2018/04/22

MOJA BIBLIOTECZKA - SKÓRA, AZJATYCKA PIELĘGNACJA PO POLSKU BARBARY KWIATKOWSKIEJ

Dzień dobry w niedzielę!
Co Wy na to, żeby trochę zboczyć z trasy i na chwilę odejść od ciężkiej tematyki kryminałów i dramatycznej literatury faktu? Ostatnio na promocji -35% w Empiku upolowałam swoją pierwszą (!) książkę dotyczącą pielęgnacji. 


Wcześniej odpowiedzi na nurtujące mnie kwestie wklepywałam w google i szukałam do momentu, aż byłam usatysfakcjonowana. Teraz przewertowałam malutką skarbnicę wiedzy strona po stronie. Czy było mi to potrzebne? Przekonajcie się sami czytając tą recenzję =) 



TYTUŁ: SKÓRA, AZJATYCKA PIELĘGNACJA PO POLSKU
AUTOR: BARBARA KWIATKOWSKA
WYDAWNICTWO: PASCAL
LICZBA STRON: 271 

Nie wiem, czy powinnam zapaść się pod ziemie ze wstydu, czy może sobie jednak darować, ale tak. To moja pierwsza, przeczytana od deski do deski pozycja na temat pielęgnacji. I muszę przyznać, że moja opinia na temat przydatności takiej literatury w moim życiu pozostaje dwojaka. 

Z jednej strony jest to pozycja bardzo ciekawa i przydatna. Osobom raczkującym w świecie pielęgnacji może otworzyć oczy na wiele spraw, zaciekawić i zmotywować do dbania o swoją cerę. Osobom takim jak ja - może nie do końca doświadczonym, ale posiadającym już solidne fundamenty, z pewnością pozwoli uporządkować zdobytą wiedzę, a może nawet zaciekawić jakimś nowym obszarem. 

Patrząc na to jednak z innej strony, nigdy nie rozumiałam większego sensu wydawania tego rodzaju poradników w dobie wszechobecnego internetu. Jeżeli zaciekawiły mnie oleje czy witamina C, to wpisuję odpowiednie hasła i szukam. Sprawdzam, weryfikuję, przeglądam dziesiątki czy setki stron - po polsku, angielsku, a jak mi się zamarzy to nawet i po koreańsku. Z translatorem oczywiście =) 

Mimo wszystko nie byłabym sobą, jakbym nie skonfrontowała moich przemyśleń z rzeczywistością, więc przy okazji promocji sięgnęłam po azjatycką pielęgnację po polsku


Pozycja zawiera w sobie garść informacji na temat codziennej pielęgnacji. Co, kiedy i w jakich ilościach powinno być stosowane przy konkretnym rodzaju cery. Autorka starała się przełożyć wieloetapowy rytuał pielęgnacyjny Koreanek na grunt naszych kochanych, wiecznie zabieganych i marudnych polskich dziewuch. Czyli już nie musimy gonić za olejkiem do demakijażu, pianką do mycia a później tonikiem i esencją. 

Wiadomo, że warto, ale niekoniecznie trzeba. Wypadałoby natomiast nabrać świadomości w zakresie stosowanych produktów i to, moim zdaniem, jest główną ideą tej pozycji. Niekoniecznie linia przeznaczona do naszego wieku, musi okazać się tą idealną. Tak samo, jak stosowanie całego wachlarza jednej linii. Warto eksperymentować, czytać składy i mieszać ze sobą różne produkty. 

O ile część książki, dotycząca etapów i filarów pielęgnacji nie zrobiła na mnie większego wrażenia, to dalsza część już jak najbardziej wzbogaciła moją wiedzę. 


Dużo się tutaj mówi o naturalnych składnikach, o których w pielęgnacji powinniśmy pamiętać. Między innymi o olejach, hydrolatach, witaminie C czy A. Jak pewnie wiecie, w świat olejów dopiero wchodzę, więc każda nowa informacja jest na wagę złota, a hydrolaty kocham miłością wielką, ale nawet mi się nie śniło, że na rynku jest ich aż tak dużo! =D 

Po lekturze rozdziałów dotyczących witaminy C i retinolu czuję się jak najbardziej zainteresowana. Niby coś na ich temat wiedziałam, gdzieś mi tam świtały pomysły o pierwszych eksperymentach, jednak teraz na prawdę mam ochotę poznać ich działanie. 

Ta pozycja jest też niezłym wstępem do poznawania składów. Jak wiecie - ja ich nie analizuję. Nie czuję się na tyle wyedukowana w tym temacie, żeby się tego podejmować, a kopiuj - wklej z encyklopedii nie ma większego sensu, bo wypadałoby jeszcze znać poszczególne zależności między składnikami. Autorka uchyla nam jednak małego rąbka tajemnicy, zwracając uwagę na alkohole, nazwy INCI podstawowych składników aktywnych i ich stężenie. 

W końcu mam gdzie sięgnąć, żeby przekonać się o tym, ile danego składnika powinno być w produkcie, żeby jego stosowanie w ogóle miało jakiś sens, a nie mamiło mi tylko oczu kolorowym napisem. Formy przejrzystych tabel, mówiących chociażby o rodzajach hydrolatów z podziałem na konkretny typ cery również uważam za plus. Na deser dostajemy też dwie tabelki do samodzielnego rozpisania naszej azjatycko - polskiej pielęgnacji z podziałem na dzień i na noc, uwzględniające zarówno punkty obowiązkowe, jak i punkty dodatkowe w naszym codziennym wklepywaniu dobroci. 

Podsumowując, cieszę się, że mogłam przejrzeć tą pozycję - sporo mi uporządkowała, w kilku kwestiach zaciekawiła, a przede wszystkim zmotywowała do dalszego udoskonalania mojej pielęgnacji. Jednak cena 49,90 nie do końca zachęca mnie do zapoznania się z kolejnymi poradnikami tego typu =) 

Dajcie znać, jak u Was jest z sięganiem po takie pozycje. Lubicie takie gotowce, czy tak jak ja, szukacie informacji u wujka Google? =) 

Pozdrawiam Was Gorąco!
SnuKraina =)  

12 komentarzy:

  1. Czytałam i chyba jeszcze raz sobie ją przeczytam, aby utrwalić niektóre informacje. Moim zdaniem najlepsza książka o pielęgnacji twarzy :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja niestety nie mam porównania do innych pozycji, ale za to mam ogromną ochotę to nadrobić 😁

      Usuń
  2. Przyznam, że nigdy nie czytałam tego typu poradnika, po które i tak rzadko sięgam. Najczęściej szukam informacji właśnie za pomocą wujka google, który odpowiada na sporo pytań, choć często też sprawdzam na własnej skórze jakieś produkty, czy kroki pielęgnacyjne :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj tak, testowanie na własnej skórze wychodzi mi najlepiej 😊

      Usuń
  3. Ja nie mam żadnej książki o pielęgancji, ale bardziej kuszą mnie sekrety urody koreanek :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja jestem jej bardzo ciekawa, ale cena mnie odstrasza....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dlatego ja zawsze wypatruję promocji - tą dorwałam na -35 w empiku, ale pewnie w dyskontach internetowych ta cena jest na co dzień bardziej znośna 😊

      Usuń
  5. Przyznam szczerze, że wydaje mi się to trochę naciągane - dorabianie wielkiej historii do codziennej pielęgnacji... jednak nie czytałam tej książki, więc się nie wypowiadam;)))
    pozdrawiam serdecznie z nad filiżanki kawy:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W zasadzie tylko tytuł jest trochę naciągany 😊 Autorka dużo mówi o dwuczęściowym oczyszczaniu twarzy (micel a później produkt z wodą), tonizowaniu, ewentualnej esencji i serum z kremem. Ciężko mi to przyrównać do koreanskiej pielęgnacji, bo ja tak robię na co dzień od wielu lat 😁

      Usuń
  6. Lubię poradniki, ale jak tylko uda mi się je dorwać w jakieś sporej promocji lub z biblioteki, bo jednak wydawać na coś, co jak sama zauważyłaś znajdę w internecie, tyle pieniędzy nie leży w mojej naturze poznańskiej złotówy :D Czytałam słynną już książkę o koreańskiej pielęgnacji, ta mnie ciekawi, ale jeszcze nie miałam jej w ręce. Może kiedyś :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha :D Skąd ja to znam! Sama napisałam, że w Empiku była promocja -35% :D Ta koreańska też mnie ciekawi, tak samo jak wersja słowiańska bodajże. Jednak wszystko w swoim czasie :D

      Usuń

Dziękuję za każdy pozostawiony komentarz i obserwację! Sprawiasz mi tym ogromną przyjemność =) Z wielką chęcią wpadnę też do Ciebie i się odwdzięczę. Nie martw się, z pewnością znajdę drogę =)

P.S. Pamiętaj, że pozostawiając komentarz, wyrażasz zgodę na przetwarzanie danych osobowych.