2019/05/17

GLINKOWY KAMIEŃ PEELINGUJĄCY VS KOKONY JEDWABNIKA, CZYLI NATURALNE SPOSOBY NA ZŁUSZCZANIE NASKÓRKA


Witajcie Kochani! Ostatnio dostaję od Was sporo pytań o peelingujący kamień glinkowy. Zastanawiacie się, co to za cudo, jak go używać i czy to w ogóle daje jakieś efekty. Dlatego postanowiłam napisać na jego temat oddzielny post, a żeby nie było nudno i sztampowo - dorzuciłam kilka słów na temat kokonów jedwabnika. Jednego i drugiego "produktu" używa się w pielęgnacji twarzy, która przede wszystkim ma złuszczać martwy naskórek i poprawiać stan cery. Czy rzeczywiście tak jest? I który z tych gadżetów sprawdził mi się lepiej? Zapraszam do lektury! 


Kamień peelingujący jest w 100% wykonany z naturalnej gliny, dzięki czemu jest niezwykle trwały - nie ściera się, ani nie zużywa. Nie zauważyłam też, żeby podczas stosowania kruszył się bądź osypywał. Jesteście ciekawi, jak się go używa? 

Zaskakująco prosto! Wystarczy połączyć go z ulubionym żelem, pianką bądź mydłem do mycia twarzy i przejść do działania. Możecie ten kamień nasączyć odpowiednią ilością płynu i poczekać, aż się wchłonie - ten sposób zagwarantuje Wam delikatne pienienie się przez kilka kolejnych użyć. Możecie też nałożyć kosmetyk bezpośrednio na zmoczony kamień i to nim rozprowadzić go na skórze. Jest też trzecia wersja, która akurat przemawia do mnie najbardziej, czyli rozprowadzenie kosmetyku bezpośrednio na skórze, następnie przechodząc do masażu. 

Ku mojemu zaskoczeniu, kamień daje nam bardzo szerokie możliwości, jeżeli chodzi o intensywność masażu. Sam w sobie jest delikatnie chropowaty i nie ma najmniejszych szans, by zrobić sobie nim krzywdę. Tak naprawdę, to wszystko zależy od nas i siły, jaką włożymy w wykonywanie masażu. Dzięki temu peeling będzie nie tylko skuteczny, ale również bezpieczny i dopasowany do potrzeb naszej skóry. Tym sposobem ja, zwolenniczka intensywnych, mocnych peelingów mogę przycisnąć kamień troszkę mocniej i mam pewność, że moja skóra jest odpowiednio przygotowana na dalsze kosmetyczne wojaże. 


Mówiąc o glinkowym kamieniu, nie mogę ominąć bardzo ważnej kwestii, a więc komfortu użytkowania! Kamień pewnie leży w dłoni i jest bardzo wygodny w stosowaniu. Wszelkie preparaty myjące, a używałam już kilku, bardzo dobrze się pienią, a przy okazji nie musimy się bać, że kamień wyślizgnie się nam z dłoni i zdemoluje łazienkę. Bez obaw sięgam po niego nawet pod prysznicem =) 

Jednak to, co podoba mi się w nim najbardziej, to efekt. Skóra po masażu wykonanym takim kamieniem jest niezwykle miękka i gładka, nie ma mowy o żadnych suchych skórkach czy skaleczeniach. Skóra nie jest podrażniona, sama nie zauważam nawet większego zaczerwienienia. A sam masaż? Czysta przyjemność, która dla mnie jest bardzo relaksująca! =) 

Sama jestem zaskoczona, że ten gadżet tak bardzo mi się spodobał. Jednak obok jego zalet nie można przejść obojętnie i myślę, że warto spróbować tej przygody niezależnie od tego, jakim rodzajem skóry jesteśmy obdarzeni. Kamień zakupiłam [TUTAJ] za 29,99 zł, a jego waga to jakieś 40 gramów. Uprzedzając Wasze pytania, które z pewnością się pojawią - tak, jest dostępna nieco większa wersja, która świetnie sprawdzi się podczas peelingu ciała. Sama zastanawiam się nad jej zakupem =D 


Ostatnio robiąc porządki w szafie z zapasami odkopałam to - kokony jedwabnika! Zamówiłam je wieki temu na jednej z aukcji Aliexpress za jakieś śmiesznie małe pieniądze. Od kilku lat ich popularność rośnie, a ja przecież lubię takie kontrowersyjne produkty =D 

Dobroczynne działanie jedwabiu na skórę (i włosy zresztą też) jest znane od wieków. Większość z nas spotkała się z nawilżającymi proteinami jedwabiu czy cudownie nabłyszczającym włosy jedwabnym serum. Ale żeby tak kokony...? Okazuje się, że regularny masaż wykonywany właśnie takimi kokonami pozwala wygładzić oraz oczyścić skórę, a także rozjaśnić ją i zniwelować drobne przebarwienia. Poprzez określenie "regularny", mam na myśli co najmniej raz dziennie, a więc zdecydowanie częściej niż tradycyjny peeling. 

Przed użyciem takie kokony należy odpowiednio przygotować, czyli zalać bardzo ciepłą wodą i pozostawić na 10 - 15 minut. Po tym czasie możemy skorzystać z dobrodziejstw tej wody i zaaplikować ją na skórę. 


Nakładamy kokon na palec (lub od razu na kilka) i wykonujemy masaż. Tutaj następuje pierwszy zgrzyt, ponieważ średnio to było dla mnie wygodne. Ciężko dopasować kokon do rozmiaru palca, przez co albo jest za ciasno, albo kokon się zsuwa. I pomijam tutaj zupełnie fakt, że zwyczajnie nie lubię bawić w takie drobiazgi, ale czego nie robi się dla urody =D 

Niestety, zabawa z tymi kokonami niespecjalnie poprawiła stan mojej skóry, ponieważ dla mojej skóry jest to zwyczajnie za słabe, a samo "szuranie" po skórze nieprzyjemne. Peelingu mi to nie zastąpi, do stosowania w codziennym oczyszczaniu cery nie mam cierpliwości, a dla poprawy gładkości cery wystarczy mi po prostu dobry peeling. Pomimo wielu prób i podejść ciężko mi było zachować regularność w stosowaniu, a co za tym idzie - próżno wypatrywać większych efektów. 

W teorii kokony mają dokładnie oczyszczać skórę, z czasem wygładzając ją i oczyszczając z zaskórników. Regularne stosowanie ma poprawić poziom nawilżenia cery, a także zadbać o jej naturalne rozświetlenie. Czy rzeczywiście tak jest? Tutaj czekam na Wasze opinie, ponieważ na swojej skórze nie zauważyłam jakiś spektakularnych efektów. 

Do codziennego oczyszczania połączonego z masażem zdecydowanie wolę gąbeczkę konjac, to to dopiero jest przyjemne i skuteczne! =) 

A Wy co myślicie o takich naturalnych gadżetach do oczyszczania cery i złuszczania martwego naskórka? Jestem bardzo ciekawa Waszych opinii =) 

Do następnego wpisu!
SnuKraina =) 

10 komentarzy:

  1. Kirdys bardzo mnie kusily te kokony ale zapewne też by nie daly rady mojej cerxe

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety, u mnie skóra jest dość gruba i oporna, myślę, że przy wrażliwszych i cienkich skórach mogłoby być lepiej, w końcu nie na darmo kokony zbierają sporo pozytywnych opinii =)

      Usuń
  2. O ile do kokonów jedwabnika nie mogę się przekonać, o tyle ten glinkowy kamień bardzo mnie zainteresował. Są jakieś różne rodzaje tych kamieni?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na stronie znalazłam z białej i niebieskiej glinki, ale wybierając swój kierowałam się głównie kolorem 🤣

      Usuń
  3. Kamień glinkowy mnie o wiele bardziej przekonuje od zabawy z kokonami jedwabnika, aż tak cierpliwa w czekaniu na poprawę na skórze nie jestem :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie miałam ani kokonów ani kamienia i obie opcje mnie jakoś szczególnie nie kuszą ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U mnie ostatnio trwa szał na różne gadżety do pielęgnacji, także no... W najbliższym czasie może być tego więcej =)

      Usuń
  5. Zaczęłam szukać tego kamienia w necie, to mi zaczął wyskakiwać jakiś kamień z ceną za tone :D. Szukam jakiegoś fajnego akcesorium do masażu twarzy. Głównie myślałam o konjac, ale ten kamień też brzmi fajnie. Byłam ciekawa kokonów, bo są dość kontrowersyjne, w końcu kiedyś były tam żyjątka. Szkoda że efekt jest słaby, bo zapewnienia były spektakularne ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Konjac jest bardzo przyjemny w stosowaniu, taka mięciutka gąbeczka, ale nie wiem, czy o aż tak delikatny masaż Ci chodzi =) Do masażu (i mycia przy okazji) mogę polecić szczotę do mycia twarzy - ostatnio testuję tą od Dermalogica, ale myślę, że każda inna sprawdzi się równie fajnie. Masaż jest równie przyjemny (tak w pół drogi między konjackiem a kamieniem z glinki) a przy tym genialnie odblokowuje i oczyszcza pory =D

      Usuń

Dziękuję za każdy pozostawiony komentarz i obserwację! Sprawiasz mi tym ogromną przyjemność =) Z wielką chęcią wpadnę też do Ciebie i się odwdzięczę. Nie martw się, z pewnością znajdę drogę =)

P.S. Pamiętaj, że pozostawiając komentarz, wyrażasz zgodę na przetwarzanie danych osobowych.