MULTIFUNKCYJNY PEELING DO TWARZY
NATURE QUEEN
Peeling, szczególnie ten mechaniczny, gości w mojej rutynie pielęgnacyjnej bardzo często. I tak, jak po maseczki sięgam z czystej przyjemności, tak regularnego stosowania peelingów nauczyła mnie skóra. Bez odpowiedniego złuszczania i oczyszczania moja cera zapycha się z prędkością światła, a na dodatek jest bardzo wybredna w akceptacji tego typu produktów. Czy ostatnia nowość Nature Queen zdała egzamin?
Obietnice producenta:
Enzymatyczno - mechaniczny peeling żelowy do twarzy to delikatna formuła stworzona dla klientów najbardziej wymagających.
Połączenie enzymatycznego, jak i ziarnistego działania peelingu sprawia, że skóra staje się gładka i miękka o ujednoliconym kolorycie. Naturalny enzym występujący w owocach papai rozpuszcza martwą, zrogowaciałą warstwę naskórka, a drobinki orzecha włoskiego pozwalają ją usunąć. Zawartość panthenolu oraz bromelainy łagodzi podrażnienia, a skóra staje się piękna i pełna blasku.
Cena: 10,70 zł/ 2x6 ml, dostępny tutaj: [KLIK]
Skład:
Moje wrażenia:
Produkt, ku mojemu zaskoczeniu i niemałym niezadowoleniu, zapakował ten peeling w dwie saszetki o pojemności 6 ml. Z jednej strony fajnie, że można sobie produkt przetestować bez większego uszczerbku na domowym budżecie, z drugiej ... denerwują mnie te saszetki, ilość mnożących się śmieci i chętnie przygarnęłabym jakąś większą pojemność. W końcu po peeling sięgam minimum dwa dni w tygodniu, w gorszych okresach zdarza się, że częściej. Co mi po takich saszetkach? =D
Wewnątrz znajdziemy zielonkawy żel, w którym zatopiono sporą ilość orzechowych drobinek. Są one całkiem spore i przyjemne dla skóry - czuć, że masują i działają, jednak nie drapią ani nie podrażniają skóry. Ku mojemu zaskoczeniu, te 6 ml to naprawdę spora ilość! Szczerze powiedziawszy, taka jedna dawka spokojnie wystarcza na dwie aplikacje, a co za tym idzie - kupując jedną saszetkę, mamy zapewnione dwa tygodnie peelingowania!
Jako ogromna fanka peelingów mechanicznych, do takich cudów podchodzę sceptycznie. Wszystko w obawie o to, czy produkt rzeczywiście poradzi sobie ze złuszczaniem martwego naskórka, czy w przyszłym tygodniu zastanę na twarzy kolejne niedoskonałości. W przypadku produktu Nature Queen mogłabym w zasadzie polegać jedynie na mechanicznej części peelingu, z czego bardzo się cieszę. Drobin jest sporo, są one delikatne dla skóry, jednak z łatwością eliminują wszelkie suche skórki i inne niepożądane zjawiska.
Czy deklarowana w składzie papaina w jakiś sposób pomaga w procesie eksfoliacji? Bardzo chcę wierzyć, że tak, jednak z własnych obserwacji mogę jedynie z czystym sumieniem powiedzieć, że z pewnością nie przeszkadza. Od razu po nałożeniu produktu na twarz wykonuję delikatny masaż, pozostawiam mieszankę na skórze przez 5 - 10 minut, a następnie, jeszcze przed spłukaniem tego wszystkiego, masuję skórę jeszcze przez dłuższą chwilę. Po takim zabiegu skóra jest cudownie miękka i gładka, gotowa na kolejne etapy pielęgnacji.
Peeling ten towarzyszy mi już trzeci tydzień i naprawdę daje radę. Stan mojej skóry się poprawia, wszelkie pamiątki po niedawnym wysypie niedoskonałości powoli zanikają, nie pojawiają się też kolejne. Pory są znacznie lepiej oczyszczone (chociaż to zasługa nie tylko tego peelingu), a cera wygląda na zdrowszą.
Jedyny minus, jaki widzę w tym produkcie, to opakowanie. Kochane Nature Queen, powiedzcie, że zrobicie jakieś większe opakowanie! Wtedy jestem pierwsza w kolejce po ten peeling! =D
Za możliwość przetestowania multifunkcyjnego peelingu do twarzy dziękuję ekipie
Nature Queen.
Nature Queen.
Chętnie przetestuję, bo wydaje się naprawdę ciekawy. 😊
OdpowiedzUsuńKoniecznie daj znać, jak się Tobie będzie sprawdzał =)
UsuńWydaje się być fajny, ale poczekam może jak ktoś zapakuje go w tubkę, wtedy i ja chętnie go przygarnę 😁
OdpowiedzUsuńTe saszetki to fajne są na podróż bądź do testów, ale tak na dłuższą metę to męczące strasznie =D
UsuńJak zrobią większe opakowania, to sama z chęcią po niego sięgnę ;)
OdpowiedzUsuńO! czyli nie tylko ja mam wrażenie, że te saszetki to tak nie do końca trafiony pomysł =D
UsuńJa też wolę większe pojemności, ale saszetki wybieram na wyjazdy :)
OdpowiedzUsuńSama lubię testy zaczynać od mniejszych pojemności, czy zabierać w dłuższe podróże, ale ten produkt naprawdę mógłby być pakowany w coś bardziej pojemnego =)
UsuńJeśli pojawi się w tubce to z pewnością się skuszę :)
OdpowiedzUsuńSama mam nadzieję, że zapakują go w coś bardziej pojemnego =)
UsuńMam ten peeling i również jestem bardzo zadowolona. Pachnie pięknie 😍
OdpowiedzUsuńZgadzam się z Tobą! =)
UsuńJak dla mnie wszystkie kosmetyki pielęgnacyjne powinny być sprzedawane w malych pojemnościach jak te saszetki i większych. Bo tak jak mówisz, fajnie zobaczyć czy nam się ten produkt sprawdzi i przy tym nie przepłacić, ale jak już się go polubi to bez sensu kupować tyle plastiku. Ja nie przepadam na dłuższą metę korzystać z saszetek, chyba że starczają na raz. Takie otwarte kilka dni zaburzają mi przestrzeń :D. Z orzechowymi drobinkami miałam peeling tołpy, a że była w nim też cytyna, to bardzo miło go wspominam. Chyba Kylie ma teraz peeling z orzechowymi drobinkami, prawda?
OdpowiedzUsuń