2019/07/31

TOP 5 LIPCA - KHADI/ LADY OF NATURE/ MIYA COSMETICS/ NATURE QUEEN/ GOLDEN ROSE


Nawet nie wiecie, jak bardzo cieszę się z tego, że właśnie kończy się lipiec! Zawsze nie mogłam się nadziwić, jak ten czas szybko, wręcz niezauważalnie pędzi do przodu, a tutaj taka odmiana... Miniony miesiąc nie dość, że trwał całą wieczność, to jeszcze porządnie mnie wykończył. Nie ma się jednak co dziwić - lato rozpieszcza nas zaskakująco wysokimi temperaturami, a praca zaskoczyła mnie sezonem urlopowym =) Kto by pomyślał, że dwa tygodnie działania w imieniu całego działu tak bardzo da mi popalić? Na szczęście lipiec za nami, mój urlop zbliża się wielkimi krokami, a na dodatek mam przyjemność zaprosić Was na przegląd 5 kosmetycznych perełek, które umilały mi ten szalenie długi i wyczerpujący miesiąc =) Serdecznie zapraszam!


Lipiec przyniósł mi kilka naprawdę ciekawych, kosmetycznych odkryć, które idealnie wstrzeliły się w potrzeby mojego ciała i duszy w te ciepłe dni. Pierwszą perełką, która rozkochała mnie w sobie od pierwszego użycia, a z każdym kolejnym jedynie potęgowała to uczucie jest...

5-MINUTOWA MASECZKA OCZYSZCZAJĄCA,
MIYA COSMETICS

Moja recenzja: [KLIK]
Po całej serii nieudanych eksperymentów i testów średniej jakości masek, ten egzemplarz stanowił naprawdę miłą odmianę! Maseczka świetnie oczyszcza skórę, ale też odblokowuje i zwęża pory. Reguluje wydzielanie sebum, pomaga w szybszym wyleczeniu większych niedoskonałości, a przy tym nie przesusza, ani nie podrażnia. Nawet uczucia ściągnięcia po tej maseczce nie ma! 

Bezpośrednio po nałożeniu jej na twarz odczuwa się lekkie mrowienie, jednak nie wywołuje to dalszych konsekwencji w postaci zaczerwienionej skóry czy innych podrażnień. Wręcz przeciwnie! Cera ma pięknie ujednolicony koloryt, a przy tym jest zmatowiona i promienna. To chyba mój największy ulubieniec minionego miesiąca =) 

Pozostając w tematyce pielęgnacji, nie mogłabym pominąć kolejnego produktu, czyli...

SHIKAKAI, NABŁYSZCZAJĄCY SZAMPON DO WŁOSÓW
KHADI

Moja recenzja: [KLIK]
Nie wiem, jak często myjecie włosy, ale ja robię to praktycznie codziennie. Raz przez to, że moja skóra głowy bardzo szybko się przetłuszcza i najzwyczajniej w świecie wymaga odświeżenia, a dwa - nie wyobrażam sobie przy takich temperaturach pominąć jakiejkolwiek części ciała podczas wieczornego prysznica. Dlatego staram się sięgać po delikatne szampony, które sprawdzą się podczas codziennej pielęgnacji, a wspomniany Shikakai taki właśnie jest! 

Bardzo delikatny, a przy tym nawilżający szampon, który skutecznie myje, ale nie obciąża ani nie wysusza. Ten egzemplarz rewelacyjnie dogaduje się z moimi włosami sprawiając, że są delikatnie odbite od nasady i ładnie się układają. Dodaje im też zdrowego blasku, który nie ma nic wspólnego z tym lśnieniem, jaki znamy z włosów nieświeżych i przetłuszczonych. Na deser muszę wspomnieć o przyjemnym, naturalnym zapachu, który do złudzenia przypomina mi słodycze o smaku coca coli! 

Gorące temperatury, jakimi rozpieszczał nas lipiec spowodowały chęć odsłonięcia kawałka ciała =) Chociaż nie przepadam, to zaczęłam sięgać po sukienki i spódniczki, które grzały odrobinę mniej, niż moje ukochane jeansy. A co za tą zmianą idzie - wypadałoby, żeby nogi i reszta odkrytego ciała jakoś się prezentowała! Odpowiedź na ten problem przyszła szybko i niespodziewanie w drugiej połowie miesiąca, ale i tak zdążyła skraść moje serce. A jest to ... 

SUCHY OLEJEK Z DROBINKAMI ZŁOTA,
NATURE QUEEN

Moja recenzja: [KLIK]
Olejek, ku mojemu zaskoczeniu, bardzo łatwo się rozprowadza i szybko się wchłania nawet na suchej skórze. Przynosi ukojenie nawilżeniem, pozostawiając przy tym praktycznie niewyczuwalnym, chociaż ciało jest niesamowicie miękkie i gładkie. Zatopiono w nim sporą ilość złotych drobinek, które pięknie odbijają światło, dodając skórze eleganckiego, złotego blasku. Po prostu zakochałam się w tym rozświetlającym efekcie i już nie mogę się doczekać wakacji i bardziej opalonej skóry! Oczywiście olejek jedzie ze mną, nie ma innego wyjścia =D 

Warto wspomnieć, że olejek nie brudzi ubrań, nie powoduje ich lepienia się do ciała, a drobinki nie rozprzestrzeniają się w każde możliwe miejsce. Zaskakująco dobra i przemyślana formuła! 

Jak wiecie, nie samą pielęgnacją człowiek żyje. W lipcu w moje ręce wpadł zapach, który jest nie tylko intrygujący, ale również... naturalny i wegański! A mowa tutaj o...

RÓŻOWY PIEPRZ I BEZ,
LADY OF NATURE



Zapach zamawiałam totalnie w ciemno, widząc jedynie opis na stronie producenta. I chociaż spodziewałam się, że będą bardziej słodkie i kwiatowe (w końcu bez, no nie?), a na dzień dobry atakuje nas trochę duszący pieprz, to odkąd do mnie dotarły - używam codziennie. 

Są zaskakująco trwałe, a ich delikatnie dusząca nuta szybko się ulatnia, pozostawiając na skórze intrygującą mieszankę różowego pieprzu, drzewa sandałowego i bzu. Z każdą mijającą godziną to właśnie bez zyskuje na wyrazistości, jednocześnie sprawiając, że zapach jest łagodniejszy i jakby bardziej odpowiadający mojej psychice po ciężkim dniu =D Nadal nie mogę nadziwić się, jak pięknie pachną i jak długo są wyczuwalne na skórze. Koniecznie muszę poznać resztę zapachów i (najprawdopodobniej) uzupełnić kolekcję =D 

Ostatni ulubieniec dzisiejszego wpisu, to tak naprawdę powrót do przeszłości w kwestii makijażowych błyskotek. Mieliśmy od siebie długą przerwę, jednak od dobrych dwóch - trzech tygodni nie wyobrażam sobie mojego makijażu bez...

PŁYNNY ROZŚWIETLACZ/ CIEŃ DO POWIEK
GOLDEN ROSE


W swojej kolekcji posiadam jeden metaliczny cień w płynie (102 rosewood w kolorze starego złota) oraz jeden płynny, metaliczny rozświetlacz (03 warm gold w jaśniejszym, beżowym odcieniu). Zarówno jeden, jak i drugi wykorzystuję jako błyszczący dodatek w makijażu oka. Pięknie odbijają światło i zwracają uwagę innych, dając na oku wrażenie mokrej tafli. Są też niesamowicie trwałe i odporne na upały - jak zastygną, nic ich nie ruszy =) 

Dlatego ostatnio mój makijaż oka ogranicza się do bronzera nałożonego na całą powiekę oraz takiego błyszczącego akcentu, który rozprowadzam od wewnętrznego kącika aż za połowę powieki. Szybko, łatwo, efektownie, a na dodatek trwałość jest nie z tej ziemi. Bardzo się cieszę, że przypomniałam sobie o tych płynnych, metalicznych skarbach =) 


Na deser wklejam zdjęcie, na którym widać kolory, o których mówię. Idealne do letniego makijażu w brązowych odcieniach, prawda? =D 

Znacie któregoś z moich ulubieńców? A może chcecie się pochwalić swoimi lipcowymi odkryciami? Wszystkim możecie śmiało dzielić się w komentarzach, z przyjemnością poczytam! 

Do następnego wpisu,
SnuKraina =) 

3 komentarze:

  1. Nie znam niestety nic :( Ja ostatnio zachwyciłam się szminka Manna Kadar :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Maska Miya to sztos! Jedna z fajniejszych masek :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Że maseczkę miya kupię to już dawno ustaliłyśmy :D. Z myciem włosów to ja mam lenia, więc dobrze się złożyło, że znalazłam szampon który z dwóch dni, utrzymuje w świeżości moje włosy przez 3 dni. Rozświetlający olejek oczywiście widziałam u Ciebie i pamiętam o nim, w razie ochoty na taki rodzaj produktu :). Boże, jak ja nie umiem działać z płynnymi cieniami... wywaliłam ostatnio jeden, bo tyle leżał, że aż się zasechł ;)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za każdy pozostawiony komentarz i obserwację! Sprawiasz mi tym ogromną przyjemność =) Z wielką chęcią wpadnę też do Ciebie i się odwdzięczę. Nie martw się, z pewnością znajdę drogę =)

P.S. Pamiętaj, że pozostawiając komentarz, wyrażasz zgodę na przetwarzanie danych osobowych.