Jak tam po majówce? Mam nadzieję, że była równie udana i obfitująca w wypoczynek - tak jak u mnie =) Czas jednak wrócić do rzeczywistości i wziąć się do pracy! Właśnie dlatego dzień rozpoczynam trochę spóźnionym wpisem na temat ulubieńców poprzedniego miesiąca =)
Ten miesiąc zdecydowanie obfitował w pielęgnację, jak zresztą większość takich wpisów. Znajdą się jednak dwa produkty z kolorówki, a nawet perfumy! Serdecznie zapraszam na wpis =)
Maska bananowa do włosów, Kallos - jedna z moich ulubionych masek z tej firmy. Odżywia włosy, przywraca im zdrowy blask, ułatwia ich rozczesywanie oraz układanie. Jest na tyle delikatna i lekka, że można ją stosować codziennie, chociaż na moich włosach efekt nawilżenia i wygładzenia utrzymuje się przez kilka dni. Nie przyspiesza przetłuszczania się włosów, nie obciąża ich ani nie plącze. Jak widać na zdjęciu - ta już zdążyła się skończyć i to w niecały miesiąc! Jest tak przyjemna, że nawet moja mama zaczęła mi ją podkradać =)
Pełna recenzja znajduje się tutaj: [KLIK]
Żółta glinka oczyszczająca, Nature Queen - mój aktualny faworyt w zakresie glinek i masek oczyszczających. Nie tylko świetnie nawilża, oczyszcza i dba o skórę, ale również łatwo się miesza i nie brudzi wszystkiego w okół. Serdecznie polecam osobom o tłustej, zanieczyszczonej cerze =)
Pełna recenzja znajduje się tutaj: [KLIK]
Czarne mydło, Nacomi - jestem wręcz pewna, że ten produkt trafi do ulubieńców roku. Oprócz swoich oczyszczających właściwości, które są na prawdę zauważalne, świetnie radzi sobie z regulacją wydzielania sebum, matowieniem skóry czy jako delikatny peeling enzymatyczny. Do tego jest ekstremalnie wydajny. Dla skór suchych może okazać się jednak zbyt przesuszający, dlatego uważajcie. Raz zdarzyło mi się użyć go dwa dni pod rząd i już widziałam suche skórki =P A nie pojawiają mi się często.
Pełna recenzja znajduje się tutaj: [KLIK]
Olejek czarnuszka - migdał, ZróbSobieKrem - ten produkt już znacie, pojawił się całkiem niedawno wpis na blogu. Jest to idealny produkt zarówno oczyszczający jak i produkt do demakijażu. Jedynie z tuszem do rzęs radzi sobie trochę gorzej, jednak to akurat mogę mu wybaczyć. Świetnie uspokaja cerę trądzikową, przyspiesza leczenie wyprysków, wpływa na ujednolicenie kolorytu a także nawilżenie cery. Widzę cały ogrom zalet tego produktu. A najlepsze w nim jest to, że świetnie sprawdza się w te leniwe wieczory, kiedy nic nam się nie chce - przecieram twarz tym olejkiem dwa razy (drugi raz to już formalność =p), poprawiam samym tonikiem żeby zmyć resztki olejku i mogę nakładać pielęgnację. Nigdy mnie nie zapchał ani nie zrobił mi krzywdy. Rewelacyjny produkt =)
Pełna recenzja znajduje się tutaj: [KLIK]
Serum oczyszczające, ZróbSobieKrem - tego produktu jeszcze na blogu nie ma, jednak już jest on moim ulubieńcem. Od wczesnego dzieciństwa męczę się z czarnymi kropkami na nosie, które nijak nie chciały mnie opuścić, a za sprawą tego serum widzę, że jest ich coraz mniej! I nie jest to efekt chwilowy, znany mi z maseczek oczyszczających. Zdarza mi się używać go raz na tydzień - czy to z powodu wyjazdu, lenistwa, zapomnienia - a czarne kropki nie wracają! Oczywiście serum działa na całą twarz i tam też widzę efekty, jednak ten nos był moją zmorą od zawsze a teraz w końcu znalazłam coś skutecznego.
W zestawie dołączany jest kwas hialuronowy, po który również czasami sięgam, gdy chcę dodać mojej skórze większą dawkę nawilżenia. Jednak mnie serum oczyszczające nie przesusza i to nie jest element konieczny =)
Krem pod oczy, Markell Cosmetics - całkiem niedawno Wam o nim pisałam i z tego co widziałam po wyświetleniach, wzbudził on niemałą ciekawość =) Jest to krem mocno nawilżający o właściwościach wygładzających, zmiękczających a także rozjaśniający zasinienia pod oczami. Jeszcze nigdy nie miałam tak gładkiej i jedwabiście miękkiej skóry pod oczami! Dodatkowo krem sprawdza się również pod makijaż - nieważne ile się go nałoży, to wchłania się ekspresem, nie ma mowy o rolowaniu się, warzeniu czy czymkolwiek innym. Jestem naprawdę zachwycona jego działaniem.
Pełna recenzja znajduje się tutaj: [KLIK]
Matująca baza pod makijaż, Markell Cosmetics - jest to moja pierwsza baza pod makijaż i dlatego nawet nie liczyłam, że będę z niej taka zadowolona. Podkład wygląda na niej jak druga skóra, przedłuża jego trwałość a i efekt matu utrzymuje się nieco dłużej niż zwykle. Nie oczekiwałam po nim cudów, bo moja skóra i tak szybko się przetłuszcza, jednak te 2 - 3 godzinki więcej to dla mnie i tak prawie jak cud =P. Pełna recenzja tego produktu pojawi się na dniach, póki co Wam sygnalizuję - ta baza jest na prawdę godna uwagi! =)
HD Liquid Coverage Foundation, Catrice - jak wiecie, używam tego podkładu już dobre pół roku. Dlaczego więc trafia do ulubieńców dopiero teraz? Musiałam posprawdzać i rozczarować się innymi produktami, żeby w pełni docenić ten =P Docenić za naturalny wygląd, za niezapychanie, za prostotę w nakładaniu i odpowiednią kolorystykę. Owszem, ma tendencję do ciemnienia z niektórymi pudrami, jednak ja zawsze testuję nowe kombinacje w domu, więc idzie to obejść =) Obecnie mam wersję 020, która jest dla mnie odrobinę zbyt różowa, jednak w połączeniu z żółtawym pudrem wygląda całkiem nieźle =)
Pełna recenzja znajduje się tutaj: [KLIK]
Matowa pomadka w płynie, Golden Rose - kolorek 04 stał się moim ulubionym dopełnieniem wiosennego makijażu w kwietniu. Trochę się pokłóciliśmy, jednak w końcu nauczyłam się go nakładać tak, żeby nie kruszył mi się na ustach =) Owszem, jest dość mocno wysuszający, jednak odpowiednia baza pod pomadkę i można w niej funkcjonować nawet kilka godzin.
Aqua Allegoria, Guerlain - wersja zapachowa Pera Granita. Zakochałam się w tym zapachu - lekko słodkim a zarazem orzeźwiającym, z wyraźną nutą kwiatów i gruszki. Dla mnie jest to zapach idealny na wiosnę czy lato. Obecnie wygrywa nawet z moimi ukochanymi PRADA Candy Florale =) Perfumy wybrałam sobie na prezent, więc zanim je dostałam do ręki zdążyłam się naczytać na blogach wielu negatywów - że jedna z najgorszych edycji, że zapach się krótko utrzymuje i inne podobne. Nie znam jednak poprzednich edycji zapachowych. Osławiona w internecie wersja Pampelune po chwili pachnie na mnie jak cytrusowy odświeżacz do łazienek, a pozostałe zapachy są kompletnie nie w moim guście. I wiecie co? Nie mogę powiedzieć, że te perfumy szybko tracą zapach, ponieważ ja potrafię je wyczuć na sobie nawet pod koniec dnia. I w zasadzie nie tylko ja =)
I to by było na tyle. Wiem, że trochę rozbudowani ci ulubieńcy, ale skoro coś mi się sprawdza, to tym bardziej chcę Wam o tym opowiedzieć =)
Co Wam najlepiej sprawdziło się w kwietniu? =)
Do następnego wpisu,
SnuKraina =)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za każdy pozostawiony komentarz i obserwację! Sprawiasz mi tym ogromną przyjemność =) Z wielką chęcią wpadnę też do Ciebie i się odwdzięczę. Nie martw się, z pewnością znajdę drogę =)
P.S. Pamiętaj, że pozostawiając komentarz, wyrażasz zgodę na przetwarzanie danych osobowych.