Nareszcie piątek, prawda? Mój zapowiada się akurat bardzo pracowicie, ale po piątku na szczęście zawsze przychodzi weekend - czas relaksu, odpoczynku i regeneracji. A jak już odpoczywać i się regenerować, to z pewnością w domowym SPA =)
Domowe SPA bez maseczek to jest jednak dość uboga wersja, więc przygotowałam dla Was kilka propozycji =) Jak myślicie, która z tych masek sprawdziła mi się najlepiej?
BE A TIGER
BALEA
To czas Tygrysa: odkryj swoją dziką stronę. Odświeżająca pielęgnacja i relaksacyjny odprężenie: Maska z tkaniny Balea z Be a Tiger z wyciągiem z granatu i kwasem hialuronowym zapewnia skórze intensywne nawilżenie.
Cena: 1,95 EUR/ sztuka. Dostępna w niemieckich drogeriach DM [KLIK]
Maseczka w płacie z nadrukiem tygrysa, czyli z modnym, zwierzakowym motywem =) Była nieźle wycięta, łatwo się ją nakładało i dobrze przylegała do skóry. Jest to produkt bardzo mocno nasączony klejącym się serum. Płyn ma tendencję do kapania, a sama maseczka lubi się niestety powolutku zsuwać z twarzy. Po ściągnięciu maski, skóra jest przyjemnie nawilżona i rozświetlona - idealna na obecne mrozy =) Maseczka nie wywołała u mnie efektu pieczenia czy podrażnienia, nie zapchała porów ani nie spowodowała innej katastrofy. Jedyny minus - samo serum jest okropnie klejące, więc po seansie z maseczką trzeba czymś przemyć skórę.
BE A PANDA
BALEA
Innowacyjna maseczka Balea Be a Panda zachwyca stylowym nadrukiem pandy. Zapewnia kojącą pielęgnację ekstraktem z zielonej herbaty.
Cena: 1,95 EUR/ sztuka. Dostępna w niemieckich drogeriach DM, [KLIK]
Pierwszym, co mi się rzuciło w oczy podczas robienia zdjęć to długość składu - niby ta sama seria, a tutaj skład mamy ze dwa razy dłuższy. I nie powiem, żeby wyszło to tej maseczce na dobre.
Tak samo, jak w przypadku tygrysa, tak i tutaj mamy do czynienia z nieźle wyciętą, prostą w nałożeniu płachtą o bardzo wysokim stopniu nasączenia. Serum klei się równie uciążliwie, a zapach nie budzi większego zainteresowania (i tu i tu jest dość delikatny i nie rzucający się w nos =P). Ponownie maseczka lubi się zsuwać, jednak nieźle przylega do skóry i nie trzeba jej co chwilę poprawiać. Przechodząc do działania, powiedziałabym, że jest podobne (o ile nie identyczne) jak w przypadku poprzedniego egzemplarza. Skóra jest lepiąca, ale nawilżona i rozświetlona. Można by rzec, że więcej grzechów nie pamiętam =)
MASKA Z AKTYWNYM WĘGLEM
BALEA
Czarna maseczka z tkaniny Balea z aktywnym węglem łączy właściwości odżywcze i oczyszczające w jednym zastosowaniu. Kwas salicylowy i cynk, gdy są regularnie stosowane, pomagają zwalczać bakterie powodujące niedoskonałości i zapobiegać nowym zanieczyszczeniom.
Cena: 1,25 EUR/ sztuka. Dostępna w niemieckiej drogerii DM, [KLIK]
Muszę przyznać, że jeżeli chodzi o wycinanie płacht pod maseczki Balea radzi sobie na prawdę dobrze. Wersja z aktywnym węglem to kolejny egzemplarz, który łatwo się nakłada i nieźle przylega do skóry. Jednak w tym przypadku mamy do czynienia z czymś zupełnie innym - sam płat ma twarzowy, czarny kolor i sprawia wrażenie bliskiego wyschnięciu. Mimo to, nałożony na skórę nie traci wilgoci i nie wysysa jej z nas =) Maseczka ma wyraźny, różany zapach, który mimo przemycia twarzy i nałożonego makijażu towarzyszył mi przez większą część dnia.
Jednak efekty bardzo mnie zaskoczyły. Po zdjęciu maseczki skóra była miękka i nawilżona, nie lepiła się a pory zostały oczyszczone i zwężone. Jeżeli dobrze pamiętam, jest to trzecia maseczka w płacie, która podołała z oczyszczaniem porów! A jak wiecie, z niejedną już maseczką się relaksowałam =)
Z całej trójki ta ostatnia, jak nietrudno się domyślić, przypadła mi do gustu najbardziej. Muszę przyznać, że ostatnio zagłębiłam się trochę w pielęgnację Balea i żałuję, że w Polsce nie jest ona dostępna od ręki. Niektóre kosmetyki są na prawdę godne uwagi =)
Pozdrawiam Was Gorąco!
SnuKraina =)
Nie miałam masek Balea, ale markę bardzo lubię.
OdpowiedzUsuńMi czasami przeszkadzają te mocne zapachy (m.in. w balsamach i kremach) ale działanie mają niezłe =)
UsuńCzytałam już o tej marce i jestem nią zainteresowana.
OdpowiedzUsuńPolecam =)
UsuńPierwsze dwie mają urocze opakowania, ale i tak sięgnęłabym tylko po trzecią ;)
OdpowiedzUsuńNo niestety - nie zawsze za ładnymi opakowaniami idzie ładne działanie =)
UsuńChętnie wypróbuję.
OdpowiedzUsuńKoniecznie =)
UsuńLubię produkty Balea, tych dwóch pierwszych maseczek nie miałam.
OdpowiedzUsuńI w sumie dużo tym nie straciłaś =)
UsuńA ja nigdy nie miałam produktów Balea :)
OdpowiedzUsuńMnie kusiły swego czasu bardzo bardzo, a że od czasu do czasu do Niemiec jadę to musiałam wyszukać jakiś DM po drodze =)
UsuńNie miałam nigdy żadnego kosmetyku tej marki, ale muszę stwierdzić, że czarna maska i dla mnie brzmi najprzyjemniej z całej trójki :)
OdpowiedzUsuńGdyby jeszcze nie ten zapach ... Tak bardzo nie lubię zapachu róży =)
UsuńNigdy nie mialam żadnego produktu z tej marki. Ale uroczo wyglądają te maseczki, panda wymiata :)
OdpowiedzUsuńNadruki są przesłodkie, to fakt =)
UsuńZ racji, że za 2 tygodnie będę w Berlinie, to wszystkie recenzje produktów Balea bardzo mnie ciekawią. I jak już wcześniej myślałam o tej czarnej masce (i w ogóle produktach z tej serii), tak już teraz wiem, że będę ich po DM szukać. Mam nadzieję, że je znajdę i też się u mnie sprawdzą. Co do zwierząt - po ostatnich testach tego typu masek mam na razie dość wszystkich płacht z nadrukiem zwierzątkowym :D
OdpowiedzUsuńA mi jakoś masek w płachcie nigdy dość =)
UsuńW Czechach tez maja drogerie DM czasami , gdy jestem na piwie u naszych południowych sąsiadów, wpadam tam na zakupy.Widzę,że warto zainteresować sie tymi maskami.
OdpowiedzUsuńSzczególnie tą oczyszczającą, rzeczywiście świetnie działa =)
UsuńLubię maseczki z aktywnym węglem, widzę, że i ta daje radę!
OdpowiedzUsuńpozdrawiam serdecznie z nad filiżanki kawy:)
I to jeszcze jak! =)
UsuńOoo to widzę, że działają inaczej na każdego ;)
OdpowiedzUsuńJa jestem zachwycona tą z tygrysem i nawet kupiłam sobie zapas. Natomiast zarówno ta z pandą jak i czarna kompletnie na mnie nie zadziałały, nie widziałam żadnych efektów :(
A co do klejenia, to faktycznie, na początku byłam przerażona, zwłaszcza że lubię nadmiarem "płynu" z opakowania posmarować szyję i dekolt.
Jednak ja zazwyczaj nakładam maseczki wieczorem, więc zanim poszłam spać sytuacja zdążyła się trochę uspokoić, a rano już nie było śladu po lepkiej warstwie.
Za to ja miałam wrażenie, że cały dzień się kleję =) A kosmetyki już niestety mają to do siebie, że na każdą z Nas działają inaczej =)
UsuńUwielbiam te czarną! Jest boska :)
OdpowiedzUsuńTeż ją bardzo lubię! =D
Usuń