Witajcie! = )
Okres wiosenno - świąteczny to niewątpliwie czas porządków, przynajmniej u większości z Nas. Dodatkowo trwa u mnie pełna mobilizacja w sprawdzaniu i denkowaniu kolejnych produktów - dość mam pootwieranych żeli z przeznaczeniem "na wyjazdy", dość mam niesprawdzonych bądź beznadziejnych miniatur i tak samo chciałabym się już pożegnać z wielkimi butlami kosmetyków, które skończyć się nie mogą. W końcu ile można używać tego samego = )
Dlatego też zapraszam Was na ogromniaste moim zdaniem denko. Oczywiście nietrudno zauważyć, że zdjęcia robione były na kilka tur, ale nie chciałam trzymać tych wszystkich śmieci przez święta =)
Miłej lektury =)
Maska złuszczająca do stóp, L'biotica - zima w zasadzie za nami, sezon na sandały coraz bliżej, trzeba więc doprowadzić stópki do odpowiedniego stanu. Nie wiem jak Wy, ale ja lubię raz na jakiś czas zaserwować moim stopom takie całościowe złuszczanie, są wtedy takie miękkie i delikatne =) Maska z L'biotica spisuje się nieźle, w zasadzie nawet nie mam zastrzeżeń, jednak wydaje mi się, że szybsze i mocniejsze działanie miała maska z Shefoot. Ja używam ich jednak zamiennie - zależy, która jest dostępna i najlepiej na promocji = )
Peeling do ciała, BodyBoom - kolejne opakowanko peelingu do ciała zużyte - ten jest naprawdę przyjemnym, mocnym zdzierakiem o apetycznym zapachu truskawki. Największym atutem tego produktu jest warstewka olejku, który zostaje na ciele bezpośrednio po peelingu, zapewniająca nam należytą dawkę nawilżenia - dodatkowe balsamowanie jest już zbędne =) Dodatkowo peeling może być stosowany na twarz, co również zdarzyło mi się praktykować. Niestety strasznie brudzi prysznic/ wannę i łatwo zachlapać nim kafelki w łazience, no ale cóż... coś za coś =P
Pełna recenzja znajduje się tutaj: [KLIK]
Maski do twarzy - z zaprezentowanej na zdjęciu trójcy jedynie ta od Holika Holika przypadła mi do gustu. Ładnie oczyszcza, nawilża, jest prosta w użyciu. Pozostałe nie miały aż takiego działania i więcej już po nie nie sięgnę.
Pełna recenzja znajduje się tutaj: [KLIK]
Nawilżający olejek do ciała po opalaniu, Kolastyna - podczas porządków znalazłam dosłownie resztkę tego olejku. Sama nie wiem, dlaczego po wakacjach po prostu jej nie wyrzuciłam =) Jednak skoro już się znalazła w moich rękach, to postanowiłam ją wykorzystać do regularnego nawilżania stóp do maseczce złuszczającej. Sam olejek wspominam bardzo dobrze - świetnie nawilżał skórę, nie wywoływał pieczenia nawet na podrażnionej czy poparzonej słońcem skórze. Ze względu na atomizer aplikacja jest banalnie prosta, nawet nie trzeba się bawić w rozcieranie - szybko się wchłania, nie brudzi ani nie tłuści ubrań, a dodatkowo ma piękny kokosowy zapach =) Wspomnienie lata wczesną wiosną =)
Glinka wulkaniczna, Fitokosmetik - cudo kryjące się w tym małym, niebieskim opakowaniu również zdążyło się już skończyć. Zdecydowanie jeden z moich ulubionych produktów oczyszczających do twarzy - nie wysusza, nie podrażnia, a oczyszcza jak mało który. Niestety, w porównaniu z innymi glinkami dość ciężko się go rozrabia z wodą no ale... czego się nie robi dla efektów =)
Pełna recenzja znajduje się tutaj: [KLIK]
Glinka wulkaniczna, Fitokosmetik - cudo kryjące się w tym małym, niebieskim opakowaniu również zdążyło się już skończyć. Zdecydowanie jeden z moich ulubionych produktów oczyszczających do twarzy - nie wysusza, nie podrażnia, a oczyszcza jak mało który. Niestety, w porównaniu z innymi glinkami dość ciężko się go rozrabia z wodą no ale... czego się nie robi dla efektów =)
Pełna recenzja znajduje się tutaj: [KLIK]
Płyn oczarowy do twarzy z kwiatem pomarańczy, Fitomed - butelka zakupiona jeszcze przed świętami bożego narodzenia. Stosowany jako tonik do spryskiwania twarzy jest piekielnie wydajny. Świetnie dogaduje się z cerą tłustą i trądzikową - uspokaja ją, reguluje wydzielanie sebum, przyspiesza gojenie się wyprysków. Odkąd zaczęłam go stosować na wacik razem z olejkiem oczyszczającym - idzie jak woda (do tego stopnia, że w tym denku pojawi się jeszcze jedna taka butelka =p). Uwielbiam go za wszechstronność użytkowania - nadaje się jako tonik nawilżająco-oczyszczający, może być odświeżeniem w ciągu dnia, zdejmuje pudrowość po nałożeniu makijażu, a także potrafi go odświeżyć po kilku godzinach noszenia. Cudowny produkt =)
Pełna recenzja znajduje się tutaj: [KLIK]
Chusteczki nawilżane, Alouette - mokre chusteczki to mój must have na toaletce - przydają się do wytarcia rąk, odkurzania, wytarcia tłustych śladów na blacie, a czasami nawet do zmywania makijażu. Te konkretne były takie sobie - mocno nasączone, czasami wręcz się pieniły, jednak sama chusteczka była ekstremalnie cienka i szorstka w dotyku. Jednak czego można się spodziewać za jakieś 5-7zł przy tak wielkim opakowaniu =)
Płatki kosmetyczne, Velvet - grube i miękkie waciki, których dodatkowym atutem jest złączenie na brzegach - nie cierpię rozwarstwiających się wacików. Te bardzo dobrze spełniały swoje zadanie, chociaż z wielką chęcią wracam do płatków kosmetycznych z Isany - są tak samo dobre, a nie kosztują 6,00 złotych =)
Chusteczki intymne, Rossmann - mokre chusteczki to również obowiązkowy element mojej torebki. Szczerze mówiąc, kupując je zwracam uwagę jedynie na to, by nie były z dezodorantem =) Ostatnio trafiły mi się akurat takie, więc takimi wycierałam ręce. I bardzo dobrze się do tego sprawdziły =)
Krem do twarzy Spa Herbal, Pose - dobry krem nawilżający do twarzy. Dość tłusty i ciężki, przez co na wiosnę i lato mógłby się okazać nienajlepszy. Dobrze sprawdzał się pod makijażem. Niestety pod koniec opakowania powodował wysyp podskórnych niedoskonałości w okolicach żuchwy. Nie jestem jednak pewna, czy jego ekstremalna wydajność nie przełożyła się na zepsucie produktu i nie spowodowała zapychania. Resztkę wykorzystałam jako krem do rąk.
Pełna recenzja znajduje się tutaj: [KLIK]
Cool Water Sea Rose, Davidoff - jeden z moich ulubionych, codziennych, letnich zapachów. Przywiozłam go z wakacji na wyspach kanaryjskich i ciężko mi się z nim rozstać. Jednak najwyższa pora zrobić na półce miejsce na nowe flakony, dlatego ten wykorzystałam do końca i w końcu wyeksmitowałam do kosza =)
Cherie, Miss Dior - jestem okropnym chomikiem, jeżeli chodzi o perfumy. Jak tylko widzę, że na dnie zostało ledwie co, to zamiast je wykończyć i wyrzucić to odkładam i biorę się za następne =) Jednak w trakcie świątecznych porządków byłam bezwzględna i zrobiłam z tym w końcu to, co trzeba było już dawno =) Ten zapach był bardzo słodki i ciężki - idealny na zimę/ jesień. No i ta urocza kokardka. Wszystkim fankom słodkich, otulających zapachów serdecznie polecam je obwąchać =)
Cool Water, Davidoff - ostatnie już perfumy =) Również mój letni faworyt - orzeźwiający, delikatnie słodki i otulający. Bardzo długo trzyma się na skórze. Pewnie kiedyś do niego jeszcze wrócę =)
Balsam do ust, Cien - wrzuciłam go kiedyś do koszyka, bo zapomniałam swojego balsamu z domu, a miałam potwornie wysuszone usta. Najgorszy błąd w moim życiu - chociaż pomadka ma bardzo przyjemną, kremową konsystencję, to niestety zapach i smak są nie do przejścia - okropność. Oczywiście muszę się przyznać, że nie zużyłam jej całej - może z 1/3 i więcej nie zamierzam.
Tint do ust, Lovely - tint ma bardzo ładny kolor, nieco ciemniejszy niż kolor nakrętki. Aplikator idealny, w kształt serduszka, w sam raz do aplikowania błyszczyków. Nawet konsystencja i zapach jest bez zarzutu. Niestety nie ma mocnych, żeby ten tint wchłonął się równomiernie w moje usta. Zawsze mam plamy. Zużyłam przyciemniając nim inne pomadki w płynie, jednak dla mnie jest to kolejna tragedia.
Puder HD, Ethernicity Minerals - próbeczka z któregoś boxa Liferii, naprawdę genialna próbeczka. To jak ten puder osiadał na skórze i jak się na nim blendowało róże i inne - bajka, skóra wyglądała tak idealnie, jakbym nie miała na niej ani grama makijażu. Nie bielił, nie robił plam, nie zapychał porów a dodatkowo był piekielnie wydajny. Próbka 0,5g ze spokojem wystarczyła na jakieś 10 makijaży. Niestety nie jest to produkt długotrwale matujący i z tłustą cerą się nie polubi - mat znika już po jakiś 3-4 godzinach. Jednak nakładałam go na inne pudry matujące i dawał ten sam efekt naturalnego makijażu, więc mieszając go, można w nim wyjść nawet na cały dzień z domu = )
Podkład HD, Catrice - początkowo się bardzo z tym podkładem nie lubiłam, a teraz wręcz za nim tęsknię. Obecnie używam wersji w odcieniu 020 bo tylko taką udało mi się kiedyś dorwać, a wcześniej recenzowany podkład z Golden Rose wyprowadza mnie z równowagi. Mam nadzieję, że przy okazji majówkowego wyjazdu do Niemiec uda mi się dorwać 010, żeby mieć na jesień =) Podkład jest średnio kryjący, zastygający, świetnie matuje cerę i dogaduje się nawet z tą szybko przetłuszczającą się. Ma skłonności do oksydowania, jednak tylko w połączeniu z niektórymi kosmetykami. Nie zapycha, jest prawie niewidoczny, naprawdę za nim tęsknię =)
Pełna recenzja znajduje się tutaj: [KLIK]
Serum do bardzo suchej skóry, India Cosmetics - mi akurat służył jako podróżny krem do rąk i sprawdził się bardzo dobrze - fajnie nawilżał skórę, szybko się wchłaniał a co najważniejsze nie pozostawiał tłustej warstwy. Oczywiście trzeba go stosować z umiarem i raz na jakiś czas - nakładany za często lub w nadmiarze ślizga się i roluje na skórze. Z pewnością nie jest to produkt do bardzo zniszczonych i wysuszonych rąk.
Pełna recenzja znajduje się tutaj: [KLIK]
Maska z aktywnym węglem, Beauty Formulas - moja zapachowa zmora kosmetyczna, nienawidzę tego mdłego zapachu, a cała seria go miała. Jak widzicie rozstałam się z tą maską na dłuższy czas, w międzyczasie zużywając całą masę innych. Ta jest taka sobie - delikatnie oczyszcza, nie przesusza skóry, nie zapycha i nie podrażnia. Dodatkowo okropnie brudzi. Cieszę się, że to już koniec naszej wspólnej przygody =P
Pełna recenzja znajduje się tutaj: [KLIK]
Pełna recenzja znajduje się tutaj: [KLIK]
Czarna maska, Pilaten - produkt mocno wychwalany w internecie, jednak ja niestety nie mam o nim tak pochlebnej opinii. Na mnie ta maska najzwyczajniej w świecie nie działa. Nie dość, że moja skóra ma to do siebie, że maski peel-off zasychają na niej długimi godzinami, to prawie nie widać po nich efektu. No trudno, zazdroszczę tym, na których to działa =)
Pełna recenzja znajduje się tutaj: [KLIK]
Pełna recenzja znajduje się tutaj: [KLIK]
Oczyszczające płatki do twarzy, Tami - przyjemny ułatwiacz życia, w sam raz w podróż czy do odświeżenia skóry. Płatki są cieniutkie, dobrze nasączone płynem, u mnie znajdowały zastosowanie przy porannym oczyszczaniu twarzy. Z pewnością sięgnę po nie jeszcze nie raz =)
Pełna recenzja znajduje się tutaj: [KLIK]
Płyn oczarowy z kwiatem pomarańczy, Fitomed - a nie mówiłam, że będzie druga butelka? Co prawda zostało mi go jeszcze na jakieś 2-3 nasączenia wacika, jednak chciałam się już pozbyć tej wielkiej butli. Uwielbiam ten płyn i z pewnością sięgnę po niego jeszcze nie raz =)
Pełna recenzja znajduje się tutaj: [KLIK]
Żel pod oczy ze świetlikiem lekarskim, Flos-Lek - produkt przeznaczony dla osób spędzających masę czasu przed komputerem, czyli dla mnie =) Żel był prosty w aplikacji, szybko się wchłaniał, nadawał się do stosowania pod makijaż. Nakładanie go grubszą warstwą nie ma sensu, ponieważ zasycha i się kruszy - trzeba go porządnie wklepać w skórę =) Oprócz nawilżania okolicy wokół oczu przynosi ulgę dla wysuszonych i zmęczonych ekranem komputera oczu. I nie piszę tu teraz bajek - rzeczywiście odczuwałam różnicę po nałożeniu żelu, przekonajcie się sami =)
Pełna recenzja znajduje się tutaj: [KLIK]
Płyn oczarowy z kwiatem pomarańczy, Fitomed - a nie mówiłam, że będzie druga butelka? Co prawda zostało mi go jeszcze na jakieś 2-3 nasączenia wacika, jednak chciałam się już pozbyć tej wielkiej butli. Uwielbiam ten płyn i z pewnością sięgnę po niego jeszcze nie raz =)
Pełna recenzja znajduje się tutaj: [KLIK]
Żel pod oczy ze świetlikiem lekarskim, Flos-Lek - produkt przeznaczony dla osób spędzających masę czasu przed komputerem, czyli dla mnie =) Żel był prosty w aplikacji, szybko się wchłaniał, nadawał się do stosowania pod makijaż. Nakładanie go grubszą warstwą nie ma sensu, ponieważ zasycha i się kruszy - trzeba go porządnie wklepać w skórę =) Oprócz nawilżania okolicy wokół oczu przynosi ulgę dla wysuszonych i zmęczonych ekranem komputera oczu. I nie piszę tu teraz bajek - rzeczywiście odczuwałam różnicę po nałożeniu żelu, przekonajcie się sami =)
Pełna recenzja znajduje się tutaj: [KLIK]
Suchy szampon, Toni&Guy - bubel kompletny, wylatuje do kosza po dwóch próbach użycia go. Mam wrażenie, że zamiast oczyszczać włosy, to jeszcze dodatkowo je przetłuszcza, a historię o unoszeniu włosów u nasady można włożyć między bajki. A szkoda.
Pełna recenzja znajduje się tutaj: [KLIK]
Jagodowe masło do ciała, The Body Shop - uwielbiam masła do ciała z TBS, co już pewnie wiecie =) Ten egzemplarz w zasadzie nie różni się od swoich braci - długotrwale nawilża, zmiękcza skórę, pozostawia ją gładką. A ten konkretny przepięknie pachnie jagodami i lasem. Z jednej strony żałuję, że się skończył, z drugiej wiem, że na cieplejsze dni będzie dla mnie trochę za ciężki. Jednak na pewno jeszcze wrócę do tych maseł =)
Krystaliczne mydło pod prysznic i do kąpieli, Ziaja - w moim przypadku bardziej do kąpieli niż pod prysznic =) Mydełko mocno się pieni, dobrze myje, a wlany jako płyn do kąpieli ma przyjemne, nawilżające działanie. No i przecudownie pachnie watą cukrową. Idealny na długie, zimowe kąpiele =)
Pełna recenzja znajduje się tutaj: [KLIK]
Pełna recenzja znajduje się tutaj: [KLIK]
Jagodowe masło do ciała, The Body Shop - uwielbiam masła do ciała z TBS, co już pewnie wiecie =) Ten egzemplarz w zasadzie nie różni się od swoich braci - długotrwale nawilża, zmiękcza skórę, pozostawia ją gładką. A ten konkretny przepięknie pachnie jagodami i lasem. Z jednej strony żałuję, że się skończył, z drugiej wiem, że na cieplejsze dni będzie dla mnie trochę za ciężki. Jednak na pewno jeszcze wrócę do tych maseł =)
Krystaliczne mydło pod prysznic i do kąpieli, Ziaja - w moim przypadku bardziej do kąpieli niż pod prysznic =) Mydełko mocno się pieni, dobrze myje, a wlany jako płyn do kąpieli ma przyjemne, nawilżające działanie. No i przecudownie pachnie watą cukrową. Idealny na długie, zimowe kąpiele =)
Pełna recenzja znajduje się tutaj: [KLIK]
Żel do demakijażu, Clarena - dla mnie ten produkt jest totalnym zaskoczeniem, ponieważ nigdy nie wierzyłam w te liftingujące obietnice. Jednak tutaj efekt napięcia skóry jest widoczny od razu po przetarciu skóry - magia! =) Gdyby miał lepsze właściwości rozpuszczające make-up byłby rewelacyjnym produktem do demakijażu dla dojrzałych kobiet. Pod warunkiem, że ktoś lubi żelową formę, bo mi ostatnimi czasy się już troszkę przejadła =)
Pełna recenzja znajduje się tutaj: [KLIK]
A na deser ostatnia porcja saszetkowych kosmetyków! =)
Maseczki jednorazowe - w tej kategorii moim zdecydowanym faworytem jest maska z floresanu - jeszcze żadna maska tak nie wyczyściła moich porów, jak ona! Pozostałe działały jako-tako, bez zastrzeżeń ale również bez szału. Maseczka tonizująca od fitokosmetik trafi oczywiście do osobnego posta maseczkowego, jednak już teraz mogę powiedzieć, że jej działanie jest całkiem całkiem =) Możliwe, że jeszcze kiedyś po nią sięgnę =)
Pełna recenzja maseczek znajduje się tutaj: [KLIK]
Masło do ciała, Bielenda - na deser próbeczka masła do ciała z Bielendy o przepięknym, kokosowym zapachu. Niby taka mała, a zachęciła mnie do kupna pełnowymiarowego produktu, dlatego mam nadzieję, że już na jesień będzie mi dane cieszyć się tym nawilżeniem, jakie ono daje =) Konsystencja jest tylko trochę mniej gęsta w porównaniu do maseł z TBS, a efekt nawilżający podobny - czyżby konkurencja? =)
I to by było już na tyle. Musicie przyznać, że trochę mi się tego uzbierało =) Jednak bardzo się cieszę z tych zużyć, bo dzięki temu mam szansę testować kolejne, nowe dla mnie produkty i Wam o nich opowiadać =) Nie ukrywam, że już niedługo wybieram się na zakupy kosmetyczne i poniekąd stąd też moja pełna mobilizacja w denkowaniu. Już po majówce możecie spodziewać się sporego haul'u zakupowego =)
Do następnego wpisu,
SnuKraina =)
Bardzo ciekawy artykuł. Jestem pod wielkim wrażeniem.
OdpowiedzUsuń