Zajrzałam ostatnio w moje maseczkowe zapasy, a tam... aż ciężko się zdecydować na coś konkretnego, tyle tego jest =D Przecież ograniczyłam zakupy, a maseczki robię regularnie ... Dlatego tym razem sięgnęłam po te większe egzemplarze, które same rzucały się w oczy =D Co z tego wyszło? Zapraszam na wpis! =)
WĘGLOWA MASECZKA
- PEEL OFF -
DAYTOX
Gdy myślicie o maseczkach typu peel-off, to jaka konsystencja przychodzi Wam na myśl? Bo mi ten typ maski jednoznacznie kojarzy się z gęstą, ciągnącą się smołą. Nic więc dziwnego, że produkt marki Daytox tak mnie zaskoczył! Ta maseczka ma bardzo lekką, powiedziałabym, że wręcz piankową konsystencję, która dopiero po dłuższej chwili spędzonej na skórze zaczyna przypominać tą z tradycyjnych maseczek peel off. Powiem Wam, że genialnie ułatwia to aplikację!
Jeżeli chodzi o zastyganie oraz zdejmowanie, to w tej dziedzinie maska również potrafiła się wykazać. Nie zastygała godzinami (co na mojej skórze jest normą), przy ściąganiu dość mocno się rwała, jednak ostatecznie nie sprawiała większych problemów. Nawet niezastygnięte resztki zmywały się bez większego problemu. Gdyby wszystkie maski peel off tak się na mojej skórze zachowywały, sięgałabym po nie zdecydowanie częściej! =D
A jak z efektami? Tutaj, o dziwo, również nie najgorzej. Skóra była przyjemnie miękka i gładka jak po dobrym peelingu, a pory były oczyszczone. Moja cera została pozbawiona nadmiaru sebum, dzięki czemu w najbliższych dniach mniej się przetłuszczała. Podsumowując - mogłabym do niej wrócić =)
AQUA BOMB
- SLEEPING MASK -
BELIF
Nazwa jelly pudding idealnie określa konsystencję tej maseczki - bardzo gęsta i żelowa galaretka, która pod palcami pięknie rozjeżdża się na skórze. Nic nie spada, nic się nie roluje, aplikacja jest zaskakująco bezproblemowa - a przecież niejedna z Nas męczyła się z galaretkowatymi maskami, które za nic w świecie nie chciały pozostać na skórze =D
Produkt Belif jest prawdziwą bombą nawilżającą! Już po jednej nocy (a sama próbka wystarczyła mi na 4 aplikacje!) skóra jest odżywiona, zregenerowana i nawilżona. Naprawdę czuć różnicę! A przy tym produkt nie zapycha, a to największa moja obawa przed całonocnymi maskami nawilżającymi. Tutaj skóra jest wręcz uspokojona, a wszelkie niedoskonałości złagodzone, dzięki czemu szybciej się goją.
Jak tylko zmniejszę ilość swoich kosmetycznych zapasów (z czym cały czas walczę, a nawet mam wrażenie, że wygrywam! =D), to z pewnością lepiej przyjrzę się tej marce!
REPAIR MASK
- ANTI-POLLUTION, CHARCOAL&MUD -
MADARA
Na temat tej marki nasłuchałam się tyle dobrego, że jak tylko zobaczyłam miniaturę maski w pudełku Lookfantastic [KLIK], to oczy mi się zaświeciły =) Pierwszej aplikacji wręcz nie mogłam się doczekać, a kiedy byłam już po... emocje opadły a fajerwerków nie było.
Szczerze mówiąc, sama nie wiem, czego się spodziewałam. Maseczka ani specjalnie nie oczyściła mojej skóry, nie wyssała z niej nadmiaru sebum ani nie dała jej nawilżającego kopa. Moja cera była wyczuwalnie bardziej miękka i gładka, jednak takie wrażenia zapewnia mi regularny peeling. Później podzieliłam się z Wami moimi odczuciami na instagramie i w sumie się ucieszyłam. Spora część z Was skarżyła się na zapchane pory i wysyp niedoskonałości po tej maseczce, a u mnie takich ekscesów (na szczęście!) nie było.
Mój zapał względem marki Madara z pewnością osłabł, dzięki czemu w najbliższym czasie nie planuję dalszych eksperymentów. Za to właśnie lubię ciekawe pudełka subskrypcyjne (a to z lookfantastic należy do takich zaliczyć!), które za niewielką cenę pozwalają poznać droższe i pożądane marki =)
A u Was jakie maseczki obecnie są używane? Ta tematyka zawsze ciekawi mnie najbardziej =D
Do następnego wpisu,
SnuKraina =)
Nie znam żadnej z tych maseczek..mało tego - nie znam też kosmetyków żadnej z tych firm.
OdpowiedzUsuńCzyli nadal jestem w stanie Was zaskoczyć, to dobrze =D
UsuńMadare i belif kojarzę z internetów jedynie 😀 Tej pierwszej nie znam wcale niestety, choć ona najbardziej mnie ciekawi 😉
OdpowiedzUsuńAch, gdyby nie te internety, mój portfel byłby zdecydowanie grubszy =D
UsuńLubię maski peel off, ale u mnie też zastygają bardzo długo, a gdzieniegdzie wcale, co mnie trochę odstrasza. No i też jestem przyzwyczajona do takich gęstych i topornych konsystencji. Jestem bardzo ciekawa takiej piankowej ;). Po marionie bardzo nie lubię galaretek, to była męka ją zaaplikować. Nawilżające, całonocne maseczki bardzo lubię, więc to kolejny produkt w moim guście ;). O Madara nie słyszałam i wiem że się nie skuszę ;)
OdpowiedzUsuńTe galaretki z Mariona to był koszmar! =D
Usuń