2017/08/04

GADŻETY #3 - TRAVALO ICE

Witajcie Kochani!

Najwyższa pora, abym pokazała Wam mój absolutny HIT ostatnich miesięcy =) Każda z Nas uwielbia pachnieć ulubionymi perfumami - dopełniają one stroju, dodają pewności siebie, poprawiają humor. A możliwość dodatkowego spryskania się nimi w trakcie długiego i ciężkiego dnia to zdecydowane doładowanie baterii, szczególnie, jeżeli nie musimy targać ze sobą ciężkiej, szklanej butli.



Doskonale zdaję sobie sprawę z tego, że przenośne perfumetki typu Travalo to żadna nowość na naszym rynku. Jednak jakieś 10 lat temu w każdej sieciowej perfumerii ich cena nie przekraczała 15 złotych, a nie tak jak obecnie, potrafi dobijać do stówy na rachunku. 

Od dawna rozważałam zakup tradycyjnego Travalo, jednak cena i brak pewności co do nieprzeciekania buteleczki skutecznie mnie zniechęcały. W końcu trafiłam na Travalo Ice - jak się sprawdził? Przeczytajcie sami =) 



Travalo Ice jest małą, poręczną perfumetką o pojemności 5ml. Jest dostępna w sześciu wariantach kolorystycznych - widocznym na zdjęciu zielonym, niebieskim, czerwonym, pomarańczowym, fioletowym oraz różowym. Co ciekawe, cena pojedynczego flakonu waha się w zależności od wersji kolorystycznej od 15,00 do ok 26,00zł. Zupełnie nie rozumiem dlaczego. 
Jednak to właśnie cena zadecydowała o tym, że zdecydowałam się na ten zakup. Strasznie nie lubię wyrzucać pieniędzy w błoto, jednak gdyby ten flakonik za dwie dychy by przeciekał - to trudno. Lepiej stracić dwie dychy niż stówę, prawda? =) 
Oczywiście czytałam wcześniej recenzje, ale zdania niestety były podzielone. Tyle mojego szczęścia, że widoczny powyżej zielony flakonik okazał się perfekcyjny =) Zniósł już niejedną torebkową podróż i jeszcze mnie nie zawiódł. 


Sposób zapełnienia flakonika jest dziecinnie łatwy i do minimum ogranicza możliwość stracenia produktu. Jeżeli pamiętacie takie flakoniki sprzed paru lat to pewnie wiecie, że napełniało się je wpsikując perfumy do środka, co niestety często wiązało się z zalaniem rąk, buteleczki i otoczenia - w końcu atomizer ma dość szeroki zasięg. 
W tej wersji jest jednak inaczej - sam flakonik zakończony jest specjalną nakładką. 


Co dalej należy z tym zrobić - chyba każdy się domyśla. Wkładamy jedno w drugie i naciskamy zupełnie tak samo, gdy na perfumach znajduje się tradycyjna nakładka. 
Chyba nie muszę dodawać, że lepiej robić to w pionie? =) Niestety tylko na takie zdjęcia pozwalała mi ówczesna przestrzeń twórcza. Myślę jednak, że wszystko bardzo dobrze widać. 


Jak już wspomniałam - mój egzemplarz nie przecieka, ani nie robi innych psikusów. Plastik, z którego jest wykonany wydaje się również trwały i porządny - mimo noszenia go luzem w torebce nie widzę żadnych obtarć czy rys. 
Sam atomizer daje delikatną mgiełkę o zasięgu jakiś 15 - 25 centymetrów, a sam flakonik mieści się w dłoni - idealny do dyskretnego odświeżenia zapachu w ciągu dnia bądź w czasie imprezy =) Mam go od jakiś 3 miesięcy i bardzo kusi mnie zakup kolejnych flakoników, żeby móc zmieniać zapachy.

A czy Wy korzystacie z takich gadżetów? 
Jaki egzemplarz polecacie? =) 
Piszcie w komentarzach! =) 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję za każdy pozostawiony komentarz i obserwację! Sprawiasz mi tym ogromną przyjemność =) Z wielką chęcią wpadnę też do Ciebie i się odwdzięczę. Nie martw się, z pewnością znajdę drogę =)

P.S. Pamiętaj, że pozostawiając komentarz, wyrażasz zgodę na przetwarzanie danych osobowych.