2017/07/05

ULUBIEŃCY MAJA & CZERWCA 2017

Witajcie!
Większość z Was zauważyła, że majowi ulubieńcy gdzieś się zapodziali i nie było ich na blogu. Niestety natłok pracy nie pozwolił mi utworzyć dla Was tego wpisu, jednak z początkiem lipca wracamy już na stare tory =) 


Dużo tego nie ma, jednak nie o to chodzi, żeby było dużo, a żeby było dobre. O to moi kosmetyczni ulubieńcy, którzy z pełnym zaangażowaniem służyli mi przez maj i czerwiec =) 

Zacznijmy od tego, czego mam najmniej, a więc od pielęgnacji. 

Aktywne serum korygujące, super - power - mezo serum, Bielenda - cudo, które pomogło mi zwalczyć wszelkie krostki, grudki, a nawet część zanieczyszczeń. Świetnie nawilża cerę, w upalne dni sprawdza się jako pielęgnacja pod makijaż - i to jedyna! Po nim nie nakładam już żadnego kremu, ponieważ i tak by spłynął z mojej twarzy, a to serum wchłania się z prędkością światła. Ma bardzo przyjemny zapach, nie podrażnia, nie widzę żadnych efektów ubocznych. Kupiłam już drugie opakowanie, ponieważ nie stosuję go już codziennie (a w zasadzie dwa razy dziennie), to nadal nie chcę go wyłączać ze swojej pielęgnacji, ponieważ na upalne oraz leniwe dni, potrafi zastąpić mi wszystko z wyjątkiem kremu pod oczy =) 
Pełna recenzja znajduje się tutaj: [KLIK] 

Korund kosmetyczny, Biocosmetics - tak niepozorny produkt, jednak nie mógł się nie pojawić w ulubieńcach. Znacie to uczucie rozczarowania, gdy kupujecie w ciemno kolejny peeling, który miał okazać się super zdzierakiem, a w rzeczywistości nie idzie tym wykonać nawet najlżejszego masażu? Ja niestety znam, jednak dosypanie łyżeczki korundu potrafi zmienić najzwyklejszy balsam czy żel do mycia w najlepszy peeling pod słońcem. I to nie tylko ten do twarzy, ale również do całego ciała. Dzięki niemu sama decyduję, jak mocny peeling chcę mieć i ile substancji zdzierającej potrzebuję. W końcu mogę wykorzystać te wszystkie beznadziejne peelingi, które mam, bez uczucia wyrzucania pieniędzy w błoto. A jak one się skończą, będę go dodawać do zwykłego żelu do mycia twarzy. I wiecie co jest najlepsze? Kosztował niecałe 6 złotych, a wystarczy mi najpewniej na wieki! = )


Kompleksowy żel BB, Markell Cosmetics - produkt w zasadzie z pogranicza kolorówki a pielęgnacji. Delikatny żel o mocnym działaniu nawilżającym, który jednoczenie delikatnie wyrówna nam koloryt cery. Nie macie co liczyć na mocne krycie, ponieważ tego nie ma prawie wcale, jednak im dłużej "siedzi" na buzi, tym lepiej wygląda - po jakiejś pół godzinie stapia się całkowicie ze skórą, wyrównuje jej koloryt, zakrywa nawet lekkie wągry i niweluje widoczność porów. Dodatkowym plusem jest to, że nie odcina się od skóry na szyi, nie zapycha, nie podrażnia, a wręcz nawilża skórę. Nie ma też problemu, żeby go przypudrować i wykonać na nim pełny makijaż. Na upały, szczególnie dla osób, które mocno się pocą - idealny! = )
Pełna recenzja znajduje się tutaj: [KLIK]


Puder rozświetlający, KOBO PROFESSIONAL - moja ostatnia rozświetlająca miłość. Daje piękną, jednolitą taflę, efekt mokrej skóry. Zdaję sobie sprawę, że jednak nie przypadnie on do gustu wszystkim, ponieważ ma dość chłodny kolor. Jednak póki moja cera nie jest mocno opalona, sprawdza mi się świetnie i bardzo mi się podoba =) 

Paleta cieni Lid Lingerie, NYX - paletka, którą kupiłam sobie przy okazji makijażu na absolutorium. Świetna pigmentacja, bardzo łatwo się rozcierają i blendują. Idealne zarówno do lekkich, wiosenno - letnich makijaży, jak i ciemniejszego smokey. Kolory są tak dobrane, że używam wszystkich na zmianę i to w zasadzie codziennie odkąd ją mam. Na pochwałę zasługuje również trwałość - na bazie zrobionej z płynnego kamuflarza od Catrice trzymają mi się cały dzień praktycznie bez zarzutu. A powieki dość szybko mi się przetłuszczają i mało co chce się trzymać aż tak długo. 
Pełna recenzja znajduje się tutaj: [KLIK]

Cheek Parade, Benefit  - rzutem na taśmę udało mi się dorwać limitowaną paletkę do konturowania od Benefit'u.  I to z niej korzystam od połowy maja, praktycznie codziennie, gdy chcę podkreślić policzki. Produkty rozcierają się bez problemu, są bardzo delikatnie, jednak ich moc można stopniować. Utrzymują się na policzkach cały dzień, nie przesuwają się i współgrają z każdym podkładem, który użyję.  Moją największą miłością jest róż Galifornia, jednak pozostałe też są bez zarzutu. Przygotuję na jej temat osobny wpis, chociaż wiem, że dorwanie tej konkretnej palety pewnie jest już niemożliwe, to jednak zawsze można kupić te produkty osobno. Pojawienie się recenzji na blogu to już tylko kwestia czasu, ponieważ zdjęcia już od dawna mam zrobione i leżą na dysku czekając na wpis! =) 


Pomadka w płynie, nr 19, Golden Rose - firma chyba wysłuchała moich marzeń i stworzyła w końcu kolor idealny - ceglasty brąz, który utrzymuje się na ustach cały dzień, nie przesusza ich, nie żółci zębów. Jeżeli ktoś jeszcze szukał takiej nietypowej czerwieni, bądź nietypowego brązu, któremu bliżej do rudości to szczerze polecam - piękny jest ten kolor =) 

Epic Ink, EILD04, NYX  - płynna pomadka, a w zasadzie tint do ust. Pierwszy, który wgryzając się w moje usta robi to równomiernie. Trzeba się trochę pomęczyć, żeby równomiernie wyrysować nią usta, jednak jest to domena wszystkich ciemnych pomadek. Trzyma się na ustach pięknie, zjada równomiernie, jednak bez problemu wytrzyma picie i jedzenie. Oczywiście tłustego rosołu nie wytrzyma, bo nie ma chyba takiego cudownego produktu, jednak wszelkie inne, średnio tłuste dania nie stanowią dla niej problemu. Do tego na ustach jest niewyczuwalna, nie wysusza, nie podrażnia, full wypas =) Polecam każdemu! =) 


I to już by było na tyle. A jakie perełki Wy odkryliście w tym miesiącu? Czekam na Wasze odpowiedzi! =) 

Do następnego wpisu,
SnuKraina! =) 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję za każdy pozostawiony komentarz i obserwację! Sprawiasz mi tym ogromną przyjemność =) Z wielką chęcią wpadnę też do Ciebie i się odwdzięczę. Nie martw się, z pewnością znajdę drogę =)

P.S. Pamiętaj, że pozostawiając komentarz, wyrażasz zgodę na przetwarzanie danych osobowych.