2019/07/08

BIELENDA - SERUM DETOKSYKUJĄCO - NAWILŻAJĄCE, BLACK SUGAR DETOX

SERUM DETOKSYKUJĄCO - NAWILŻAJĄCE
- BLACK SUGAR DETOX -
BIELENDA


Niewiele firm sprawdza mi się w pielęgnacji twarzy tak, jak Bielenda. Niejedno serum już od nich testowałam i może nie zawsze były to hity (chociaż w pierwszej sekundzie przychodzą mi do głowy co najmniej trzy egzemplarze, do których regularnie wracam), ale nigdy nie były to buble, bądź produkty potencjalnie niebezpieczne, które zrobiłyby mi krzywdę. Właśnie dobijam dna w kolejnym serum, tym razem z serii Black Sugar Detox i to już najwyższa pora na recenzję =) 


Obietnice producenta:

Aktywne serum detoksykująco - nawilżające skutecznie poprawia jakość trudnej i wymagającej cery mieszanej i tłustej. Niezwykła formuła kosmetyku oparta na innowacyjnym połączeniu cukru i węgla zapewnia cerze mieszanej silny detoks - oczyszczenie skóry z toksyn oraz optymalne nawilżenie. Serum delikatnie eksfoliuje, skutecznie redukuje błyszczenie się skóry, pochłania nadmiar sebum, odblokowuje i zwęża pory, zapobiega powstawaniu wyprysków. Wygładza i zmiękcza skórę, wyrównuje koloryt, dodaje cerze promiennego blasku. 
Dzięki zawartości cenionych składników aktywnych, serum stanowi swoisty ekran anti-pollution chroniący skórę przed negatywnym wpływem zanieczyszczonego środowiska, m.in. przed smogiem. 
Cukier trzcinowy posiada silne właściwości oczyszczające i antybakteryjne. Delikatnie złuszcza martwy naskórek, odblokowuje i oczyszcza pory, regeneruje, koi i łagodzi podrażnienia. 
Aktywny węgiel posiada zdolność głębokiego oczyszczania skóry: przyciąga i wchłania toksyny, martwy naskórek, nadmiar sebum oraz inne zanieczyszczenia z powierzchni oraz głębszych warstw skóry. Skutecznie oczyszcza zablokowane pory, wyrównuje koloryt skóry, zapobiega powstawaniu wyprysków. 

Cena: 24,49 zł/ 30ml, dostępność: [KLIK]

Skład:


Moje wrażenia:

W kartoniku znalazłam standardową dla marki, niewielkich rozmiarów szklaną buteleczkę wyposażoną w pompkę. Chyba nie muszę mówić, jak bardzo lubię to opakowanie? Owszem, żeby pokryć skórę cienką warstwą serum potrzebuję dwóch, a nawet trzech pompek produktu, jednak nadal wolę to, niż każdy inny aplikator! =) 

Serum jest leciutkie i wodniste, chociaż w pierwszej chwili wydaje się być delikatnie klejące. Wchłania się w mgnieniu oka i nie pozostawia na skórze żadnej wyczuwalnej warstwy, a twarz jest wyraźnie zmatowiona, chociaż nie brakuje jej wewnętrznego blasku. Nie zauważyłam, żeby produkt charakteryzował się jakimś intensywnym, zwracającym uwagę zapachem, co oczywiście oceniam na plus! 

Muszę przyznać, że długo zwlekałam z recenzją tego produktu, a to wszystko przez to, że przez długi czas nie widziałam większych efektów. Owszem, przygodę z serum rozpoczęłam, gdy moja skóra bardzo potrzebowała oczyszczenia po kilku zapychających, nietrafionych produktach i tutaj działanie było nie tylko widoczne, ale wręcz natychmiastowe. Większość kryjących się w mojej skórze zanieczyszczeń wyskakiwało na świat dzień po dniu, co może przez tydzień nie wyglądało najlepiej, ale było mojej cerze bardzo potrzebne. Dzięki temu produktowi pozbyłam się sporej ilości niedoskonałości, a resztę przegoniłam sprawdzonym i ukochanym serum korygującym tej samej marki [KLIK]. 


Przez cały czas używania tego produktu nie miałam też większych problemów z niedoskonałościami, co również mogę przypisać (przynajmniej po części), produktowi z serii Black Sugar Detox. Jednak od tej chwili, jedynym efektem, jaki byłam w stanie zauważyć, to polepszający się poziom nawilżenia mojej skóry. Z jednej strony to bardzo dużo, ponieważ cera mieszana i tłusta bardzo tego potrzebują, a z drugiej... Cały czas liczyłam na jakiekolwiek działanie związane z oczyszczeniem oraz zwężeniem moich porów.  

Niestety, w tej kategorii, tak samo jak w zakresie zmniejszenia ilości wydzielanego sebum czy zauważalnego rozświetlenia skóry nie zauważyłam większych zmian. Trochę szkoda, chociaż... Nie znam lepszego i bardziej skutecznego produktu, który w tak krótkim czasie i z większą delikatnością odratowałby skórę po gigantycznym jej zapchaniu. I wcale tutaj nie przesadzam - całą okolicę żuchwy oraz czoło miałam pokrytą licznymi, kaszko-podobnymi zmianami, które zamiast zanikać, mnożyły się jak głupie. Serum Black Sugar Detox ułatwiło ich bezbolesne (choć widoczne) wyjście na świat i szybkie wygojenie. Obecnie mam jeszcze kilka czerwonawych plamek, ale z tym walczę już innymi sposobami (i swoją drogą, zapowiada się tutaj prawdziwy hit!). 

Jeżeli nie macie większych problemów z niedoskonałościami, sięgnęłabym raczej po coś innego (np. herbaciane perełki od Bielenda [KLIK], które rewelacyjnie rozświetlają skórę, jednocześnie walcząc z niedoskonałościami), jednak w przypadku podobnym do mojego powinno zdziałać cuda! =)

Do następnego wpisu,
SnuKraina =) 

10 komentarzy:

  1. Oh very interesting product!

    OdpowiedzUsuń
  2. Ogólnie bardzo lubię produkty tej marki i mam wrażenie, że pół mojej łazienki to bielenda xd Ale ta seria jakoś wyjątkowo mnie nie przekonuje. Miałam z niej maskę i była słaba.. Z Bielendy kocham (myślę, że to nie przesadzone słowo) serum korygujące o którym wspominasz! ♥ A o jakich 3 serach wspominasz na wstępie? Domyślam się, że jedno z nich to właśnie to serum z kwasem, ale jestem ciekawa 2 pozostałych ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak! Moje ukochane to serum Korygujące z kwasem, później esencja z zieloną herbatą w perłach i serum z zieloną herbatą ;)

      Usuń
    2. oo to miałam 2 z 3, brakuje mi tylko esencji w perełkach, ale chyba powoli wycofują tą serię :(

      Usuń
  3. Mnie akurat serum z tej serii kusi najmniej bo podobnie jak Zaczarowana miałam tą maskę peeling i była taka średnia, więc nie kusi mnie już nic z tej serii :) Chociaż sama markę bardzo lubię i mam sporo produktów z niej :) A po twojej recenzji też nieszczególnie mnie kusi :) Niedawno miałam serum z zieloną herbatą i było takie sobie...bardzo szybko się skończyło, a efektów zbytnich nie widziałam :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U mnie akurat to serum z zieloną herbatą fajnie działało, tylko opakowanie rzeczywiście mogłoby być większe :)

      Usuń
  4. Ja też bardzo lubię bielendę i mam takie same doświadczenia. Hitów jest raczej mało, ale bubli też. Na serum które przedstawiasz sama z siebie pewnie bym się nie skusiła. Zazwyczaj stawiam na nawilżające sera. I po Twoim opisie też raczej nie miałabym ochoty go potestować. Żeby szybciej wychodziły mi wszelkie niedoskonałości, to stosuję pastę do zębów. Punktowo wysusza mi krosty i czasami od razu je wchłania. Niby głupi patent ale działa :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na pojedyncze wypryski od dawna stosuję olejek z drzewa herbacianego, też nieźle sobie radzi =) A tym serum walczyłam z mocno zapchaną skórą po nietrafionym podkładzie, niestety pozostałości cały czas pokutują =D

      Usuń
  5. Po serii z zieloną herbatą, która była fajna, ale nie zrobiła na mnie wow Bielenda króluje u mnie głównie w postaci płynów micelarnych, które bardzo lubię 😊 Jedyny produkt, który mnie kusi to hydroesencja detoksykująca, ponieważ płyn świetnie daje u mnie radę, a tak poza tym to nic więcej tak właściwie 😊

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sama mam ochotę na tą hydroesencję! Pewnie za jakiś czas się skuszę =D

      Usuń

Dziękuję za każdy pozostawiony komentarz i obserwację! Sprawiasz mi tym ogromną przyjemność =) Z wielką chęcią wpadnę też do Ciebie i się odwdzięczę. Nie martw się, z pewnością znajdę drogę =)

P.S. Pamiętaj, że pozostawiając komentarz, wyrażasz zgodę na przetwarzanie danych osobowych.