2017/08/26

TEST #4 - MISSHA - ALL CLEAR TINT REMOVER


ALL CLEAR TINT REMOVER

 MISSHA 


Nie ukrywam, że odkąd zobaczyłam tą próbkę w paczce z kosmetykami koreańskimi, nie mogłam się doczekać testu tego produktu. W końcu pomadki coraz trwalsze, a o cleanserach jakoś ciągle cicho na polskim rynku kosmetycznym. Ciekawi Was, co to za cudo i czy okaże się lepsze od starego, sprawdzonego płynu micelarnego? =) 

Trzeba przyznać, że koreańskie kosmetyki swoim designem trafiają do mnie całkowicie. Z jednej strony prosta, z drugiej strony urocza, mała buteleczka byłaby na pewno ozdobą pastelowej toaletki. Sama ulotka, chociaż utrzymana w tej samej, miętowej kolorystyce, niestety nie za wiele nam powie - z obrazków rozumiem tyle, że mam produkt rozprowadzić palcem na ustach aż do całkowitego rozpuszczenia się pomadki. 


Saszetka mieści w sobie 1ml przezroczystego, wodnistego żelu i starczy na 2 - 3 aplikacje. Pełnowymiarowy produkt (10 ml) można dorwać chociażby na ebayu za niecałe 20,00 złotych. W tym samym miejscu możemy oczywiście znaleźć próbki - identyczne jak ta moja =) 

Żeby nie ułatwiać temu produktowi zadania, sięgnęłam po kilka matowych pomadek - nie ukrywam, szukałam wśród najtrwalszych jakie posiadam =) Mój wybór padł na następujące pozycje: 


Każda z nich jest matowa, zastygająca i baaardzo trwała. Niektóre z nich mają również tendencję do wysuszania i wżerania się w usta. Zmycie każdej z nich tradycyjnym płynem micelarnym zajmuje dłuższą chwilę, połączoną z energicznym pocieraniem ust. No właśnie - cleanser od Missha ma oszczędzić nasze usta, fundując delikatny masaż palcem zamiast drastycznej walki z wacikiem. 

W pierwszej kolejności postanowiłam sprawdzić, jak produkt poradzi sobie ze swatch'ami zrobionymi na ręku - a te zdążyły już całkiem nieźle zaschnąć =) 


Łatwo się domyślić, która strona została potraktowana płynem micelarnym (konkretnie tym: [KLIK]), a która testowanym żelem. Na załączonym zdjęciu może się wydawać, że produkt nie poradził sobie wcale, jednak nie do końca tak było. Samego żelu nałożyłam tyle, ile nałożyłabym na usta, a produkt bardzo szybko wchłonął się w moją skórę. Najprawdopodobniej dlatego też nie był w stanie poradzić sobie z całym zamalowanym obszarem. 

Z drugiej strony zaczęłam go nakładać od dołu, co akurat nie wróżyło mu świetlanej przyszłości, bo  nawet pomadka z Golden Rose okazała się nie do zmycia. Oczywiście postanowiłam przeprowadzić również test na ustach - do tego celu wybrałam pomadkę od Jeffree Star w kolorze Calabasas =) 

 

Górną wargę oczyściłam przy użyciu płynu micelarnego, na dolnej rozprowadziłam żel. W tym wypadku wyniki są zdecydowanie bardziej zadowalające, ponieważ cleanser w zasadzie bez problemu rozpuścił płynną pomadkę, chociaż jest to również zależne od czasu, jaki na to poświęcimy - według mnie jest on bardzo do siebie zbliżony, niezależnie od tego czy użyjemy nasączonego wacika czy palcem rozprowadzimy produkt od firmy Missha

Owszem, masaż palca jest zdecydowanie bardziej delikatniejszy i przyjemniejszy, jednak brudzenie się w tej kolorowej mazi kompletnie do mnie nie przemówiło. Patrząc na konsystencję, nałożenie tego żelu na płatek czy patyczek kosmetyczny przyniosłoby takie same, jak nie jeszcze gorsze odczucia, jak w przypadku płynu micelarnego. Nie jest to najczystsza metoda na pozbycie się pomadki z ust - tym bardziej, że efekt końcowy i tak trzeba zmyć (chociażby tym nieszczęsnym płatkiem kosmetycznym =p). 

Niestety, to nie koniec minusów, które zdążyły mi się rzucić w oczy, a może bardziej w nos. Produkt ma wyraźny, chemiczno - cytrynowy zapach. Kojarzy mi się z odświeżaczem powietrza albo płynem do mycia naczyń. Umówmy się, że nie jest to najprzyjemniejszy zapach, który zdarzyło Nam się wąchać, szczególnie tuż pod samym nosem. 

Sam smak produktu również na kolana nie powala. Wiem, że nie jest to specyfik do jedzenia - jednak kosmetyki przeznaczone do pielęgnacji ust powinny mieć ten smak w miarę neutralny, ponieważ chcąc nie chcąc i tak odrobina produktu dostanie się nam na język. A biorąc pod uwagę zmywanie szminki - tym bardziej. W tym przypadku nie tylko zapach kojarzy się z płynem do mycia naczyń - smak wydaje się być bardzo podobny. 

Produkt ma jednak pewne, według mnie dość znaczące, plusy - bardzo mocno nawilża oraz wygładza usta. Po zmyciu pomadki są bardzo delikatne i jędrne. Ja poproszę o balsam do ust z taką mocą (bo równie dobrego jeszcze nie dorwałam!), a ze zmywaniem trwałych pomadek poradzę sobie sama =)

Co myślicie o takich produktach?
Używałyście kiedyś podobnych? =)

Do następnego wpisu,
SnuKraina =) 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję za każdy pozostawiony komentarz i obserwację! Sprawiasz mi tym ogromną przyjemność =) Z wielką chęcią wpadnę też do Ciebie i się odwdzięczę. Nie martw się, z pewnością znajdę drogę =)

P.S. Pamiętaj, że pozostawiając komentarz, wyrażasz zgodę na przetwarzanie danych osobowych.