana przez kogoś, kto na makijażu zdarł już niejeden pędzel. Przy pomocy Beauty Legacy, jesteśmy w stanie wykonać zarówno proste, dzienne makijaże, jak i te bardziej zaawansowane i wieczorowe. Mamy sporo podstawowych kolorów, obowiązkowe u Maxi cielisty beż i głęboką czerń, trzy błyskotki i 2 ciekawsze kolory.
Pure Glow, Love's Hue, The Grand Tan |
Pure Glow - rozświetlacz, który zgarnął chyba najwięcej batów ze wszystkich produktów w palecie. Dlaczego? A no dlatego, że jest bardzo jasny, delikatny i żeby osiągnąć zauważalny efekt, trzeba się mocno namachać pędzlem. Nie można mu jednak odmówić tego, że pięknie odbija światło i nie posiada w sobie najmniejszej drobinki. Dlatego, gdy planuję mocniejszy makijaż, bądź mam ochotę na większy błysk wrzucam do podróżnej kosmetyczki pudełeczko z ulubionym rozświetlaczem.
Love's Hue - bardzo napigmentowany róż o ceglanym zabarwieniu. Zdecydowanie trzeba z nim uważać, bo potrafi zrobić plamę, ale nałożony w rozsądnych ilościach nadaje policzkom zdrowego, młodzieńczego rumieńca. Sama nie mogę się mu oprzeć, więc bardzo często nakładam go na powieki w formie cienia.
The Grand Tan - bronzer o ciepłym odcieniu, który idealnie sprawdzi się do ocieplenia cery lub jako cień do powiek. Na szczęście nie ma takiej szalonej pigmentacji, jak róż, więc tym produktem krzywdy sobie nie zrobicie.
Canvas, Ash, Brick, Crystal, Copper, Petal, Orchid, Smoke, Night |
Canvas - cielisty, matowy beż, bez którego makijaż Maxi nie miałby racji bytu. Sprawdza się w swojej roli genialnie i nie ma sensu się bardziej nad tym rozwodzić.
Ash - chłodny, matowy brąz, który sprawdzi się nie tylko do konturowania oka, ale również twarzy.
Brick - matowy, ciepły brąz z wyraźnymi, ceglano - czerwonymi tonami. Dla Maxineczki to odwołanie do ceglanej zabudowy Łodzi, w której mieszka. Moim zdaniem to świetny pomysł, że niektóre nazwy mają jakieś podwójne dno czy większe znaczenie.
Crystal - perłowe szaleństwo, które mieni się na róż i srebro. Najlepiej nakłada się palcem lub pacynką, a dodatkowo nałożona baza wzmocni efekt blasku.
Copper - złoto - brzoskwiniowa błyskotka. Pięknie komponuje się z brązowym makijażem oka i letnią opalenizną.
Petal - fioletowo - buraczkowy mat. Nie ma się co dziwić, że wzbudził zainteresowanie w większości z Nas. Już nie raz słyszałam, jak ciężko uzyskać dobrze napigmentowany fiolet, a ten nie budzi we mnie żadnych zastrzeżeń. Kolor rozciera się jak marzenie, aż do delikatnej, ledwie widocznej chmurki, dlatego lubię go używać w codziennym makijażu.
Orchid - jak tylko zobaczyłam tę mieniącą się, niebiesko - fioletową taflę, od razu skojarzyłam ją z westchnieniami Maxineczki do niebieskości z paletki Revolution & Jaclyn Hill. Nie zmienia to jednak faktu, że jest przepięknym dodatkiem nie tylko wieczorowych makijaży.
Smoke - ciemny, matowy brąz. Idealny do przyciemnienia zewnętrznego kącika lub zaznaczenia linii rzęs.
Night - głęboka, matowa czerń, a więc kolejny must have według Maxineczki. Pięknie się rozciera i nie robi plam, a to, moim zdaniem, najważniejsze przy tym dość problematycznym kolorze.
Przyznaję, że cienie od Makeup Revolution zawsze kojarzyły mi się z tanimi, marnej jakości produktami, którymi usiłowałam się malować będąc nastolatką. Od tego momentu jakość tych produktów znacząco się poprawiła, chociaż nadal możemy trafić na buble. Sama, dla porównania zakupiłam paletkę Chocolate Orange i choć po pierwszych kilku razach wydaje się być dobra, to jednak Beauty Legacy ma zdecydowanie lepszą jakość i nie pyli się aż tak bardzo.
Cienie pięknie się rozcierają, mają odpowiedni pigment i nie robią plam na powiece. Gdy zamarzy nam się użycie kilku kolorów, to ładnie się ze sobą łączą, bez efektu brudnej plamy. Nie zauważyłam też, żeby jakoś nadzwyczajnie się osypywały, czy podkreślały fakturę skóry. Należy jednak pamiętać o zastosowaniu jakiejkolwiek bazy pod nie - czy to zwykłego korektora, czy to bazy przeznaczonej pod cienie/ pigmenty. Inaczej uzyskanie jakiegokolwiek koloru na powiece graniczy z cudem, o czym dotkliwie się przekonałam, zapominając o zabraniu korektora na wyjazd =)
Co więcej? Z pewnością jest to paletka, która sprawdzi się w podróży. Jest niewielka, lekka i z pewnością zwiększa pojemność kosmetyczki. Zabrałam ją ze sobą na niejeden weekend i za każdym razem byłam zadowolona, a znając jej możliwości, mogłam sobie dorzucić pojedynczy produkt, który akurat planowałam użyć czy przetestować. Jednak, gdyby to miała być moja jedyna paleta, którą malowałabym się zarówno w domu jak i na wyjazdach, z pewnością umarłabym z nudów. Kilka kolorów daje nam jakieś pole manewru i możliwość szaleństwa, jednak dla mnie to za mało. Za to jako samowystarczalna paleta na wyjazdy, bądź baza przy jakiś większych imprezach wyjazdowych sprawdza się idealnie =)
A Wy co myślicie o tej paletce? Daliście się skusić? Odpuściliście? A może nadal na nią polujecie? Koniecznie dajcie znać! =)
Pozdrawiam Was Gorąco!
SnuKraina =)
Dziwi mnie, że zdania na jej temat są tak mocno podzielone :P
OdpowiedzUsuńObawiam się, że im mocniejszy rozgłos, tym więcej podzielonych zdań :D Niektórzy są zachwyceni - dla zasady, a inni są na nie, byleby tylko komuś dokopać :D U mnie cienie sprawdzają się super, o ile nałożę pod nie cokolwiek bazowego
UsuńJa ostatnio katuję te paletkę i nie mogę przestać 😊 Jedynie szukam jeszcze sposobu na rozświetlacz 😊 A co do mocno podzielonych zdań na jej temat to wydaje mi się, że jeszcze się taki nie urodził co by wszystkim dogodził 😊
OdpowiedzUsuńNie możemy też zapomnieć o tłumie zazdrośników, którzy są na nie dla samej zasady :D Spróbuj nałożyć ten rozświetlacz lekko zmoczonym pędzlem albo gąbeczką, świeci się nieco lepiej =)
UsuńNo Ci na nie dla zasady to osobna grupa ludzi 😁 A sposób na rozświetlacz wypróbuję. Każda rada jest cenna 😊
UsuńNie dałam się skusić, ale tyko dlatego, że mam już dwie paletki w kosmetyczce...wystarczy;)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam serdecznie znad filiżanki kawy:)
Zazdroszczę, ja już powinnam przejść na detox :D
UsuńNie mam tej palety, ale czytałam o niej trochę i zauważyłam, że opinie są bardzo podzielone. Podoba mi się ten niebieski cień, wygląda pięknie, ale raczej nie skuszę się na tę paletkę dla jednego cienia :D
OdpowiedzUsuńMimo wszystko uważam, że paletka wygląda ładnie i może być przydatna do codziennego makijażu, szczególnie dla początkujących :)
Mi się z nią pracuje bardzo dobrze :D Szczególnie, że rzeczywiście dużo wyjeżdżam a moja kosmetyczka potrafiła rozrastać się do gigantycznych rozmiarów :D
UsuńLubię Maxi, ale kolorystyka paletki mi się nie podoba i widziałam u Agisavy jakie jej bronzer porobił plamy... :(
OdpowiedzUsuńKolory to akurat kwestia gustu, ale o plamach słyszę pierwszy raz. Używałam tego bronzera już na różnych pudrach i podkładach i ani razu mi psikusa nie zrobił, a muszę przyznać, że go sobie nie żałuję :D
UsuńMnie ta paleta od początku nie kusiła. Pasowałby mi chyba tylko rozświetlacz i ze 3 cienie. To zdecydowanie za mało.
OdpowiedzUsuńW takim razie jej zakup rzeczywiście nie miałby sensu =)
UsuńMiałam okazje na nej pracować, na aktualną chwilę mam mieszane uczucia co do niej ;)
OdpowiedzUsuńA powiesz coś więcej? =)
UsuńŁadne kolorki ;)
OdpowiedzUsuńMi też się ten dobór kolorystyczny podoba :D
UsuńNie mam tej paletki, ale jest dosyć ciekawa ;)
OdpowiedzUsuńMa coś w sobie =)
UsuńA ja dopiero kilka dni temu dowiedziałam się o jej istnieniu i o tym całym szumie wokół, który w ogóle mnie nie kręci :)
OdpowiedzUsuńNie wiem, jakim cudem przegapiłaś te wszystkie zdjęcia i reklamy =D
Usuńpaletka bardzo mi się podoba, myślę nad jej zakupem :)
OdpowiedzUsuńładnie się prezentuje, a pracuje się z nią nienajgorzej :D
Usuń