Staracie się robić denkowe założenia? Chociażby takie, że najwyższa pora wykończyć tą maskę do włosów, która stoi pod prysznicem piąty miesiąc? Albo, że w tym miesiącu postaram się zmniejszyć zapas próbek/ miniaturek/ czegokolwiek? Mnie ostatnio coraz częściej prześladuje myśl, że zapasy zapasami, ale tych mini wersji i pojedynczych saszetek z próbkami w mojej szafie jest za dużo. Dlatego też w maju starałam się w pierwszej kolejności sięgać właśnie po mniejsze opakowania! =)
Żele pod prysznic i inne, kąpielowe umilacze, jak widać na załączonym obrazku, w maju wcale nie poszły w kąt. Ostatni miesiąc wcale nie zniechęcał do długich, gorących kąpieli w pachnącej pianie, także rachunek jest prosty - dwa żele pod prysznic, sól do kąpieli oraz olejek z pestek arbuza (który swoją drogą bardzo polecam! Świetnie regeneruje i natłuszcza skórę, a przy okazji nie jest taki oblepiająco tłusty jak inne egzemplarze). Oprócz oleju z Your Natural Side nie zlokalizowałam jakichś większych ulubieńców, sól do kąpieli Ahava nie zrobiła na mnie większego wrażenia, żel z Balea [KLIK] bardzo szybko się skończył, za to do gruszkowego żelu z Le Petit Mariseillais [KLIK] chętnie bym jeszcze wróciła =) Wraz ze wzrostem temperatury chętniej sięgam po takie owocowe zapachy!
Przy okazji mogę dodać, że zużyłam również kulę do kąpieli z Bomb Cosmetics. Nie pamiętam ani nazwy, ani zapachu, ale za to wiem, że jeżeli lubicie bomby kąpielowe, to warto się za tą wiewiórką rozejrzeć, bo świetnie się rozpuściła w wodzie i przyjemnie natłuściła ciało. Nie miała szalonej ilości brokatu i kilograma tłuszczu, więc była idealnie wyważona =D
Niemałym wyzwaniem było opróżnienie tego regenerującego masła do ciała od Dr Irena Eris [KLIK]! Trzeba przyznać, że genialnie pielęgnowało skórę dbając o to, by była niesamowicie miękka i gładka, jednak ta formuła... Masełko jest oparte na oleju arganowym, przez co ten produkt to typowy tłuścioch. Niewielka ilość wchłaniała się wieki, a skóra i tak pozostawała lekko tłusta. Drugi raz bym nie kupiła =)
Zdenkowanie tego produktu to mały, kosmetyczny cud. Szczególnie, że ja nie przepadam za smarowaniem i wcieraniem balsamów. Muszę się jednak pochwalić, bo w ślad za tym masłem opróżniłam również 8 próbek różnych kremów, maseł i balsamów do ciała. Co tu dużo mówić - dumna z siebie jestem =)
Pielęgnacja włosów w maju (i nie tylko) nie zaowocowała ogromną ilością pustych opakowań. Mamy tutaj szampon w kostce Kafe Krasoty [KLIK] w wersji oczyszczającej - bardzo ciekawy, zadziwiająco poręczny oraz zaskakująco skuteczny produkt. Sprawia, że włosy są miękkie i gładkie, wyglądają zdrowo i pięknie się układają, a przy tym z dnia na dzień polepsza się ich kondycja. Z chęcią powtórzę tą znajomość! =)
Zdenkowałam też serum dla zniszczonych końcówek włosów od Delia Cameleo [KLIK] i, jeżeli śledzicie moje wpisy, to z pewnością wiecie, że używałam tego serum na niemal całej długości włosów. Świetnie wspomagało rozczesywanie, wygładzało i dodawało włosom miękkości, a przy tym sprawiało, ze fryzura miała ten zdrowy blask zadbanych kosmyków. Bardzo fajny produkt, dobrze go wspominam i nie wykluczam powtórki!
Odwlekając puste opakowania po pielęgnacji do twarzy, pokażę Wam jeszcze te trzy denka. Mamy tutaj opakowanie po maszynkach do golenia, miniaturę pasty do zębów Sensodyne oraz krem do rąk Rituals [KLIK]. Ten ostatni trafił mi się w wersji ritual of sakura, która jest bardzo subtelną, ale też przepiękną wersją zapachową. Zauroczyłam się w tym produkcie na tyle, że przy okazji Dnia Matki sprezentowałam mamie mini zestaw kosmetyków Rituals właśnie z tej linii - cudeńko! =D
No i się zaczęło ... =D Pielęgnacja twarzy jest u mnie na pierwszym miejscu, więc i produktów z tej kategorii u mnie nie brakuje. W maju zdenkowałam micelarny płyn vel tonik do twarzy marki Rosadia [KLIK], który w mojej pielęgnacji zdecydowanie lepiej sprawdzał się jako micel. Może nie radził sobie z demakijażem najlepiej na świecie, ale do porannego przemywania twarzy bądź do szybkiego pozbycia się resztek makijażu był jak najbardziej spoko.
Dużo lepiej sprawdził mi się tonik Duetus [KLIK], który najpierw urzekł mnie swoim ziołowym zapachem, a następnie zwęził pory i ograniczył przetłuszczanie się skóry. To wszystko bez przesuszeń i niepożądanych wyprysków, więc z tego produktu jestem bardzo zadowolona i chętnie kupię go ponownie.
W maju zdenkowałam również krem do twarzy od Emma Hardie [KLIK] oraz serum z witaminą C marki Balanceme. Oba te produkty to dość wydajne miniatury (szczególnie ten pierwszy egzemplarz!), do których ze względu na cenę pełnowymiarowego opakowania raczej nie wrócę, chociaż Emma Hardie kusi przeogromnie. Jest to bogaty krem nawilżający, który przy okazji robi niesamowity lifting twarzy - cudeńko!
Kolejną (i nie ostatnią =D) miniaturą jest żel - pianka do mycia twarzy Omorovicza [KLIK]. Po zużyciu całego opakowania nadal twierdzę, że to bardzo przyjemny produkt do oczyszczania skóry, jednak kompletnie nie wart swojej ceny. Takie same, albo nawet lepsze efekty osiągniecie większością kosmetyków drogeryjnych bądź naturalnych (w zależności od tego, co wolicie), przy których cena nie będzie aż tak oszałamiająca.
Miniatura żelu do mycia twarzy od Glamglow z brokatowymi drobinkami o słodkim, waniliowym zapachu również się skończyła. Moim zdaniem lepiej spisuje się do zwykłego mycia twarzy, niż do rozpuszczania makijażu, ale ze względu na intensywny zapach nie przekonała mnie do siebie. W zapasie mam jeszcze dwie maseczki z tej marki, po które zamierzam sięgnąć w czerwcu!
A skoro już zaczęłam o tych maseczkach ... =D Wykończyłam nawilżającą, żelową maskę truskawkową marki Isana [KLIK], która z każdym kolejnym użyciem spisywała mi się lepiej. Fajnie nawilżała i chłodziła skórę, miała przyjemny, owocowy zapach - nic, tylko żałować, że u nas tych produktów nie wprowadzili.
Drugą maską o większym formacie jest maseczka nawilżająca marki Eveline Cosmetics [KLIK], która sama w sobie zaskoczyła mnie swoją wydajnością. Używałam jej jako maskę do twarzy, do stóp oraz do dłoni, a jej nadal było dużo =D Świetnie nawilża i wspomaga regenerację skóry, przynosi ulgę wysuszonej skórze, natychmiastowo sprawiając, że jest miękka i gładka. Świetny produkt!
A skoro już jesteśmy w maseczkowym klimacie, to tak prezentują się moje majowe zużycia masek jednorazowych. Trochę tego jest, jednak jeżeli coś Was zainteresowało i chcielibyście poznać moją opinię, to śmiało zaglądajcie na insta, gdzie wszelkie takie drobne opinie już na Was czekają! =)
A na deser małe zużycie kolorówki, jakie dokonało się w maju:
Mamy tutaj setną butelkę mojego ulubionego podkładu z Catrice (jeszcze nie zamówiłam kolejnego egzemplarza, ale wszyscy wiemy, że to tylko kwestia czasu =D), który wygląda i trzyma się na mnie jak żaden inny. Pięknie kryje, utrzymuje skórę w stanie matowym przez regulaminowe 8 godzin czasu pracy, nie ściera się, nie zapycha mnie ... ochów i achów może tutaj być tysiąc pięćset, ponieważ ten podkład towarzyszy mi niezmiennie odkąd tylko wkroczył na rynek =D
Do kompletu zdenkowałam sypki puder ryżowy Mohani [KLIK], który spisywał się dobrze pod każdym względem, jednak zew nowości pchnął mnie obecnie w kierunku innej firmy. Nie wykluczam jednak powtórki z rozrywki w niedalekiej przyszłości. Za to do bananowego pudru z w7 nie wrócę na pewno i cieszę się, że to była tylko miniaturka z kalendarza. Bardzo żółty i ciemny był ten puder i w moim przypadku mogłam go stosować jedynie w makijażu oka =D
Ostatnim produktem w majowym denku jest tusz do rzęs pochodzący z perfumerii Douglas, którego używam już tak długo, że z przyzwoitości postanowiłam już się z nim pożegnać. Był bardzo przyjemnym w codziennym stosowaniu tuszem, który dawał naturalny efekt delikatnie wydłużonych i zagęszczonych rzęs, bez sklejania, osypywania i efektu pandy pod oczami. Mam go z kalendarza adwentowego, jednak byłabym skłonna kupić go jeszcze raz!
Coś mi się wydaje, że w maju udało mi się poszaleć z ilością pustych opakowań, co niezmiernie mnie cieszy! Ostatnio trafiło do mnie tyle nowości, że nic tylko sprawdzać i testować, jednak jak można otworzyć kolejne opakowanie, gdy jest otwartych kilka innych? Nie ma takiej opcji! =D A skoro już wspomniałam o nowościach, to wszystkich ciekawych moich majowych zakupów oraz przesyłek ambasadorskich zapraszam na bloga w środę, godzina 17:00. Będzie na Was czekał nowy wpis! =)
Pozdrawiam Was Gorąco!
SnuKraina =)
Znam tylko tonik do twarzy Duetus, mnie jeszcze sporo zostało, ale to dobrze, bo go uwielbiam i używam codziennie :D
OdpowiedzUsuńTeż się z nim polubiłam =)
UsuńNie znam żadnego z tych kosmetyków.
OdpowiedzUsuńA tyle udało mi się ich pokazać =) To aż przerażające, jak bogaty w kosmetyki jest nasz rynek =)
UsuńZ twojego denka znam jedynie serum z Delii do włosów :) Duże denko :) Kusi mnie peeling Nature Queen :)
OdpowiedzUsuńI jak Ci się sprawdzało to serum? Peeling z Nature Queen jest naprawdę mega! =)
UsuńU mnie także majowe denko, chociaż raczej jest ono "standardowych" rozmiarów ;-) I aż zdziwiona jestem, ale niewiele mam produktów do pielęgnacji twarzy w nim! A z Twoich kosmetyków - aż głupio, ale nic nie znam ;-)))
OdpowiedzUsuńNie powinno być Ci głupio - po prostu za dużo jest dostępnych kosmetyków, by znać je wszystkie =D Fajnie, że u każdej z Nas można znaleźć coś innego =)
UsuńJa też miałam kwiecień i maj z założeniem zużycia jak najwięcej próbek i mini produktów. Uwielbiam pastę sensodyne, kupuję ją już od kilku lat. Maseczek tyle co Ty to nigdy nie miałam zużytych :)
OdpowiedzUsuńSpokojnie, w czerwcu przerzuciłam się na maseczki w większych pojemnościach, więc i zużyć będzie mniej =D
Usuń