2019/03/04

PROJEKT DENKO - LUTY 2019


Jaka jest Wasza ulubiona tematyka wpisów? U mnie zdecydowanie są to denka! Szybkie, treściwe recenzje już po zużyciu całego produktu dają, moim zdaniem, najlepszy ogląd na całą sytuację. Fajny był ten kosmetyk czy nie? Zdążył się znudzić czy nawet nie zauważyło się chwili w której się kończył? Warto kupić, czy można sobie darować? Jeżeli tak jak ja, lubicie takie wpisy, to serdecznie zapraszam na projekt denko w moim wydaniu =) 

Cały zestaw żeli pod prysznic, z czego tylko Sweet & Salty od Isany był używany przeze mnie. Choć z peelingiem, to do codziennego stosowania pod prysznicem sprawdził mi się bardzo dobrze. Drobinek nie było zbyt wiele i nie były ostre, więc tradycyjnego peelingu ten żel nie zastąpił, jednak jako dodatkowy masaż pod prysznicem - czemu nie? =) 
Moja recenzja: [KLIK]

Pozostałe dwa żele zużył mój M. Produkt Axe bardzo lubi i często do niego wraca, głównie za sprawą intensywnych, męskich i długo utrzymujących się zapachów. =) Za to buteleczka żelu Rosa z pewnością będzie gościć u mnie częściej, bo chociaż nie jest to produkt o zabójczej jakości, to jednak ciężko mu coś zarzucić, a miejsce pracy mojego faceta wydaje je za darmo, także no ... Z pewnością będzie się tutaj pojawiać częściej =) 


Po naprawdę wielu zużytych butelkach żelu pod prysznic Balea przyszła pora na szampon. Rewelacji się nie spodziewałam, jednak ciekawość była większa. I tak, jak myślałam, produkt okazał się być całkiem - całkiem. Dokładnie oczyszczał skórę głowy, jak i same włosy, nie robiąc w zasadzie nic więcej. Nie zwiększał objętości włosów, nie odbijał ich od nasady, nie nawilżał ich jakoś specjalnie, ale za to nie wysuszał i nie podrażniał skóry głowy. W zapasach mam jeszcze jeden szampon z podstawowej linii Balea, który z pewnością prędzej czy później zagości na półce pod prysznicem =) 
Moja recenzja: [KLIK

A szampon Head & Shoulders to oczywiście produkt od lat używany przez mojego mężczyznę. Teraz przestawił się na produkt niwelujący wypadanie włosów, więc resztkę tego egzemplarza zużyłam ja i szczerze mówiąc, nie rozumiem zachwytów. Wersja citrus fresh niestety chłodzi, co na mojej skórze głowy było odczuwane jako lekkie pieczenie. Włosy momentalnie zrobiły się jakieś szorstkie i sztywne, nie chciały się układać... Drugi raz się nie skuszę =D 


Pozostając w tematyce pielęgnacji ciała, zużyłam miniaturę malinowego masełka do ciała  I love. Mały pojemniczek spędził ze mną jakiś miesiąc czy dwa w pracy, gdzie służył mi jako krem do rąk i w tej roli sprawdzał się dobrze. Fajnie się rozprowadzał, szybko się wchłaniał, nie pozostawiał tłustego filmu. Problem pojawił się w momencie, w którym resztkę tego masła chciałam zużyć podczas balsamowania całego ciała. Strasznie kiepsko mi się rozprowadzało, mazało się, długo wchłaniało... W zapasach mam jeszcze duże opakowanie masła czekoladowego i mam nadzieję, że nie będzie aż takiej tragedii =D 

Setne opakowanie antyperspirantu w kulce od Garnier pewnie nikogo tutaj nie dziwi. Jedyny słuszny produkt, który rzeczywiście na mnie działa, nie wysusza i nie podrażnia. W użyciu mam już oczywiście kolejne, sama nie wiem które, opakowanie. 

Końcówka (mam nadzieję!) zimy, to również jedne z ostatnich, dłuższych kąpieli. Dlatego kombinuję. Kombinuję z olejkami, z żelami oraz z solami. Dlatego do jednego z ostatnich zamówień dorzuciłam sól borowinową marki Tołpa. Ma przyjemny, sprzyjający relaksowi zapach, szybko się rozpuszcza i pozytywnie wpływa na zmęczone mięśnie, które szybciej się regenerują i odprężają, dzięki czemu z kąpieli wyszłam zrelaksowana, wyciszona i gotowa na bardziej wartościowy sen =) 


Miesiąc bez hydrolatu czy toniku miesiącem straconym, dlatego w lutym opróżniłam cytrynowy hydrolat od Beaute Marrakech. Pamiętam, że fajnie pachniał, delikatnie odświeżał i napinał skórę, ale poza tym - nie robił kompletnie nic. Moja cera ani nie była bardziej nawilżona, ani rozświetlona, ani ukojenie jakoś specjalnie nie było odczuwalne... Na kolana mnie nie powalił i jeżeli mam być z Wami szczera, to hydrolaty Mohani zdecydowanie lepiej na mnie działają =) 

Zużyłam też piankę/ pastę do mycia twarzy od Holika Holika w wersji cytrynowej. Zabójczo wydajny, przyjemnie oczyszczający aż do delikatnego uczucia piszczącej skóry. Świetnie sprawdzał się przy myciu dłońmi oraz przy szczoteczce sonicznej. Zmywał codzienne zanieczyszczenia, makijaż a także olej do demakijażu. Z chęcią sięgnę po ten produkt ponownie, bo chociaż nie jest najtańszy, to jednak świetnie się sprawdza i starcza na dłuuugooo =) 
Moja recenzja: [KLIK

Opróżniłam również miniaturę rozświetlającego peelingu do twarzy od Annayake. Był odpowiednio naładowany ścierającymi drobinkami, a masaż nim wykonywany przyjemny, a przede wszystkim skuteczny! Po kilku użyciach rzeczywiście zauważyłam poprawę stanu mojej cery oraz lepszy, zdrowszy, wewnętrzny glow. Chętnie przygarnęłabym duże opakowanie tego peelingu =) 
Moja recenzja: [KLIK


Nawilżająco regenerujący krem na noc Skin Drench najlepiej sprawdził mi się w roli transferu, pomocnika, dzięki któremu stosowane oleje wchłaniały się szybciej i lepiej. Sam w sobie był zbyt lekki i słabo nawilżał, o regenerowaniu nie wspominając. Dodatkowo krem jest dość drogi i kiepsko dostępny. Drugi raz z pewnością się nie spotkamy. 
Moja recenzja: [KLIK

Kolorówki w tym miesiącu jak na lekarstwo, ale jednak coś się pojawi. A mianowicie sypki, miętowy puder Innisfree, który przy ekstremalnie przetłuszczającej się skórze to prawdziwy must have! Baking nim wykonany utrzyma makijaż w ryzach przez naprawdę wiele godzin, nie bieli skóry ani nie zapycha. Ze swojej strony mogę jedynie polecić =) 
Moja recenzja: [KLIK]


Wykończyłam również mgiełkę fiksującą od Golden Rose i powiem Wam, że bardzo fajna była! Przyjemnie scalała makijaż, ściągała pudrowość i dawała lekką, odbijającą światło poświatę. Stosowana codziennie nie zapychała - z pewnością jeszcze do niej wrócę! 

Wraz z moim M. zużyliśmy również wybielającą, węglową pastę od Mohani, która bez zbędnego owijania w bawełnę była pierwszą, która dawała zauważalne efekty. Już po tygodniu zęby stały się bielsze, a przy tym nie występowało żadne podrażnienie czy nadwrażliwość. Jeżeli szukacie czegoś skutecznego, a czarny kolor pasty Was nie odstrasza, to polecam wypróbować na sobie =) 
Moja recenzja: [KLIK]


Zużyłam też kolejne opakowanie żurawinowego balsamu (a raczej wazelinki) do ust od Green Pharmacy. Nie jest ono szczególnie wydajne, ale fajnie regeneruje i odżywia usta, szczególnie nakładany grubą warstwą na noc =) 


Zużyłam dwie z trzech próbek fluidu z witaminą C od Klapp. Jest to serum o ogromnej mocy, które już po kilku użyciach przynosi zauważalne efekty napięcia i rozświetlenia skóry, a później jest już tylko lepiej. Mam ogromną ochotę na zakup całej buteleczki, bo produkt jest naprawdę świetny! 
Moja recenzja: [KLIK]


Na deser oczywiście maseczki! W tym miesiącu jest ich wyjątkowo mniej, ale to dlatego, że przepuściłam zmasowany atak na maski w słoiczkach i tubkach, których zużycie zajmuje zdecydowanie więcej czasu =) 

Moja recenzja maseczek Bielenda [KLIK]
Moja recenzja maseczek Isana [KLIK

Kochani, z mojej strony to już wszystko. Muszę przyznać, że lutowy projekt denko wypadł naprawdę nieźle, biorąc pod uwagę, że jest to miesiąc bardzo krótki. Dodatkowo - całkiem mało mamy tutaj nietrafionych kosmetyków, co cieszy jeszcze bardziej =) Koniecznie dajcie znać, jak Wam poszło w tym miesiącu! =) 

Do następnego wpisu,
SnuKraina =) 

19 komentarzy:

  1. Ja muszę w końcu wziąć się za maseczki.

    OdpowiedzUsuń
  2. Mnie najbardziej zaciekawiły maseczki, które uwielbiam. 😊

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też uwielbiam, dlatego tak często pojawiają się w moich wpisach =)

      Usuń
  3. Mi w lutym również poszło całkiem dobrze :D Znam dwie maseczki z Twojego denka.

    OdpowiedzUsuń
  4. Czyli wyszło podobnie jak u mnie - denko spore i do tego dobre produkty przeważają :D Możemy uznać luty za dobry miesiąc pod tym względem ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się bardzo, że u Ciebie również przeważają dobre produkty =D

      Usuń
  5. Znam tylko hydrolat, ale ja miałam inne wersje akurat :)

    OdpowiedzUsuń
  6. U mnie też całkiem fajnie poszło denkowanie, co mnie zawsze zastanawia, bo niby krótszy miesiąc..? Super zużycia, ile czasu używałaś piankę Holika Holika? Ja swoją Tony Moly ponad pół roku! Te koreańskie kosmetyki są bardzo wydajne!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Powiem Ci, że sama nie wiem. Jak ją otwierałam, za oknem było jeszcze ciepło! =D

      Usuń
  7. Całkiem spore denko :) U mnie w lutym zużyć wyjątkowo nie było :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wow! U mnie takie sytuacje nie mają miejsca =D

      Usuń

Dziękuję za każdy pozostawiony komentarz i obserwację! Sprawiasz mi tym ogromną przyjemność =) Z wielką chęcią wpadnę też do Ciebie i się odwdzięczę. Nie martw się, z pewnością znajdę drogę =)

P.S. Pamiętaj, że pozostawiając komentarz, wyrażasz zgodę na przetwarzanie danych osobowych.