Styczeń nie bez powodu można przypisać do jednego z najlepszych motywatorów do działania. Postanowienia noworoczne, nowe chęci i nowa energia ... Tego nie można lekceważyć =D
Dlatego ulubieńcy stycznia pojawiają się nie tylko punktualnie, ale wręcz dość wcześnie (jak na moje możliwości, oczywiście =P). W ruch poszedł również planner, dzięki czemu mam rozpiskę na dobry miesiąc do przodu i optymistycznie patrzę w przyszłość =) W tym roku z pewnością będę lepiej panować nad czasem! A póki co... Zapraszam Was na top 5 produktów, które w styczniu zaskarbiły sobie wyjątkowe miejsce w moim sercu =)
FOREO LUNA PLAY PLUS
Mniejsza wersja szczoteczki do mycia twarzy od Foreo. Ten egzemplarz, w przeciwieństwie do Luna Play jest zasilany zwykłą (a na dodatek wymienną!) baterią i kosztuje ok 200 złotych. Używam jej blisko dwa tygodnie i jedyne, czego mogę żałować to to, że tak późno się na ten zakup zdecydowałam. Szczoteczka genialnie oczyszcza buzię docierając we wszystkie zakamarki, wymiatając wszelkie zanieczyszczenia z porów jednocześnie nie podrażniając skóry w żadnym stopniu. Odkąd jej używam, stan mojej cery poprawia się z dnia na dzień, a ja mam poczucie, że bardziej przykładam się do pielęgnacji twarzy, chociaż dzięki tej szczoteczce zajmuje mi to mniej czasu, a jest dużo bardziej przyjemne.
Najczęściej używam jej przy wieczornym demakijażu i myciu skóry i jest to moment, na który nie tylko czekam, ale wręcz nie mogę się doczekać. Zmywanie makijażu nie jest już nudną koniecznością, a jest połączone z przyjemnym masażem. Jeżeli jeszcze się wahacie - polecam Wam z całego serducha! Skóra oczyszczona przy pomocy szczoteczki jest nie tylko lepiej umyta, ale również zdrowsza, lepiej ukrwiona i bardziej rozświetlona. Ja jestem zachwycona =)
GOLDEN ROSE, PUDER TRANSPARENTNY
Pudry matujące, a w szczególności te sypkie i transparentne są moim absolutnym must have. Moja tłusta cera zdecydowanie lepiej się z nimi dogaduje, a one same są zdecydowanie bardziej odporne na destrukcyjne działanie sebum. Ten puder, choć pozostawia na skórze białawą poświatę, to bardzo dobrze utrwalał makijaż i długo trzymał mat. Nakładałam go w okolicach 6 rano, a o 16 moja skóra nadal wyglądała przyzwoicie. Jednak jego największym atutem jest efekt wygładzenia rodem z photoshopa. Skóra wygląda na nieskazitelnie gładką, pory są praktycznie niewidoczne - po prostu bajka! A przy tym stosowany codziennie (i to w nie małych ilościach!) nie podrażniał, nie wysuszał ani nie zapychał. Jeżeli jeszcze go nie znacie - spróbujcie koniecznie =)
ARTDECO, HYDRA LIP BOOSTER
- SKIPPER'S LOVE -
Kolorem, który najczęściej gościł na moich ustach w styczniu była czerwień. I to nie byle jaka czerwień, ponieważ w tym roku doceniłam nawilżające błyszczyki. Skipper's Love od Artdeco to piękna, neutralna czerwień, która zainteresuje każdego, kto ma ochotę na czerwień, a boi się (albo zwyczajnie nie ma ochoty) na mocnych, matowych pomadek. Ja dodatkowo podkreślam usta konturówką z KOBO w kolorze drop wine, dzięki której kolor jest mocniejszy, a obrys moich ust równy.
Błyszczyk jest bardzo komfortowy w noszeniu, ponieważ praktycznie wcale się nie lepi, nie rozlewa poza kontur ust i zjada się bardzo estetycznie, nie zostawiając nieestetycznych, zabarwionych skórek na ustach. Odkąd go mam, używam praktycznie codziennie, a stan mich ust jest lepszy z dnia na dzień. Zdecydowanie mam ochotę na więcej kolorów =)
AMBERCROMBIE & FITCH
- FIRST INSTINCT -
Mój styczniowy faworyt, po który sięgałam na zmianę z Pure XS od Paco Rabanne. Zapach bardzo otulający, ciepły, z pogranicza codzienności i elegancji. Bardzo trwały, choć dość jednowątkowy. Mam wrażenie, że rano i wieczorem pachnę bardzo podobnie, choć wcale mi to nie przeszkadza. Nie wykluczam, ze po zużyciu tej miniatury sięgnę po większe opakowanie. Może już nie tej zimy, ale przyszłej - z pewnością!
ZARA HOME, ŚWIECA ZAPACHOWA
- GINGERBREAD -
Jak w grudniu kompletnie mnie nie ciągnęło do tego typu zapachów, tak w styczniu w zasadzie nie odpalałam innej świecy. Zapach jest tak realistyczny, że aż się robię głodna na samą myśl =) Niezbyt słodki, mocno korzenny, po prostu baaardzo apetyczny! =) Mój egzemplarz jest z zeszłorocznej edycji, jednak już widziałam, że w tym sezonie Zara Home również wypuściło tej zapach =)
I tak właśnie prezentuje się moje top 5! stycznia. Mam nadzieję, że takie zróżnicowanie przypadnie Wam do gustu. Mamy coś z pielęgnacji, coś z kolorówki i trochę zapachów. Koniecznie dajcie znać, co w styczniu skradło Wasze serca =)
Pozdrawiam Was Gorąco!
SnuKraina =)
Też planuję się ogarnąć z czasem i choć trochę planować. Tak, to mam wrażenie że czas leci mi przez palce.. I tak się gubię z ulubieńcami :D. Czas się ogarnąć. Jak zobaczyłam w tytule foreo, byłam pewna że napiszę: "za wysoka cena i nie moja bajka". Ale kurde, 200 zł to nie jest tak źle. Tym bardziej, że to nie jest jednorazowe. No i taki wieczorny masażyk musi być bardzo bardzo bardzo przyjemny. Narobiłaś mi ochotę :D. Pudru golden rose nie znam, ale obawiam się czy aby za mocno nie matuje. Choć na strefę t przydałby mi się. Zastanowię się nad nim. Średnio jestem za błyszczykami. Mam sporo, ale bardzo rzadko używam. Słyszałam dużo dobrego o perfumach abercrombie & fitch. Sama nigdy nie testowałam. Ja trochę paliłam, ale same mdłe rzeczy :D. Świetny post :)
OdpowiedzUsuńSama tak myślałam o Foreo aż dojrzałam na ich stronie wersję Luna Play Plus =) Może i jest to mini, ale pewnie leży w dłoni i jest wygodne w używaniu. Można zabrać ze sobą, a jak bateria się rozładuje, to trzeba wykręcić kilka również mini śrubek i włożyć nową. Sama jestem bardzo zadowolona z tego zakupu =D
Usuń