2017/04/03

ULUBIEŃCY MIESIĄCA - MARZEC 2017


Witajcie! = ) 
Jak mijają Wam pierwsze dni kwietnia? Pogoda nareszcie zaczęła nas rozpieszczać, nareszcie chce się żyć i działać. Dlatego też dzisiaj przychodzę do Was, może z lekko spóźnionymi, ulubieńcami miesiąca. Serdecznie zapraszam na wpis! = )

Żółta glinka, Nature Queen - całkiem niedawno był o niej osobny wpis, jednak przypomnę Wam w skrócie czym akurat ta glinka skradła moje serce. Maseczka z tej glinki świetnie nadaje się do cery tłustej oraz trądzikowej - odświeża, rozświetla i oczyszcza. Skóra jest matowa, gładka i mięciutka w dotyku. Maseczka rewelacyjnie oczyszcza pory - efekt jest nie tylko zaskakujący, ale również długotrwały. A dodatkowo miesza się ona w zasadzie sama - wystarczy zalać ją odrobiną wody i odczekać, aż nią nasiąknie - dla mnie bomba = )
Dokładną recenzję znajdziecie tutaj: [KLIK] 

Odżywcza mgiełka do włosów, Beaver Professional - Początkowo byłam sceptycznie nastawiona do tego produktu, nie mogłam się przekonać, ciągle mi coś przeszkadzało. Jednak używam jej już prawie dwa miesiące (i o dziwo nadal się nie skończyła =P), przyzwyczaiłam się już do tego, że mgiełka osiada na włosach i nieco przypomina lakier, a efekt błyszczących, dociążonych i uniesionych u nasady włosów jest nie do podrobienia =) Dodatkowo mgiełka przedłuża świeżość moich włosów, co w moim przypadku jest naprawdę olbrzymim plusem = )
Dokładną recenzję znajdziecie tutaj: [KLIK]

Peeling kawowy, BodyBoom - Z peelingami w jesienno-zimowych okresach jestem zdecydowanie na bakier. Jednak gdy zobaczyłam małe opakowania tego rozsławionego peelingu - nie mogłam się oprzeć. Produkt ten stał się moim ulubieńcem już za sam zapach - obłędnie kawowy, pobudzający, unoszący się w powietrzu jeszcze przez wiele godzin. Oprócz tego, że jest to świetny zdzierak do ciała, to ma on jeszcze właściwości ujędrniające, a za sprawą olejków nawilża skórę do tego stopnia, że dodatkowe balsamy wydają się być zbędne. Aż chce się bardziej o siebie dbać - polecam wszystkim! = )
Dokładną recenzję znajdziecie tutaj: [KLIK]


Prasowany puder ryżowy, Ecocera -  odkąd poznałam sypkie pudry od Ecocera, wersja prasowana była moim marzeniem, które całkiem niedawno się spełniło. Jest to puder transparentny, niezwykle wydajny o wielogodzinnych właściwościach matujących. Z moją przetłuszczającą się cerą radzi sobie nawet do 8 czy 10 godzin, w zależności od warunków pogodowych. Nie zapycha, nie podrażnia, na skórze jest niewidoczny, nie wybiela jej, nie uwidacznia suchych skórek czy włosków. A z racji swojego kompaktowego opakowania mogę go z czystym sumieniem wrzucić do torebki czy kosmetyczki i nie martwić się, co zastanę w niej na końcu podróży = ) 
Dokładną recenzję znajdziecie tutaj: [KLIK] 

Balsam do ust, Sephora - nieczęsto pokazuję Wam tutaj produkty nawilżające do ust. Chociaż używam ich nałogowo, to akurat ten stał się moim must have codziennej pielęgnacji. Dlaczego? Ekspresowo nawilża i odżywia usta, radzi sobie z największym zasuszeniem, do jakiego jestem w stanie doprowadzić. Odżywia je, niwelując suche skórki i spierzchnięcia. A dodatkowo pozostawia delikatną, różową poświatę i delikatny, słodki zapach. Ze względu na jego opakowanie - zakręcana puszeczka - stosuję go jedynie w domu nakładając pędzelkiem niekiedy naprawdę grube warstwy - póki co lepszego balsamu chyba nie miałam = ) 

 

Róż prasowany, My Secret - kolor dusty rosy jest na prawdę wyrazistym i mocnym kolorem, który opalizuje na złoto. Jednak nałożony w niewielkiej ilości i dobrze roztarty nadaje delikatnego, naturalnego rumieńca i pięknie konturuje policzki. Łatwo z nim przesadzić, jednak nie robi plam i rozciera się zadziwiająco dobrze i utrzymuje się przez cały dzień. Właśnie po niego sięgałam najczęściej, chcąc nadać buzi świeżości w delikatnym i lekkim, wiosennym makijażu. 

Cień do powiek, My Secret - moja toaletka zapełnia się coraz to nowymi kolorami tych cieni, tym razem padło na kolorek 513. Czaiłam się na niego od dawna, jednak w moich drogeriach ciągle go nie było. Jest to żywy, intensywny pomarańcz, który utrzymuje się na powiekach przez cały dzień, dobrze się blenduje z innymi kolorami i stanowi ciekawy, a nawet zaskakujący element codziennego makijażu. Robi się coraz cieplej, dlatego też coraz więcej takich kolorów będzie u mnie gościć =) 


Wiosna za oknem przynosi więcej kolorów zarówno w makijażu (co widać powyżej =P) jak i na paznokciach. Wraz z pierwszym cieplejszym podmuchem wiatru zakupiłam kolejne dwa kolory lakierów hybrydowych. Tym razem padło na kolory Sweet Candy oraz Hummingbird od NeoNail.


 Jednak to ten drugi gościł na moich paznokciach przeszło pół miesiąca i to jego mianuję ulubieńcem miesiąca marca. Nie wykluczam jednak, że ten drugi kolor, bądź ich wzajemna kombinacja będzie moją ulubioną kolorystyką na kwiecień = )


I to by było już wszystko, co chciałabym Wam pokazać w dzisiejszym wpisie. Sporo tego nie ma, jest jednak zdecydowanie bardziej kolorowo, niż zazwyczaj = )

A jakie są Wasze ulubione kolory w wiosennym makijażu?
Piszcie w komentarzach! = ) 

Do następnego wpisu, 
SnuKraina = ) 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję za każdy pozostawiony komentarz i obserwację! Sprawiasz mi tym ogromną przyjemność =) Z wielką chęcią wpadnę też do Ciebie i się odwdzięczę. Nie martw się, z pewnością znajdę drogę =)

P.S. Pamiętaj, że pozostawiając komentarz, wyrażasz zgodę na przetwarzanie danych osobowych.