2019/08/07

PROJEKT DENKO - CZERWIEC & LIPIEC


Chociaż zarzekałam się, że nigdy więcej tego nie zrobię, to jednak - stało się. Czerwiec przeciekł mi przez palce, a w lipcu zużyłam zaskakująco mało produktów. Dlatego mam nadzieję, że dzisiejsze podsumowanie zużyć nie będzie takim tasiemcem, jak ostatnio, gdy zdarzyło mi się tworzyć projekt denko z dwóch miesięcy. Nie zmienia to faktu, że ten wpis i tak będzie długi, dlatego bez zbędnego przedłużania - zapraszam na szybki przegląd pustych opakowań po kosmetykach z czerwca i lipca! =)

W czerwcu, o dziwo, to mój facet przodował w zużywaniu kosmetyków do ciała, ponieważ zdenkował aż dwa żele pod prysznic, gdy ja jeszcze do lipca męczyłam się z jednym i tym samym egzemplarzem =) Za to opróżniłam opakowanie bajecznie pachnącego, kawowego peelingu od Body Boom oraz niespecjalnie nawilżający balsam do ciała marki Balea. Jak na mnie, to i tak spory wyczyn, ponieważ balsamowanie i peelingowanie ciała nigdy nie było moją mocną stroną =) 


Niewielkie zużycie kosmetyków do pielęgnacji ciała odbiłam sobie w lipcu - tutaj mamy już dwa żele pod prysznic (w tym jeden peelingujący, kawowy i obłędnie pachnący od Bielenda), żel siarczkowy Dr Duda, który bezgranicznie oczarował mnie swoimi zdolnościami regeneracyjnymi [KLIK], a nawet jakieś miniaturki balsamów do ciała. Wyciągając średnią z dwóch miesięcy naprawdę nie wyszło tak źle, prawda? =D


W kategorii pielęgnacji włosów zdecydowanie lepiej poszło mi w czerwcu, ponieważ w lipcu nie zużyłam ani jednej sztuki =D Na zdjęciu widzicie dwa puste opakowanie po szamponach - Dermena (mojego faceta, który cały czas walczy z problemem wypadania włosów) oraz Balea, która miała dodawać objętości, a ostatecznie wysuszała włosy i nadawała im faktury siana. Kompletnie nic ciekawego. 

Opróżniłam też butlę octowego sprayu do włosów Calemeo od Delia [KLIK], który urzekł mnie swoim działaniem. Wiecie, jak pięknie się po nim błyszczą włosy? Coś czuję, że jeszcze nie raz do niego wrócę, bo już za nim tęsknię! 


W czerwcu naprawdę wyrobiłam normę z dwóch miesięcy, bo jak widać na załączonym obrazku, denka sięgnęły również dwa opakowania odżywek do włosów. Obie wspominam jako dobre, nawilżające maski/ odżywki, które pomagały w utrzymaniu moich włosów w odpowiednim stanie oraz znacząco ułatwiały rozczesywanie. Jeżeli miałabym sięgnąć po którąś z nich jeszcze raz, najchętniej sięgnęłabym po maseczkę marki Wella, ponieważ działała naprawdę świetnie, jednak pozwalała uzyskać efekty w krótszym czasie =) 


Tradycją jest, że kosmetyki do pielęgnacji twarzy zużywam w ilościach hurtowych, nie inaczej było w czerwcu. Cały czas wpajam sobie nawyk dokładnego, wieloetapowego oczyszczania twarzy. Bardzo to lubię, chociaż nie zawsze mam na to czas i siłę, mogę się jednak pochwalić, że idzie mi coraz lepiej =) W czerwcu opróżniłam opakowanie naturalnego płynu micelarnego Be Organic [KLIK] oraz dwufazowego płynu do demakijażu Bielenda. Dno zobaczyłam również w butelce z olejkiem do demakijażu Balea [KLIK]. Był diabelsko wydajny, a przy okazji bardzo skuteczny. Niewielka jego ilość potrafiła rozpuścić każdą ilość makijażu, a przy tym nie pozostawiał na skórze tłustego filmu. 


W czerwcu do denka wpadły też dwie butelki po hydrolatach - jeden ogórkowy od Senkara i jeden na bazie werbeny od Arganove. Zarówno jeden jak i drugi był przyjemnie odświeżający i kojący dla mojej skóry. Mogłabym powtórzyć obie te znajomości =) 


W czerwcu robiłam też małe porządki w kosmetykach i postanowiłam pozbyć się tych, które nie robią na mojej skórze większego wrażenia. Tak właśnie było z serum na bazie witaminy C oraz produktu z kofeiną pod oczy z marki The Ordinary. Ten pierwszy - niemiłosiernie szczypał, co byłoby do wytrzymania, gdyby przynosił jakieś pozytywne efekty, a ja z każdym użyciem utwierdzałam się w przekonaniu, że produkt mi szkodzi i okropnie zapycha. Za to ten drugi, pomimo zużycia 2/3 opakowania nie przyniósł mojej skórze pod oczami najmniejszego efektu. W zapasie mam jeszcze trzy produkty tej marki i aż się boję otwierać =D 

Za to mój narzeczony opróżnił opakowanie nawilżającego serum marki Klapp i, o zgrozo, poszło mu to z prędkością światła. Z tego, co pamiętam, to był z tego produktu naprawdę bardzo zadowolony! 


Z kosmetyków, które niewiele potrafią zdziałać, zużyłam też serum BioEffect, które bardzo delikatnie nawilżało i... to by było na tyle. Miniaturka Filorga była za to zbyt mała, by zauważyć cokolwiek, dlatego zużyłam, żeby nie kurzyła mi się w szafce =) 

A jeżeli chodzi o krem Cicapair od Dr.Jart, to z pewnością wiecie, że darzę go miłością ogromną i ostatnimi miesiącami, w połączeniu z delikatnie kryjącym pudrem zastępuje mi podkład w codziennym makijażu. Pięknie wyrównuje koloryt cery, pielęgnuje ją, a na dodatek chroni przed słońcem - z przyjemnością otworzyłam duży słoiczek =D Cały czas przymierzam się do pełnowymiarowej recenzji i obiecuję, że w końcu się pojawi! 


Gdyby ktoś miał jeszcze jakąś wątpliwość, to ja nadal omawiam denko czerwca =D Ten miesiąc naprawdę kończyłam z bogatym denkiem, co jest też powodem dość ubogiego denka lipcowego. Na szczęście w pielęgnacji twarzy jest to już jedno z ostatnich zdjęć i dokumentuje ono opróżnione saszetki z multifunkcjonalnym peelingiem do twarzy od Nature Queen [KLIK], który marzy mi się w dużej tubie. Jeżeli się pojawi - będę pierwsza w kolejce do kasy! =D Oprócz tych saszetek zużyłam również syberyjskie błoto iłowo - siarczkowe Rapan Beauty [KLIK], które pięknie oczyszczało pory, a przy tym nie wysuszało skóry. Dodatkowo fajnie masowało skórę, polecam! =)


Ostatnią fotą podsumowującą czerwcowe zużycia w zakresie pielęgnacji twarzy, to oczywiście saszetki po maseczkach, próbkach i wacikach. Dużo tego nie było, szczególnie patrząc na tą samą kategorię z lipca, gdzie samych maseczek jest naprawdę sporo. Zresztą, sami zobaczcie:


A przy tym w lipcu zużyłam też dwie maseczki w tubach... No dobrze, w tubeczkach, patrząc na ich rozmiar =)


Nawilżająca maseczka na dobranoc Soraya [KLIK] rzeczywiście fajnie nawilżała skórę, a przy tym nie doprowadziła do zapchania. Jeżeli akurat Wasza twarz nie potrzebuje aż takiego nawilżenia, to maseczka z powodzeniem może być stosowana na inne obszary, mi świetnie odżywiła skórę stóp =) Dodatkowo zużyłam mini maseczkę Naobay i na jej recenzję zapraszam Was w najbliższą sobotę o godzinie 17:00 =)


Jak widzicie, nie kłamałam - lipcowe denko jest naprawdę ubogie, a to, co widzicie na zdjęciu, to prawie wszystko, co udało mi się zużyć w zakresie pielęgnacji twarzy! Mamy tutaj świetny, łagodzący hydrolat borowinowy z lipą od LaLe, który genialnie sprawdził się na mojej mieszanej cerze. Dodatkowo mamy tutaj dwie butelki serum od Bielenda. Pierwsze - korygujące [KLIK], które jest moim wieloletnim ulubieńcem i do którego regularnie wracam, by oczyścić skórę i wyrównać jej koloryt. Drugie - detoksykująco-nawilżające, które powyciągało z mojej cery wszelkie niedoskonałości, a przy tym rzeczywiście walczyło z przesuszeniem [KLIK]. 

Z nieskrywaną rozpaczą żegnam się z butelką po skwalanie z oliwek Mohani [KLIK], który stanowił genialny nawilżacz do każdej części ciała, do twarzy, a także do włosów. Kosmetyk uniwersalny, naturalny i na dodatek bardzo wydajny. Tutaj też chętnie zakupię drugi egzemplarz! =) 


Lipcowe zestawienie zamyka pasta do zębów Colgate, oraz... pianko - maseczka oczyszczająca Holika Holika [KLIK], która jak na produkt 3w1 okazała się być kiepska na każdym polu. Jedynie formuła stanowiła prawdziwą ciekawostkę, która z glinkowej, gęstej maski zmieniała się w piankę po dodaniu wody. Do zmywania - idealna! =) 

Ufff, jakoś przebrnęliśmy przez te puste opakowania! Bardzo dziękuję tym, którzy dotrwali - pochwalcie się w komentarzach, że daliście radę =) I koniecznie napiszcie, co ciekawego Wam udało się opróżnić =) Ja właśnie zaczynam urlop, także obserwujcie mojego instagrama [KLIK], gdzie z pewnością będę dzielić się nie tylko fajnymi kosmetykami, ale też pięknymi widokami =)

Do następnego wpisu,
SnuKraina =) 

7 komentarzy:

  1. Bardzo miło wspominam żel isana, a ciekawi mnie ten z Bielendy - chociaż nie koniecznie ten zapach :P Miałam też szampon dermena, ale mi nie pomógł za bardzo z wypadaniem. Z balea miałam inne warianty i każdy był słaby. Znam jeszcze serum Bielenda z kwasem, które jak powszechnie wiadomo uwielbiam :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Spore denko! Nie znam nic kosmetycznego, ale przyjemnie się ogląda takie posty :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Znam żel pod prysznic z Palmolive, peeling mango Body Boom, spray octowy Delia oraz płatki BeBeauty :) Duże denko :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Wonderful products, great review:)

    OdpowiedzUsuń
  5. Coś o tym zaniedbywaniu w peelingowaniu i balsamowaniu wiem. Mam czas że robię to codziennie, a potem przychodzi czas że spory czas wcale :(. Super Ci poszło z zużyciem wszystkiego nie tylko pielęgnacji ciała. Mi to w ogóle nie idzie :(. Olejek do demakijażu balea to coś co zazdroszczę, lubię olejki do zmywania. Niech wreszcie balea będzie w Polsce, błagam :D. Rozważam zamówienie syberyjskiego błota. Pojęcie błota trochę przeraża, ale dla oczyszczonych porów zrobię dużo :D. Rozwaliłaś system z tymi zużyciami. Zazdraszczam i biorę się za siebie by regularnie używać :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie miałam nic z Twoich produktów. Już od dawna ciekawi mnie działanie skwalanu i produkty biosiarczkowe, słyszałam, że są bardzo dobre. :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Nie miałam nic z twojego denka. Bardzo mnie ciekawi ta marka Arganove i chyba sięgnę wreszcie po coś 😊

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za każdy pozostawiony komentarz i obserwację! Sprawiasz mi tym ogromną przyjemność =) Z wielką chęcią wpadnę też do Ciebie i się odwdzięczę. Nie martw się, z pewnością znajdę drogę =)

P.S. Pamiętaj, że pozostawiając komentarz, wyrażasz zgodę na przetwarzanie danych osobowych.